Za dwa tygodnie Maraton Podróżnika, a tu nic nie pojeżdżone. To znaczy trochę było, ale żeby tak coś więcej niż 100 km, to już nie. Wszystko przez ta epidemię. Aby zobaczyć jak się czuję na rowerze zrobiłem trochę dłuższą trasę, przy okazji zaliczając kolejne gminy - już na Ziemi Lubelskiej. Bardzo spokojna niedziela. Pomimo drugiej tury wyborów. Wybrałem się z samego rana i to w taki sposób, że rowerem zajechałem pod lokal wyborczy, oddałem głos i dalej ruszyłem na wycieczkę. Najpierw serwisówkami przy S17 do Kołbieli. Niektóre z nich to "serwisówki-grawelówki" tak, jak na załączonym obrazku:
Prace jeszcze trwają, więc pewnie niedługo będą już "szosówki". W Kołbieli wjeżdżam w nigdy dotąd niściąe objechaną drogę w kierunku Woli Sufczyńskiej. Bardzo ładne okolice Radachówka i dalej w górę Świdra. W Stoczku Łukowskim robię sobie przerwę na Orlenie. Zimny napój, zapiekanka, espresso, lody. Gdy zalegam na trawniku, DK 76 śmiga grupka kolarzy. Bardzo "pro". Nawet na mnie nie spojrzeli. Za Stoczkiem, po lewej stronie pomnik bitwy Powstania Listopadowego; Jak to się śpiewało? Grzmią pod Stoczkiem armaty.
Z przyjemnością podróżuję bocznymi drogami przez Turzec, Aleksandrów, Osiny. Punktem zwrotnym podróży jest miejscowość Krzywda. Dobra nazwa jak na dzień wyborów. Któryś z kandydatów pewnie tak odbierze wieczorny werdykt obywateli.
Trochę zaskakujące zważywszy, że powieściowe dzieje toczą się w okolicach Kalińca, tj. Kalisza. Podobno jednak tutaj kręcono film w reż. J. Antczaka. W Żelechowie otwiera się na mnie (neo)barokowa fasada kościoła. Stoi na wyniesieniu, co wywołuje ciekawy efekt wizualny. Chyba jakiemuś żartowi zawdzięcza miasteczko położenie kościoła w rozwidleniu ulic: Krótkiej i Długiej.
Z Żelechowa cały czas na zachód, aż do Wisły. Dalej już objechaną drogą 801 do domu. W Sobiekursku z radością wjeżdżam na lokalne drogi przez Brzezinkę i Janów do Karczewa.
Gminy: Korczew (1121); Krzywda (1122); Stanin (1123); miasto Stoczek Łukowski (1124); Stoczek Łukowski (1125); Wola Mysłowska (1126)
Takie już bowiem mam dziwactwo, że zamiast szukać dalekich cudów przyrody, zamiast gonić za zgiełkiem po targowicach świata, doznaję największych rozkoszy, gdy wpatruję się w dno cichych strumieni i rzek, gdy przykładam ucho do starych mogił, których szeptu mrocznych dziejów nikt nie słucha (Z. Gloger, Dolinami rzek)