Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczki

Dystans całkowity:11070.99 km (w terenie 613.63 km; 5.54%)
Czas w ruchu:538:57
Średnia prędkość:20.36 km/h
Maksymalna prędkość:64.70 km/h
Suma podjazdów:41295 m
Maks. tętno maksymalne:215 (116 %)
Maks. tętno średnie:152 (82 %)
Suma kalorii:270534 kcal
Liczba aktywności:176
Średnio na aktywność:62.90 km i 3h 05m
Więcej statystyk

Ełk

Poniedziałek, 12 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Trasa: Ublik - Cierzpięty - Góra - Pianki - Sumki - Odoje - Czarne - Pańska Wola - Skomack Wielki - Grabnik - Siedliska - Ełk - Sędki - Laski Wielkie - Sędki - Ełk - Siedliska - Woszczele - Grabnik - Berkowo - Zelki - Pańska Wola - Czarne - Odoje - Orzysz - Mikosze  - Góra - Cierzpięty - Ublik
Celem wycieczki była gminy. Konkretnie miasto Ełk, gmina Ełk i Kalinowo oraz Stare Juchy. Cel udało się zrealizować, aczkolwiek ślad wycieczki nie do końca się zapisał. A ściślej rzecz ujmując zatrzymując się w McD w Ełku już w drodze powrotnej pacnąłem nie tam gdzie trzeba na ekranie garmina, tzn. "x", zamiast "v" i mi się nie zapisało. Stąd poniższa mapka przedstawia tylko tzw. mniejszą połowę trasy. Jadąc TAM starałem się trzymać linii kolejowej Orzysz - Ełk. Dużo szutru, piachu, przejeżdżałem - jak mi się wydaje - nawet przez środek jakiegoś gospodarstwa rolnego. A propos linii kolejowej. Kiedyś bardzo ruchliwa linia nr 223 Czerwonka - Ełk, teraz nieprzejezdna na całym odcinku. Nie dojedzie się np. z Mikołajek do Ełku. Funkcjonuje odcinek Orzysz-Ełk zmodernizowany w latach dwutysięcznych na potrzeby wojska. Nie ma na nim jednak ruchu pasażerskiego. Dawną świetność linii "transmazurskiej" widać chociażby po popadającej w ruinę stacji Odoje. A kiedyś jeździło tyle pociągów. rozkład z 1955 r. podaje 5 par pociągów pomiędzy Orzyszem a Ełkiem, a rozkład 1987, aż siedem par pociągów na dobę.
Odoje. Stacja kolejowa © skaut
Na rowerze dotarłem za Ełk. Na wschodni brzeg jeziora Selment Wielki do wsi Laski Wielkie (gm. Kalinowo). Nieprzyjemny odcinek DK 16 za Ełkiem. Wąsko i duży ruch samochodowy. Ełk mocno nasycony drogami dla rowerów. Niestety nie zawsze przejezdnymi. Ot, chociażby z tak prozaicznych powodów, jak na poniższym obrazku. A gdybym ja tak zaparkował rower na jezdni? W poprzek!
Ełk. Gorsza przejezdność drogi dla rowerów © skaut
Korzystając z bytności w Ełku wstępuję jeszcze na stację wąskotorówki. Po pierwsze, aby zorientować się w rozkładzie jazdy, po drugie - aby kupić bilety na podróż z J. Trzeba przyznać, że wyszykowali stacyjkę na błysk. Robi wrażenie.
Ełk Wąskotorowy © skaut
Gminy: Ełk (1102), m. Ełk (1103), Kalinowo (1104) i Stare Juchy (1105).

Rybaki - Orzechowo

Niedziela, 11 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Dwa dni na Warmii. Rybaki w gm. Stawiguda. Zlot 30-lecia ZHR. Jesteśmy razem od wczoraj. T. jest na zlocie ze swoją drużyną od tygodnia, my z K. i J. przyjechaliśmy wczoraj na dzień odwiedzin, a dzisiaj po T. Zlot się kończy uczestnicy wracają z apelu końcowego i mszy św.
Rybaki. Zlot 30-lecia ZHR © skaut
Korzystam z wolnej chwili, aby troszeczkę zakosztować żywicznej atmosfery lasów wokół Jeziora Łańskiego. Łańsk od czasów PRL rządowy ośrodek wypoczynkowy. W pobliżu były także ośrodki BOR (Ząbie) i MON (Rybaki). W związku z tym rugowano jak się da miejscową ludność. Nie tylko Gierek sprzedał ich Schmidtowi ("łączenie rodzin"), ale także ich wywłaszczano i wysiedlano. 
Okolice Łańska © skaut
W rezultacie w przepięknie położonej wsi - Orzechowo mieszkają dziś 4 (cztery) osoby. Jest za to ładny, neogotycki kościół pw. św. Jana Chrzciciela. Co niedzielę ciągną do niego na mszę letnicy z rozwijających się w okolicy wczasowisk. Jadę "pod prąd" ruchu samochodowego, ludzi wracających z kościoła.
Warmia. Orzechowo. Kościół Jana Chrzciciela © skaut
W Orzechowie, przed uwięzieniem przebywał kard. Stefan Wyszyński. Dokładnie w dniach 5-15 sierpnia 1953 r., co upamiętnia stosowna tablica wmurowana w ścianę kościoła. Ładnie tu. Osada położona na dużej polanie będącej jakby niecką, wśród wznoszących się powyżej lasów.

Gminy: Olsztynek (1100) i Stawiguda (1101).

Bagna Nietlickie

Piątek, 9 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Krótka, wieczorna wycieczka z J. na Bagna Nietlickie. Cud Natury. Najpierw szutrówką do Cierzpięt. W Cierzpiętach wybrukowany polnymi kamieniami, pewnie ze sto lat temu, podjazd na grzbiet moreny. Dalej aleją jarząbów obok ruin dworu. A później zjazd obok tablicy Natura 2000. 
Chaszcze po pas, grząski teren i żurawie. Setki, tysiące żurawi. Na zdjęciu tego nie widać, ale klangor słychać na wiele kilometrów. Raj dla miłośników ptaków.

Bagna Nietlickie. © skaut


Puszcza Borecka czyli Zdrada i Chwała

Poniedziałek, 5 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Trasa: Ublik - Wyszowate - Miłki - Szczepanki - Wydminy - Mazuchówka - Gawliki Wielkie - Rogojny - Leśny Zakątek - Rogojny - Orłowo - Szczybały Orłowskie - Mazuchówka - Wydminy - Szczepanki - Miłki - Wyszowate - Ublik
Po krótkim wczorajszym rekonesansie, dziś czas na dłuższą wycieczkę. Wstaję przed wszystkimi. Kawa z ekspresu, kanapka i w drogę. Szutrówka ma strukturę tarki. Całe szczęście, że wziąłem trekkinga, a nie szosówkę. Na asfalcie jest całkiem dzielny, a na szutrach i leśnych drogach - nie do pobicia. Na morenie, którą poprowadzona jest droga do Wyszowatego w pewnym momencie pojawia się znakomity asfalt i całkiem gładko jedzie się aż do drogi za Miłkami. Odcinek do Wydmin trochę gorszy, ale dla roweru z szerszymi oponami różnice są pomijalne. O ile do Wydmin jechałem tak jakby przez bezludne tereny (gdzie są ludzie?), o tyle w Wydminach większe ożywienie. Wioska o zabudowie miasteczka, z "ryneczkiem" i ładnym kościołem. Wydminy odwiedzam rowerowo po raz trzeci w ciągu roku. Zwyczajowo tutaj Robert Janik umieszcza punkt kontrolny swojego ultramaratonu "Pierścień Tysiąca Jezior". Tym razem omijam zajazd, służący ultramaratończykom i jadę dalej, w kierunku mniej więcej północno-wschodnim.
Wydminy. Kościół pw. Chrystusa Zbawiciela © skaut
Droga robi się bardziej ruchliwa, ale tylko do czasu, gdy robię skok w bok, tzn. zjeżdżam na lokalne wiejskie drogi w kierunku Puszczy Boreckiej. Przedstawiony poniżej brukowany podjazd to i tak bardziej elegancki odcinek. Częściej są szutry albo wręcz piachy, przez które trzeba przepychać rower. Pachnie dojrzewającym zbożem. Jest ciepło, ale nie za gorąco.
Mazury. Gawliki Wielkie. Droga. © skaut
Odmiana następuje, gdy za Lipowem wjeżdżam do prawdziwego lasu, a właściwie do Puszczy. Prosta leśna droga, zarośnięta wysoką trawą. Z głębi lasu dobiegają odgłosy pil spalinowych. To tutaj też tną? Las jest stary i ciemny. Można by rzec,  wręcz czarny. Rozjaśnia się, gdy wyjeżdżam na dobrze utrzymaną szutrówkę w okolicach Rogajn. Jakieś stawy rybne, pierwsze zabudowania. Potem nawet asfalt lub raczej jego resztki. wreszcie dojeżdżam do pierwszego celu mojej wycieczki - rozstaj dróg zwany Leśnym Zakątkiem. A na rozstaju "UB-elisk". To znaczy kamień, ogrodzony metalowym płotkiem, ze śladem po tablicy. Pomnik, chyba całkiem niedawno zdekomunizowany.
Leśny Zakątek. Pomnik Sowieckich Dywersantów © skaut
Według zachowanych fotografii, na tablicy był napis:

GRUPIE BOHATERSKICH
ZWIADOWCÓW RADZIECKICH
DZIAŁAJĄCYCH JESIENIĄ
1944 R. W TEJ OKOLICY
I JEJ DOWÓDCY
POR. HENRYKOWI
MERECKIEMU
mieszkańcy
powiatu oleckiego
Olecko 21.VI.1962 r.
U podnóża UB-elisku sąsiadowały z sobą: godło PRL i czerwona gwiazda. W latach 90-ych ktoś nieudolnie domalował Orłu złotą koronę, co czyniło pomnik wręcz absurdalnym. Kuriozalne zestawienie, biorąc pod uwagę kim był Henryk Merecki. Z napisu wiemy, że porucznikiem, ale to tylko tłumaczenie nazwy stopnia. Właściwiej byłoby napisać - lejtnantem, a dokładnie lejtnantem NKWD. Żaden tam Rusek. Polak jak się patrzy. Z Niemcowizny na Suwalszczyźnie pochodził. Był szeregowym żołnierzem AK, który - ciężko ranny - dostał się w ręce Niemców. Został w 1944 r. odbity przez kolegów ze szpitala w Suwałkach, po czym zdezerterował, aby niezadługo pojawić się jako dowódca - w stopniu lejtnanta - sowieckiej grupy dywersyjnej działającej właśnie w Puszczy Boreckiej. Oddział nie certolił się - ubrani w mundury Wehrmachtu - polowali na niemieckich oficerów, podpalali gospodarstwa rolne, siali popłoch w obliczu zbliżającego się frontu. Sam Merecki w mundurze oficera Abwehry jeździł do Lötzen (Giżycka) i Angerburg (Węgorzewa), a zdekonspirowany potrafił się ostrzeliwać i skutecznie uciekać. Jego "przygody" stały się kanwą "Stawki większej niż życie", a on sam pierwowzorem Hansa Klossa. Mało kto dziś już pamięta ten serial, ale odcinek "Wiem, kim jesteś ...", w którym Kloss otoczony przez obławę wysadza się granatem, a tak naprawdę przebiera w swój mundur innego zabitego, a sam się chowa pomiędzy deskami strychu i powałą - to historia Mereckiego i obławy, w której zginęli radiotelegrafistka (Tatiana Łanowicka) i żołnierz osłony (Georgij Bagrowski), a sam "bohater" uszedł cało. Nie na wiele to się zdało. Nie zakończył tak jak serialowy Janek, tropiący ss-manów w alianckich obozach jenieckich. Piszą, że zadenuncjował Sowietom dużą część Polskiego Podziemia Niepodległościowego na Ziemi Augustowskiej. 
Polska jednak nie wybacza zdrady. Z wyroku sądu WiN Merecki został zastrzelony w 1945 r. w swoim domu w Niemcowiźnie. To tyle, co udało mi się ustalić m. in. u W. M. Darskiego (Mazury od środka). Zagadek trochę jednak zostaje. Merecki był odznaczony przez Sowietów Orderem Czerwonego Sztandaru, a pochowano go jako majora NKWD (!). Coś za bardzo zawrotna ta kariera, jak na jeden rok wojny, a spotykane tłumaczenie, że będąc AK-owskim łącznikiem z sowieckimi spadochroniarzami uległ ich propagandzie i przystał do nich wydaje się mocno naiwna. Czyżby "śpioch", którego Sowieci w odpowiednim czasie wzbudzili? 
Do upowszechnienia, a może i wykreowania "legendy" Henia Mereckiego przyczynił się inny patentowany UB-ek, Oleś (Aleksander) Omiljanowicz w latach 40-ych kierownik sekcji III bezpieki w Suwałkach (PUBP), a następnie Szef PUBP w Iławie i Nidzicy później zaś prl-owski literat. W wolnej Polsce skazany (dopiero) w 2005 r. za zbrodnie na (tylko) 4 i pół roku pozbawienia wolności, dokonał żywota w więzieniu w Barczewie.

Po chwili pobytu w Leśnym Zakątku udaję się w drogę powrotną. Trochę modyfikuję trasę. Nie zawsze udaje się jechać drogą istniejąca na mapie, bo w terenie może to wyglądać tak jak na zdjęciu poniżej. W miejscu drogi jest rozlewisko. Czyżby bobry?
Puszcza Borecka © skaut
O-puszczam Puszczę i przez pola dojeżdżam do Orłowa. Duża, aczkolwiek niezamożna z wyglądu wieś. U końca wsi cmentarz, a przy nim monument. Miejsce upamiętnienia poległych żołnierzy podziemia niepodległościowego - III Brygady Wileńskiej NZW kpt. Romualda Rajsa "Burego". W tym miejscy polegli 16 lutego 1946 r. w obławie urządzonej przez KBW i NKWD. W walce padło 24 żołnierzy, wziętych do niewoli zakatowano na miejscu - pozostawiając zwłoki wszystkich "na żer ptactwu". Miejscowi pochowali ich w bezimiennej zbiorowej mogile, na której dopiero w 1990 r. postawiono krzyż ufundowany przez kombatantów NSZ. Teraz jest pomnik jak się patrzy. Bohaterom Cześć i Chwała!
Orłowo. Monument III Brygady Wileńskiej © skaut
Odjeżdżam z wierszem Artura Oppmana wyrytym na pomniku w Orłowie i tkwiącym w pamięci:

Na tę mogiłę, gdy składasz kwiat,
To tak, mój chłopcze, jakbyś go kładł
Na wszystkie groby, dawne i świeże,
Gdzie śpią za wolność legli żołnierze.

Stań tutaj, chłopcze, i uczyń ślub
Że będziesz zawsze kochał ten grób
I nie zapomnisz wspomnieć w modlitwach
Tych, co zginęli w najświętszych bitwach.


Gmina: Kowale Oleckie (1099).

Ublik

Niedziela, 4 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Przyszło nam spędzić kilka wakacyjnych dni na Mazurach. Bazę "założyliśmy" nad Jeziorem Buwełno nieopodal Cierzpięt, aczkolwiek formalnie (administracyjnie) zamieszkaliśmy w Ubliku. Nasza wynajęta miejscówka wygląda tak:
Ublik. Domek nad Jez. Buwełno © skaut
Tradycyjnym skautowym obyczajem po przybyciu na miejsce i rozlokowaniu się w domku, udaliśmy się na tzw. zwiad terenowy aby poznać najbliższą okolicę. Popularność roweru wśród najbliższych wzrosła, więc na przejażdżce towarzyszyli mi K. i J. na swoich rowerach. Okolica urocza - ale nie tak, jak na poniższej mapie. W naturze jeszcze ładniej.
Ublik. Mapa naiwna © skaut
Podstawowym celem zwiadu był dawny pałac rodu von Kullack-Ublick. Teraz pensjonat, mocno przebudowany po latach używania jako peerelowski ośrodek wczasowy. Kiedyś było inaczej ... 
Za Prusów rósł tu święty las Winse. Później przybyli Krzyżacy. Potem - jak podaje Orłowicz - dobra należały do Bęglewskich, a następnie Konarskich. Od 1680 aż do 1945 władali nimi von Kullak (Kułak?), którzy dodali do nazwiska drugi człon: Ublik. Fryderyk Wilhelm von Kullack-Ublick na przełomie XIX i XX w. był nawet posłem do Reichstagu, a w pałacu kwitło życie towarzyskie. Podobno - jak pisze Darski - gościł tu na polowaniach carski gubernator z nieodległej Łomży. Miejsce mocno chwalił wspomniany przez mnie i nieoceniony Orłowicz, wskazując że okolica to dla miejscowych był Aryser Schweiz (Orzyska Szwajcaria), ulubione miejsce mieszkańców Giżycka i Orzysza. Po 1939 r. nie było już tak kolorowo ... 
Ublik. Pałac © skaut
Pałac przejęło na swój pensjonat SS, a zła sława pensjonariuszy przeszła na to miejsce. Stało się ono Kaltenbornem upiornym esesmańskim zamczyskiem z "Króla olch" Michela Tourniera, więzionego jako jeniec w Prusach Wschodnich.
Czasy wilkołaków, miejmy nadzieję, minęły a my zatrzymujemy się na cmentarzyku dawnych właścicieli. Miejsce odnowione, łącznie z neogotycką bramą i figurami Jezusa, św. św. Piotra i Pawła. Podobno sowieccy sołdaci strzelali do nich gdy się tylko tu pojawili.
Ublik. Brama cmentarza © skaut
Groby na cmentarzu proste, ziemne. Krzyże "z epoki" - żeliwne, obecnie mocno przerdzewiałe. Kto pod nimi spoczywa można jednak bez trudu odczytać - żeliwny odlew daje możliwość wyczucia palcami kształtu liter. Nie ma tu jednak grobów tych Kullak-Ublicków, którym poświęcono tablicę na bramie:
in Memoriam / Kullak-Ublick / Friedrich Anton Robert 1883-1948/ Emma geb. von Below/1889-1931/Margarethe geb. Tiedtke/ 1898-1972/Fritz 1918-1939/ Gerd 1920-1941.
Można zgadywać, a może domyśleć się, że Fryderyk Antoni był ostatnim właścicielem. Pierwsza żona - Emma odumarła go w 1931 r., a następna - Małgorzata przeżyła o 24 lata. Jeszcze synowie (?) Fryderyka i Emmy: Fritz i Gerd. Gdzie i w jakich okolicznościach mógł umrzeć (zginąć) młody Niemiec w wieku poborowym w 1939 r., a zwłaszcza w 1941 r.? Po tej refleksji, zadumie, wędrówce po wspomnieniach, czas wrócić do żywych i "do bazy". Żwirówką wracamy na południe. Wiejska mazurska droga – raj dla graweli. Nasze zwykłe, też dawały radę.

Ublik. Droga do Cierzpięt © skaut

Toruń

Sobota, 27 lipca 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Po krótkim choć pracowitym dniu w Toruniu przyszła pora odpoczynku przed powrotem koleją do Warszawy. Spokojnie jadę przez most "do miasta". Tak się zawsze mówiło. Dla Toruńczyków (a więc dobrze temu, kto jest Toruńczykiem), miasto to obszar dawnego Starego i Nowego Miasta, a więc średniowiecznych lokacji. Wszystko inne nazywało się nazwami Przedmieść bądź osiedli: Jakubskie, Bydgoskie, Mokre, Bielany, Wrzosy, Rubinkowo. Podgórz wreszcie, który przecież do 1938 r. był samodzielnym miastem. Kierują się na Rynek, gdzie w cieniu Ratusza jem smakowity obiad, chłonąc gwar letniego popołudnia.
Toruń. Ratusz Starego Miasta © skaut
W drodze powrotnej zajeżdżam jeszcze na moment do Dybowa, gdzie na filarze mostu drogowego widzę m. in. taki napis:
Toruń. Lubię piątki, soboty i sztukę © skaut
Później to już tylko na dworzec główny. Wyremontowany, odszykowany, aczkolwiek żal dużej hali kasowej, tak typowej dla pruskich dworców budowanych w 2. połowie XIX-wieku. Tym nie mniej modernizację całości dworca ocenić należy in plus. Cieszy zostawienie artefaktu w postaci małego szlabaniku, który, podnoszony i zamykany ręcznie przez dróżnika, rozdzielał kiedyś przejście z peronu 1. na 2.
Toruń główny (dworzec ) © skaut
Do Warszawy wracam wygodnym flirtem, chyba najlepiej obecnie przystosowanym do przewozu rowerów pociągiem. Gdzie obok wieszaków na rowery zajmujących ok. 1/2 wagonu są miejsca siedzące dla rowerzystów.



Do Torunia przez Górzno

Piątek, 26 lipca 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Nie zerwałem wszystkich nitek, jakie mnie łączyły z Toruniem. Miastem moich rodziców, mojego dzieciństwa i młodości. Od czasu do czasu wracam tam z nostalgią. Tegoroczny letni wyjazd połączyłem z wycieczką rowerową. Znowu hybrydowo: do Działdowa koleją, dalej na rowerze. Wsiadam do składu Kolei Mazowieckich na Dworcu Zachodnim (tzw. Peron 8). Przez wiele lat był to odrębny przystanek Warszawa Wola, ale PKP się wycwaniło i aby nie wypisywać podróżnym gratisowych biletów w pociągu (przystanek nie miał kasy), przemianowały go na Peron 8 Warszawy Zachodniej, choć do samego dworca będzie kilkaset metrów, a licząc przejście pod torami do głównej hali, może i kilometr. Pociąg niemiłosiernie zatłoczony - wakacje, początek weekendu. Dolny pokład w piętrowym wagonie wręcz zawalony rowerami. Mój przyciśnięty do ściany przez osakwione bicykle ledwo był widoczny. Z ulgą wydostaję się na peron w Działdowie. Dworzec jakby nowy. Nawet nie pamiętam jak wyglądał przed laty, choć to z niego zaczynałem kiedyś, w 1995 r. moją przygodę z wycieczkami rowerowymi. Wiaduktem przejeżdżam nad torami i za chwilę jestem już za miastem.
Działdowo. Dworzec © skaut
Cisza i spokój towarzyszą mi w zasadzie aż do Torunia. Pomiędzy Działdowem a Lidzbarkiem więcej pól niż lasów, ale za Lidzbarkiem proporcje się odwracają. Lasy Lidzbarsko-Górzeńskiego Parku Krajobrazowego dają wytchnienie. Krajobraz mocno pofalowany, liczne jary, jeziorka, oczka wodne oraz strumienie dają złudzenie jakiejś czarodziejskiej krainy. Mijam Gutowo z reliktem dawnej stacji kolejowej (Gutowo Pomorskie). 
Gutowo Pomorskie (nieczynna stacja na linii kolejowej 208) © skaut
Żal patrzeć na zarastające perony. I pomyśleć, że jeszcze za mojej pamięci jeździły tędy pociągi do Chojnic (!). Aż szkoda takiego łącznika, dzięki któremu wcale sprawnie można się było przedostać z Warszawy w Bory Tucholskie. Podobno linia ma być reaktywowana, ale sądząc po stanie infrastruktury, odcinek Brodnica - Działdowo przywrócony zostanie do ruchu na samiuśkim końcu. O ile w ogóle.
Zarastająca linia kolejowa nr 208 (odc. Działdowo-Brodnica) © skaut
Za Bartniczką obieram kierunek na południe. Tam ostatnie kilometry Parku Krajobrazowego wprowadzają mnie do Górzna. Położone na skraju Mazowsza, Kujaw i Pomorza urzeka swoim urokiem. Zdaje się być takim Szczyrkiem albo Wisłą w miniaturze, przeniesionymi o kilkaset kilometrów na północ.
Górzno i górski krajobraz © skaut
Za jasności dojeżdżam jeszcze do Świedziebni, a dalej przy zapadającym zmierzchu jadę wśród rolniczego krajobrazu na zachód i południowy zachód. Omijam Rypin i na zachód od tego miasta wjeżdżam na stosunkowo ruchliwą DW 534. Zwiększony ruch samochodowy rekompensuje mi znakomity asfalt i porządne oznakowanie poziome, w tym "kocie oczy" w osi jezdni, które sprawiają, że droga się nie nudzi. Jest ciepła letnia noc, gdy wjeżdżam do Golubia - Dobrzynia, a w zasadzie tylko do Dobrzynia, gdyż Drwęcy nie przekraczam. Dawna granica na tej rzece (pomiędzy Państwem Zakonu Krzyżackiego a Królestwem Polskim, Królestwem Prus i Cesarstwem Rosyjskim) utrzymała się w podziale administracji kościelnej. Północny Golub należy do diecezji toruńskiej, a południowy Golub do diecezji płockiej. Do niej należy też parafia św. Katarzyny Aleksandryjskiej, której klasycystyczny kościół mijam w drodze na południe w kierunku Lipna. Droga znana z brevetów i nieukończonego Maratonu Północ - Południe w 2017 r. Teraz na szczęście nie leje.
Golub-Dobrzyń (Dobrzyń nad Drwęcą). Kościół św. Katarzyny © skaut
Bocznymi drogami docieram do Dobrzejewic, gdzie nolens volens muszę skorzystać z "krajówki". Na szczęście około północy ruch na DK 10 jest niewielki, a wygodne szerokie pobocze daje jako taki azyl przed wyprzedzającymi samochodami. Wreszcie witam Toruń. Jazda już nie jest taka łatwa, z uwagi na liczne drogi dla rowerów, światła i inne miejskie przeszkody. Dopiero od nowego Mostu im. gen. E. Zawackiej odzyskuje płynność jazdy i sensownie pociągniętymi, asfaltowymi (!) DDR-ami dojeżdżam na Stawki, gdzie przyjdzie mi przenocować.

Zaliczone gminy: Płośnica (1089), Lidzbark (1090), Bartniczka (1091), Górzno (1092), Świedziebnia (1093), Wąpielsk (1094), Ciechocin (1095), Czernikowo (1096), Obrowo (1097), Lubicz (1098). 


Nowinka

Niedziela, 14 lipca 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
W okolicach Augustowa jeździłem na rowerze już cztery razy. Po raz pierwszy w 2012, gdy kończyłem Rajd Dookoła Polski, a po raz ostatni z końcem czerwca bieżącego roku podczas Pierścienia Tysiąca Jezior. Tak się jednak złożyło, że w czasie tych wycieczek pominąłem gminę Nowinka, która świeciła białą plamką na mapce wśród zieleni zaliczonych gmin Suwalszczyzny.
Nadarzyła się jednak okazja, której nie mogłem przepuścić. Weekendowy wyjazd do Augustowa. Wprawdzie nie rowerowy, ale od czego jest bagażnik w samochodzie i składany rowerek?
W niedzielny poranek, nieopodal restauracji "Albatros", tak tej od Beaty wsiadłem na składaczka i po bruku ulicy Mostowej przejechałem na drugi brzeg Netty.
A dalej już "starą ósemką", czyli obecną DW 662. Aż do rogatek miasta jadę w miarę wygodną drogą dla rowerów. Mijam dawny kompleks koszarowy, w którym przed wojną stacjonował 1 Pułk Ułanów Krechowieckich im. płk Bolesława Mościckiego i d. kościół garnizonowy (obecnie pw. MB Częstochowskiej).
Za Augustowem drogę wytyczono carską manierą "od linijki", tak więc trzeba było przejechać długą prostą wśród lasów oraz nielicznych łąk i pól. Pozostałością dawnej krajówki są szerokie pobocza, którymi zasadniczo jechałem tam i z powrotem. Prosty przebieg drogi, wcale nie oznacza płaskiej wycieczki. Wprawdzie podjazdy były długie i łagodne, ale wyraźnie sygnalizowały zbliżanie się do bardziej pofalowanej okolicy Suwałk. 
A Nowinka? Nowinka jak Nowinka. Wieś po prostu. Dojechałem pod Urząd Gminy, utrwaliłem jego widok na fotografii i ruszyłem w drogę powrotną.
Sama Nowinka nie jest przedmiotem jakichś szczególnych opracowań. Przynajmniej ja ich nie znalazłem. W przewodniku K. i T. Krzywickich, Suwalszczyzna i Zaniemenie, wyd. Agencja TD Białystok 2001 znalazła się następująca wzmianka: "Duża wieś. Stacja benzynowa, restauracja, ośrodek zdrowia, apteka." Więcej informacji zawiera niszowy przewodnik Ireny i Wojciecha Baturów, Po ziemi augustowskiej, wyd. Hańcza Suwałki 1997
Powstała ona przed 1731 rokiem jako przedmieście zakładanej wówczas Szczebry. Karierę administracyjną zapewniło jej środkowe położenie pomiędzy ośrodkiem królewskim Szczebra a prywatną Olszanką. Od reformy uwłaszczeniowej w 1864 roku była więc siedziba gminy Szczebra-Olszanka (do 1954 r.) potem gromady. Powołana w 1974 r. gmina przyjęła nazwę wsi. Władze urzędują w specjalnie wybudowanym na ten cel w okresie międzywojennym dworku. Nowymi inwestycjami są budynek pocztowy i szkoła.
Nowinka. Urząd Gminy © skaut
Augustów budził się już do życia. Muszę dodać, że poza reprezentacyjnym "rynkiem", tzn. pl. Zygmunta Augusta, miasto tak jakby zaspało czas przemian. Widać, że coś zrobiono w l. 90-ych, po których został koszmarny "nautilus" informacji turystycznej na wspomnianym placu, ale poza tym biednie. Jak na popularną miejscowość wczasowo-turystyczną - nie sprawia takiego wrażenia.

Augustów. Widok z pl. Zygmunta Augusta w kierunku wschodnim. © skaut
Gmina: Nowinka (1088)

Muzeum Romantyzmu

Niedziela, 23 czerwca 2019 · Komentarze(3)
Kategoria Wycieczki
Trasa: Ciechanów - Kąty - Opinogóra Górna - Długołęka - Zielona - Żbiki - Bogate - Płoniawy Bramura - Chodkowo Kuchny - Karwacz - Przasnysz - Golany - Turowo - Kołaki Budzyno - Przedwojewo - Ciechanów
Niedzielna wycieczka, dla ukojenia ducha. Do Ciechanowa docieram koleją - wygodny dojazd "piętrusem" Kolei Mazowieckich. Nie zatrzymuję się na długo w stolicy ziemi ciechanowskiej, tylko - jak najprędzej - staram się wydostać z miasta. Planowanie wycieczki na komputerze sprawiło, że w realu fragment przejechałem żwirowanymi alejkami przez park. Z Ciechanowa wyjeżdżam formalnie zamkniętą, z uwagi na remont, ul. Kącką. Długa, prosta droga z nowym asfaltem prowadzi mnie przez Kąty do Opinogóry. Tu znowu park, ale jaki! Posiadłość Krasińskich. Niestety oglądam tylko z zewnątrz. Znać hojność samorządu Mazowsza. Wszystko eleganckie, zadbane.
Opinogóra. Muzeum Romantyzmu © skaut
Przez chwilę zatrzymuję się przy pomniku naszego Trzeciego Wieszcza. Jak się okazuje, jest to jedyny pomnik Zygmunta Krasińskiego w Polsce. Gdzie mu tam do Mickiewicza ("my wszyscy z Niego"), czy nawet Słowackiego. Ale pomnik, moim zdaniem zgrabny. Nie prowadzi nas za sobą, jak Adam z Krakowskiego Przedmieścia w płaszczu pielgrzyma. Nie wystawia piersi przeciw wrogom, jak Juliusz na Pl. Bankowym. Nie. hr. Zygmunt, siedzi. siedzi i myśli nad naszym losem.
Opinogóra. Hr. Zygmunt Krasiński w Parku © skaut
Rzucam jeszcze okiem na śliczny, klasycystyczny kościół, położony obok parku. W krypcie pochowano Krasińskich, w tym Zygmunta. Nie doczekał Wawelu.
Opinogóra. Kościół © skaut
Dalsza droga przez urokliwe, mazowieckie wioseczki, pola i lasy. Nawrót trasy, w kierunku Ciechanowa przypada już w gminie Krasnosielc.
Gmina Krasnosielc © skaut
Dalej, już w kierunku zachodnim, wyjątkowo ruchliwą DW 544 do Przasnysza. W mateczniku rowerów "Kross", chwila na rynku, poświęcona uwiecznieniu na zdjęciu XVIII-wiecznego ratusza.

Przasnysz. Ratusz © skaut
Ostatni odcinek, ruchliwymi drogami wojewódzkimi: DW 617 i DW 616 do Ciechanowa. Na peron wbiegam, stukając spd-ami niedługo przed odjazdem pociągu.

Gminy: Opinogóra Górna (1078), Płoniawy Bramura (1079), Krasnosielc (1080) i Czernice Borowe (1081).

Na zachód od Mławy

Wtorek, 11 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Trasa: Mława - Trzcianka - Wola Szydłowska - Wyszyny Kościelne - Wiśniewo - Podkrajewo - Bogurzyn - Liberadz - Szreńsk - Ługi - Sadłowo Parcele - Bieżuń -  Skrzeszewo - Swojęcin - Poniatowo - Żuromin - Lubowidz - Osówka - Zielona - Kuczbork Osada - Lipowiec Kościelny - Borowo - Łomia - Mława

Ładna pogoda i zamiar złapania albo wręcz odzyskania równowagi duchowej skłoniły mnie do wycieczki na północno-zachodni skraj województwa mazowieckiego. Jechać tam na rowerze spod domu wydało mi się bezsensowne, stąd pomysł na wycieczkę "hybrydową", tzn. przejazd pociągiem do Mławy, a następnie rowerowa pętla kończąca się w tym mieście. Pierwsza część hybrydy, to epizod jazdy SKM-ką do Warszawy Stadion, następnie przejazd rowerem do Warszawy ZOO i znowu pociągiem, tym razem Kolei Mazowieckich do Mławy. Poza wydłużonym czasem oczekiwania na pociąg do Mławy, na razie nic nie zakłócało mojego spokoju.

Poranek na Dworcu ZOO (Warszawa ZOO) © skaut
W Mławie wysiadam na stosunkowo "młodej" stacji Mława Miasto. Wyjeżdżam z miasta się w kierunku południowo-wchodnim, aby nie uchybić gminom: Szydłowo i Stupsk. Mijam intrygującą wieżę radiową "Mława Szydłówek" i pod wiatr(!) jadę na południe. droga wojewódzka [615] ruchliwa, ale daję radę. Odbicie na zachód, w lokalne wiejskie drogi sprawia, że ruch drogowy prawie zanika.
Za Wiśniewem niestety znowu kieruję się na południe. Niestety, gdyż dziś wiatr postanowił nieco mocniej powiać z południa i południowego wschodu. Na tym odcinku, za Bogurzynem niebezpieczna sytuacja. Jadąca z naprzeciwka osobówka, prowadzona przez kobietę, postanowiła wyprzedzać, nie zważając na mnie. Salwowałem się ucieczką na żwirowe, wąziuteńkie pobocze. Niewiele brakowało, a wylądowałbym w rowie. Mam wrażenie, że w ogóle mnie nie widziała - mimo żółtej koszulki i takiegoż kasku. Za Liberadzem droga odbija bardziej na zachód, stąd wiatr mam już lekko "pod łokieć". Jest już spokojniej. W małym sklepiku uzupełniam zapasy wody, która w gorący, czerwcowy dzień jakoś szybko znika z bidonów.
Wjeżdżam do Szreńska. Chociażby dla tego miasteczka warto było wybrać się na wycieczkę. 
Urządzam sobie króciutki postój na rynku, z którego podziwiam przepiękny gotycki kościół św. Wojciecha. Zachodnia fasada budynku i sygnaturka na dachu - barokowe. Podobno w pobliżu znajduje się kamień, na którym odpoczywał św. Wojciech, co tłumaczyłoby wezwanie tej świątyni. Nie jest strzelista jak gotyckie kościoły Pomorza. Raczej przysadzista, ale zgrabnie proporcjonalna.
Szreńsk. Kościół św. Wojciecha © skaut
Dalsza droga, aż do Bieżunia w kierunku południowo-zachodnim, niestety pod wiatr i po słabym raczej asfalcie. W Bieżuniu krótki odpoczynek na rynku połączony z konsumpcją lodów i oglądaniem narożnego domu, w którym umieszczono Muzeum Małego Miasteczka. Muzeum zwiedzałem kiedyś "przy okazji" zwiedzania skansenu w Sierpcu (jest jego oddziałem). Z tego, co pamiętam ma ciekawą ekspozycję eksponatów farmaceutycznych i dużo lokalnych "ciekawostek". Muzeum ma ambicję być takim lokalnym ośrodkiem kulturotwórczym. Nie mnie przyjezdnemu to oceniać, ale panie kustoszki robiły na mnie wówczas bardzo dobre wrażenie.
Bieżuń. Muzeum Małego Miasta © skaut
Za Bieżuniem mam wreszcie wiatr w plecy. Odcinek zachodnim brzegiem Wkry, pustymi wiejskimi drogami, po całkiem gładkim asfalcie wspominam z przyjemnością. Mniej przyjemne były uderzające w nozdrza zapachy ferm drobiu. Okolice Mławy, to podobno ważniejsze skupisko nowoczesnej hodowli drobiu, której Polska jest europejskim potentatem.
Za Żurominem jadę dalej na północ, aż do Lubowidza, gdzie następuje umowne odwrócenie kierunku jazdy w celu zamknięcia dzisiejszej pętli. Niestety znowu wiatr nie pomaga. Dodatkowo wcale nie jest tak płasko, jak w innych częściach Mazowsza. W Zielonej włączam się w DW 563. Przejeżdżam Kuczbork Osadę i Lipowiec Kościelny, ostanie już gminy powiatu mławskiego. W Lipowcu krótki postój na utrwalenie fotograficzne kościoła św. Mikołaja i dalej już przez lasy, boczną drogą do Mławy. 
Lipowiec Kościelny. Kościół św. Mikołaja © skaut

Gminy: Szydłowo (1069), Stupsk (1070), Wiśniewo(1071), Szreńsk (1072), Bieżuń (1073), Żuromin (1074), Lubowidz (1075), Kuczbork-Osada (1076), Lipowiec Kościelny (1077).