Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2015

Dystans całkowity:800.29 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:32:56
Średnia prędkość:24.30 km/h
Maksymalna prędkość:61.20 km/h
Suma podjazdów:2040 m
Maks. tętno maksymalne:173 (93 %)
Maks. tętno średnie:151 (81 %)
Suma kalorii:33339 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:61.56 km i 2h 32m
Więcej statystyk

Warszawa - Józefów

Czwartek, 30 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Odebrałem szosówkę z serwisu. Niestety naprawa piasty tylnej ma charakter tymczasowy. Serwisman nie daje gwarancji, że będzie długo sprawna. Nie chciał nawet określić szacunkowego dystansu, który mogę przejechać jeszcze z tą piastą. Czeka mnie wymiana - jeżeli nie całego koła, to przynajmniej piasty. Powrót do domu nawet przyjemny. Jechałem w "cywilnym" ubraniu, stąd prędkość może nie oszałamiająca.

Miejskie przejazdy

Poniedziałek, 27 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Krótko: na stację kolejową w Józefowie Warszawa Powiśle - praca, praca - serwis rowerowy. Po niedzielnej wycieczce cos straszliwie chrupie w napędzie. Podejrzewam, że nawaliła piasta w tylnym kole.

Łowicz - Warszawa

Niedziela, 26 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Po ubiegłotygodniowej wycieczce z Poznania do Łowicza pozostał niedosyt. Nie przejechałem wszakże zaplanowanego dystansu do samej stolicy. Dlatego dzisiaj postanowiłem tę lukę zapełnić wycieczką z Łowicza do Warszawy. Pobudka o 3:30, po której dałem sobie 15 minut na poranną toaletę, ubranie się, zapakowanie i wyjście z domu. O dziwo - udało się. Wychodzę w ciepłą noc i na rozgrzewkę kilkanaście kilometrów rowerem do Warszawy Wschodniej, aby się załapać na pierwszy poranny pociąg do Łowicza, który odjeżdża o 4:48. Przejazd byłby nawet miły, gdyby nie czerwona fala sygnalizacji świetlnej na ul. Grochowskiej. Zatrzymywałem się na światłach w sumie z 5 razy. Pomimo to na dworcu jestem 10 minut przed odjazdem pociągu. Zdążyłem jeszcze kupić bilet w kasie i pogawędzić chwilę z kierownikiem pociągu. Sam przejazd pociągiem dłużył się niemiłosiernie. Najpierw chciało mi się spać, potem - jeść. Do Łowicza dojechałem o 6:25 zjadłszy po drodze banana i przygotowaną w domu kanapkę.
Właściwą wycieczkę rozpoczynam w miejscu zakończenia poprzedniej, tzn. przed dworcem w Łowiczu. Nie jadę jednak DK 92 w kierunku Warszawy, tylko kieruję się DK 70 na Skierniewice, aby po kilkunastu kilometrach odbić z niej na Nieborów i Bolimów. Drogi puste. Zarówno "siedemdziesiątka", jak i lokalne drogi w mazowieckim interiorze.
Droga z Nieborowa do Bolimowa obsadzona zabytkową aleją, na razie smuci szarymi kikutami bezlistnych drzew. Fotografuję (z zewnątrz) Pałac w Nieborowie i Kościół w Bolimowie. Za Bolimowem wjeżdżam na teren województwa mazowieckiego. Na moment odbijam z "mojego" szlaku prowadzącego do Błonia i Ożarowa, aby zobaczyć drewniany kościół w Kurdwanowie (ładny) i przy okazji "zaliczyć" gminę Nowa Sucha. Szymanów znany z żeńskiego liceum i gimnazjum sióstr Niepokalanek, a także mąki szymanowskiej omijam "obwodnicą" po świeżo wytyczonej ścieżce rowerowej (bauma). Z daleka nad dachami wsi widać podwójne wieże kościoła, a wieś otaczają liczne cieki wodne wpadające do rzeczki o uroczej nazwie Pisia (dopływ Bzury). Dalej przez wieś o nazwie Kaski i Płochocin do Błonia. Z Błonia przez Rokitno (ciekawy, aczkolwiek o przyciężkiej bryle kościół) i za Święcicami wjeżdżam na DK 92. Odcinek Michałówek - Ożarów upstrzony znakami zakaz jazdy rowerem, którym nie towarzyszy jednak widoczne ścieżki rowerowe. Jak tu jeździć, jak żyć?
Z kronikarskiego obowiązku odnotuję, że zaraz po wyjeździe z Łowicza poczułem na twarzy pierwsze krople deszczu, ale przez większość drogi nie był zbyt uciążliwy. Ot takie kapanie, dopiero za Ożarowem nasilił się tak, że przybrał postać regularnego opadu. Nie chciało mi się zatrzymywać i odziewać w kurtkę przeciwdeszczową, bo było nad wyraz ciepło. Zwłaszcza, że Warszawa była na wyciągnięcie ręki. Wprawdzie tablica za Ożarowem wskazywała bodajże: "Warszawa 25 km", ale po chwili już było widać wieżowce Woli, w tym najwyższy chyba ciągle wzniesiony onegdaj przez Daewoo. Jeszcze tylko Bronisze, Mory i już Warszawa. Bemowo, Wola i kończę wycieczkę na Rondzie Daszyńskiego. Zbiegam na stację metra i dopiero teraz czuję jak jestem mokry. Ludzie też jakoś tak dziwnie na mnie patrzą. To pewnie z powodu pasma błota, ciągnącego się na moim "tyle" od kasku, poprzez plecy i kończącym się na siedzeniu. Widzę, że i nogi mam jakieś taki "szare". W kilka minut jestem na stacji Warszawa Stadion, przesiadka na Wschodnim do SKM-ki w kierunku Otwocka i mogę zjeść drugą kanapkę zabraną na wycieczkę. Kolejką jadą zawodnicy na "Mazovię", jakiś dowcipny pokazuję na moją kolarzówkę i pyta, czy startuję razem z nimi? No nie. Kilkanaście minut po jedenastej siadam z rodziną do śniadania.
(Zaliczone 6 nowych gmin, w tym Baranów, co powoduje, że powiat grodziski mam już cały).
Mapki:

Zdjęcia:
Do Nieborowa w lewo (DK 70) © skaut
Nieborów. Pałac © skaut
Zabytkowa aleja Nieborów - Bolimów © skaut
Bolimów. Kościół pw. Św. Trójcy © skaut
Kurdwanów. Kościół pw. Przemienienia Pańskiego © skaut
Rokitno. Kościół pw. Wniebowzięcia NMP © skaut
Warszawa. Rondo Daszyńskiego © skaut

Miasto

Sobota, 25 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Z Młodym po bułki do piekarni. Dla Niego debiut na rowerze w roli "użytkowej" On na animatorze, ja na operatorze.

Warszawa-Józefów

Piątek, 24 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Do pracy i z powrotem. Po południu letnia pogoda. Wieczorem pojeździłem jeszcze z Juniorem po mieście. Młodemu coraz lepiej idzie jazda na rowerku.

Józefów - Warszawa

Czwartek, 23 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dojazd do pracy i powrót do domu. Pogodnie, po południu wręcz ciepło. Zachodni, wyraźnie odczuwalny wiatr. Rano przeszkadzał, po południu - pomagał. Korekta ustawień siodełka i kierownicy po serwisie.

Do domu

Środa, 22 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Odbierałem dziś rower z serwisu. Dostał nowy napęd, linkę przerzutki, klocki hamulcowe, łożyska. Należała mu się ta kuracja. Do domu wróciłem więc rowerem z Warszawy, w tempie spacerowym.

Poznań - Łowicz

Niedziela, 19 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Poznań
Skautowa powinność zawiodła mnie w piątek (17.04.2015) do Poznania, gdzie w szacownych murach I LO im. K. Marcinkowskiego, zwanego pieszczotliwie "Marcinkiem" odbywał się Zjazd Strategiczny ZHR. Wyjazd poza Warszawę zrodził w mej głowie pomysł, aby wykorzystać to rowerowo. Przejazd "tam" raczej odpadał z tej racji, że jechałbym po pracy, przez całą noc, a w efekcie przez sobotę byłbym nieswój - mówiąc eufemistycznie. Ale z powrotem, czemu nie? W efekcie odpowiednio wcześnie kupiłem bilet na IC i za całe 49 zł przejechałem w 2,5 h do Poznania wraz z rowerem. Pociąg był międzynarodowy - do Berlina i Oberhausen, w związku z czym w wagonie "niemieckim" było wystarczająco dużo miejsca na rowery (8 wieszaków). Rower jechał tylko jeden. Mój. W Poznaniu chwila konsternacji z uwagi na rozkopy w okolicy dworca, ale jakoś się z nich wygrzebałem i po paru minutach wylądowałem w "Marcinku". Cała sobota zeszła mi na udziale w wymienionej "imprezie", poza krótkim wyjściem na wieczorną mszę do pobliskiego kościoła pw. Św. Michała. Z zewnątrz OKROPNY. W środku - lepiej. Widać wielkopolskie umiłowanie do ładu i porządku.
Zimny poranek
Niedzielną pobudkę ustawiłem sobie na 5:00. Zanim się ogarnąłem (mycie, picie, jedzenie, pakowanie) zleciała godzinka. Chwilę po 6-ej startuję spod szkoły. Założenie było takie, aby dojechać do Warszawy, co dałoby w sumie 300 km. Na razie pogubiłem się jednak w Poznaniu. Nie tyle, żeby to nazwać pobłądzeniem, ale z powodu tych rozkopów przejechałem przez miasto nie tą drogą, co sobie wyznaczyłem. Po prostu nie ustawiłem się na właściwym pasie jezdni, a dalej to już poszło. Ani na chwilę nie straciłem orientacji, gdzie jestem i po kilkunastu minutach jechałem już "starą dwójką", czyli obecnie DK 92 w kierunku Warszawy, aczkolwiek tablice kierunkowe w Poznaniu uparcie informowały, że droga prowadzi do Wrześni. Dodam tylko, że miałem ewidentnie "czerwoną falę", gdyż, aż do wyjazdu z miasta cierpliwie czekałem na wszystkich skrzyżowaniach na zielone.
Pusta droga
DK 92 była jak wymarła. Zapewne z powodu niedzieli, pory dnia, ale też otwarcie autostrady swoje zrobiło. Większy ruch zauważyłem tylko około dziesiątej, a później dopiero po piętnastej, ale i tak był prawie niezauważalny. Za Swarzędzem dojrzałem nadjeżdżających z naprzeciwka dwóch kolarzy. Machnąłem im ręką i tyle ich widziałem. Korzystne dla rowerzystów przeniesienie ruchu na A2 spowodowało też widoczne zamieranie przydrożnych interesów. Wiele stacji benzynowych, zwłaszcza tych niesieciowych zamkniętych na głucho. Przejeżdżałem tą drogą dwukrotnie samochodem w latach 90-ych i wtedy tętniła życiem i nieustającym potokiem pojazdów. A teraz? Takie Krośniewice będące centralnym skrzyżowaniem Polski, z uwagi na krzyżujące się tu DK1 i DK2, teraz - jeszcze  po wybudowaniu obwodnicy miasta przypominają Chłodnicę Górską z filmu "Auta".
Krótkie postoje
Ciągle się uczę, aby nie tracić czasu na niepotrzebne postoje i przestoje. Pierwszy wypadł we Wrześni. Zjechałem z głównej, jeszcze dwupasmowej, drogi i przejechałem przez miasteczko. Zrobiłem zdjęcie kościoła i ryneczku - w końcu to wycieczka, kanapka w rękę i jadę dalej. Za miastem "92" to już jednopasmówka (uwaga bez szerokiego pobocza, aż do Goliny). Za to przed Strzałkowem ciąg pieszo-rowerowy, który urywa się za tą miejscowością. Jakiś dysonans pomiędzy jej dewizą "właściwy kierunek" i stojącym obok znakiem zakaz ruchu rowerów. Kolejny krótki postój przy wjeździe do Konina. Na tyle, aby zrobić zdjęcie tablicy z nazwą miasta. Szybki przejazd przez Konin. Na stadionie mają jakąś giełdę czy bazar, bo tylko tam widziałem większe skupienie ludzi. Wyjazd po śmiesznych hopkach, trochę przypominających drogę Gorlice - Dukla. Kolejny postój z krótkim siedzeniem na ławeczce wypadł w Kole. Znowu zjechałem z głównej, zatrzymałem się pod ratuszem. Kanapka, banan, picie, parę zdjęć i jadę dalej.
Podstępna pogoda
Pogoda w zasadzie mi sprzyjała. Przede wszystkim było zimno, ale na to byłem przygotowany zabierając zimowy strój: długie spodnie i kurtkę softshelową, pełne rękawiczki, ciepłe skarpety i dwa buffy, jeden pod kask, drugi na szyję. Nawet miałem pokrowce na buty, ale ich nie wyciągałem z podsiodłówki, choć początkowo zimno było w palce od stóp. Pierwsze trzy godziny w pełnym słońcu, następnie około 2 godzin pod zachmurzonym niebem i dalej znowu w słońcu. Wiatr wiał z zachodu i północnego zachodu i zasadniczo mnie popychał. Gorzej było tylko na odcinku Koło - Kłodawa, gdzie droga odbija w kierunku pn-wsch i wiatr stał się przez to bardziej boczny, a ja jechałem w jakimś dziwnym ukosie. Na tyle mnie to zirytowało, że zatrzymałem się w Kłodawie na Orlenie, gdzie zrobiłem sobie kwadrans relaksu: espresso, cola + woda do bidonów. Za Kłodawą wyjechałem z województwa wielkopolskiego i wjechałem do Łódzkiego. Wspomniane Krośniewice "zdobyłem" z południowej flanki, tzn. nie pchałem się na obwodnicę tylko wjechałem bocznymi, wiejskimi drogami.
"Och Kutno! Okrutne Kutenko!"
Co jest w tym Kutnie, że ono nieraz jak nożem utnie. W niedzielę ucięło mi plan jazdy do "samej Warszawy". Z trasy wysyłałem od czasu do czasu sms-owe meldunki do żony. W Kutnie, w czasie (zasłużonej) przerwy obiadowej w McD wybiegł mi naprzeciw zwrotny sms od żony, z którego wynikała delikatna sugestia ukryta w pytaniu, czy zdążę na wspólną kolację w domu? Przekalkulowałem w głowie dystans, czas potrzebny na jego pokonanie i jeszcze konieczność jazdy do Józefowa i wyszło, że zejdzie mi jeszcze z 5 godzin (co najmniej). Trochę późno. Z rozkładu jazdy wynikało zaś, że z Łowicza mogę mieć bezpośredni pociąg do Józefowa i na ósmą wieczorem mogę być w domu. Pokusa okazała się nieodparta. Do Łowicza ok 45 km przejechałem już "na luzie", wiedząc, że mam jeszcze zapas czasu. Na dworzec przyjechałem na 25 min. przed odjazdem pociągu. Jak się okazało było to akurat "na styk", gdyż musiałem odstać w dłuuugiej kolejce do biletomatu. Pani w okienku z wiadomych tylko sobie powodów biletów nie sprzedawała. Elektryczny Zestaw Trakcyjny Kolei Mazowieckich wtoczył się na stację, zapakowałem się z rowerem i spędziłem nudne 2 h i 22 min. w pociągu. Zmarzłem tak naprawdę dopiero w nim. Za to w domu ciepłe przyjęcie przez najbliższych. Zjedliśmy razem kolację i jeszcze młodemu poczytałem rozdział z przygód Baltazara Gąbki. Zasnąłem niedługo po tym, jak uczestnicy wyprawy dowiedzieli się, że przed wjazdem do Kibi-Kibi trzeba najpierw wyprawić się do Cynamonii...


W sumie jestem z wycieczki zadowolony, chociaż skończyłem ją wcześniej niż planowałem. Ale wyszedł mi najdłuższy (na razie) dystans w tym roku i nazbierałem kolejnych 25 nowych gmin do kolekcji.
Mapka z trasą:

Kilka ilustracji:
Marcinek w porannym słońcu (I LO Poznań) © skaut
Września. Kościół pw. Wniebowzięcia NMP i św. Stanisława (fara) © skaut
Strzałkowo. Jakiś dysonans pomiędzy dewizą miejscowości, a znakiem drogowym © skaut
Koło. Widok ul. Mickiewicza z Rynku © skaut
Pusta DK 92 w niedzielne popołudnie (okolice Łowicza) © skaut
Łowicz Główny. Na dzisiaj wystarczy © skaut

Miejskie przejazdy

Piątek, 17 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Józefów, Warszawa i Poznań.
Rano rowerem przez Józefów na stację kolejową i przejazd KM do Warszawy. Dalej rowerem do pracy. Po południu na Dworzec Centralny. Przejazd IC do Poznania i króciutki przejazd przez rozkopane okolice poznańskiego dworca kolejowego.

Do Warszawy - do pracy

Wtorek, 14 kwietnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dziś tylko w jedną stronę. Silny, przeciwny wiatr. Z tego powodu nie jadę koroną (przeciwpowodziowego) Wału Miedzeszyńskiego, ale chowam się za meblościanki, tj. ekrany akustyczne po drugiej stronie drogi. Na moście już się tak nie dało. Zauważalnie znacznie więcej rowerzystów na drodze. Po południu Operator poszedł do serwisu, na generalną terapię i wymianę zużytych elementów. Do domu wróciłem kolejką, z kaskiem pod pachą i sakwą w drugiej ręce.