Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2018

Dystans całkowity:947.47 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:42:02
Średnia prędkość:22.54 km/h
Maksymalna prędkość:59.30 km/h
Suma podjazdów:2435 m
Maks. tętno maksymalne:171 (92 %)
Maks. tętno średnie:141 (76 %)
Suma kalorii:29393 kcal
Liczba aktywności:26
Średnio na aktywność:36.44 km i 1h 37m
Więcej statystyk

Mały Piękny Wschód

Sobota, 28 kwietnia 2018 · Komentarze(1)
Kategoria Rajdy
Piękny Wschód ładna nazwa, nieprawdaż? Wymowna, wieloznaczna, trochę tajemnicza. Ukrywa się pod nią ultramaraton kolarski organizowany od kilku lat w Parczewie i poprowadzony po drogach Lubelszczyzny. Trochę o nim słyszałem, trochę czytałem, ale jakoś nie było okazji do wzięcia udziału. Wreszcie w tym roku zamiar się zrealizował. Zgłosiłem się w zasadzie ad hoc, wiedząc, że na wiosenny brevet w Pomiechówku i W(y)prawkę Kaszubską nie mam czasu w kalendarzu. Akurat na ostatni weekend kwietnia znalazło się okienko i można było ruszyć. No z tym ruszeniem to może przesada, bo na teoretycznie nieodległe miejsce startu dotarłem już po północy. W bazie maratonu, skromnym budyneczku parczewskiego MOSiR'u powitał mnie tylko jeden z uczestników - był to Kurier ćmiący papieroska przed wejściem. Reszta zawodników spała a to po hotelach, a to na sali gimnastycznej tegoż MOSiR'u jak również w namiotach i samochodach. Poinstruowany przez Kuriera podpisałem listę uczestników, w trybie samoobsługi pobrałem numer startowy wraz z kompletem agrafek, podpisałem oświadczenie o odpowiedzialności cywilnej i udałem się na spoczynek - do własnego namiotu. Na szczęście 2-osobowa Lima rozbija się błyskawicznie, wystarczyło tylko wsunąć się do śpiwora i odpłynąć w sen. Spałem za krótko, a to powodu krakania wron, które obsiadły okoliczne drzewa. Nie widząc nadziei na przedłużenie snu wygramoliłem się z namiotu i niespiesznie, tak jak lubię, zacząłem sposobić się do startu. A zapisałem się na krótki "juniorski" dystans 250 km nie będąc na początku sezonu za bardzo objeżdżony na szosie. Czasu było sporo, więc do pierwszego śniadania zasiadłem jeszcze w piżamie. I w takim stroju przydybał mnie Hipek już gotowy do startu na 500 km. Wyczułem nawet lekką przyganę co do braku gotowości startowej z mojej strony, więc jak uczniak przyłapany na poście zacząłem coś dukać, że jeszcze czas, że ja tak na krótszy dystans ... . W każdym bądź razie czasu miałem wystarczająco na poranny prysznic, drugie śniadanie, małe zakupy w pobliskiej stokrotce, skręcenie kolarzówki przywiezionej w bagażniku, pokibicowanie startującym na długim normalnym dystansie. Na koniec wcisnąłem się w strój kolarski. Coś przyciasny po zimie się zrobił. Wreszcie pora startu. Startuję w pierwszej grupie z tej racji, że wzorem BBT tu też są kategorie solo i open, a "soliści" jadą jako pierwsi. Zapisałem się na tę kategorię, bo chciałem zobaczyć jak to jest. Pobranie lokalizatorów od Roberta Janika, ustawienie na linii startu i już. Zaczęła się jazda. Grupka startowa nie tyle regulaminowo, co chyba intencjonalnie i z uwagi na różne cele startujących rozpadła się jeszcze na ulicach Parczewa. W każdym bądź razie na drodze wojewódzkiej nr 819 zostałem sam. Ruch niewielki, asfalt zaskakująco równy i tylko jedna przeszkoda w drodze do mety. WIATR. Mocny jak cholera południowy wiatr wiejący prosto w twarz. Trasa maratonu, gdy na nią spojrzeć to taka ósemka, której oba prawe brzuszki wyciągały się na południe. Ale co mi tam, wiatr nie pomaga, ale stokroć wolę słoneczną pogodę niż deszcz. Pierwszą część trasy, do punktu kontrolnego w Krasnymstawie pokonuję na spokojnie. Podziwiam krajobrazy, z zadziwieniem patrzę na kopalnię Bogdanka wyrastającą nagle spośród pól rzepaku. Taka lubelska Fujijama. Na podjeździe za Rejowcem wyprzedza mnie grupka "open". Któraś z zawodniczek na widok mojego stroju (Randonneurs Polska) wola do mnie "Pan Brevet".
Wreszcie Krasnystaw. Punkt kontrolny w szkole, nieco na uboczu. Trzeba było zjechać z trasy. Ciepły posiłek, chyba jakiś żurek, batony, picie. Staram się nie przedłużać pobytu i po ok. 20 minutach jadę dalej. Nie ma czasu na zwiedzanie, choć miasto - historyczne. To tu hetman Zamoyski więził arcyksięcia Maksymiliana po bitwie pod Byczyną. Z miasta wyjeżdżam sam. Stan asfaltów nieco się pogarsza. Wreszcie we wsi Staw Noakowski trasa zmienia kierunek na północny i północno-zachodni. Niestety wiatr jakby stracił na sile i to, co zabrał do południa już nie oddał.
Kolejny punkt kontrolny jest w Żółkiewce. Słaby, bo tylko pieczątka w karcie kontrolnej. Poczęstunek i woda jeszcze nie dojechały (!). Zmuszony jestem, podobnie jak i inni uczestnicy, uzupełnić zapasy w pobliskim markecie. Dalsza jazda bardzo przyjemna. Dopisuje słoneczna pogoda, oczy cieszą zielone pola.
W Pilaszkowicach podziwiam ładnie położony, na wzgórzu przy drodze, drewniany kościół. W Podzamczu - bramę pałacową, a w Minkowicach drewniany budynek stacji kolejowej, jakby przeniesiony z głębi Rosji. Gdzieś twych okolicach pojawia się jakiś miejscowy szosowiec, proponując koło. Ze śmiechem odmawiam, tłumacząc, że startuję w kategorii bez wsparcia. Wrażenie robi Łęczna. Równiutkie ulice, kwietniki, stadion piłkarski. Znać pieniądze "z węgla". Gardzienice przywodzą na myśl wspomnienie o tutejszym Ośrodku Praktyk Teatralnych i furorę jaką robił w latach 80-ych XX wieku wśród nieco zmanierowanej i znudzonej miejskiej publiki. Dla mnie "Żywot Protopopa Awakuma" wystawiony na toruńskim "Kontakcie" był pozytywnym odkryciem.

Pilaszkowice (lubelskie). Kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa © skaut

Mełgiew Podzamcze (lubelskie); Brama do pałacu Stoińskich © skaut



Minkowice. Stacja kolejowa © skaut
Ostatni punkt kontrolny na trasie jest na 223 km w Dąbrowie, na trawniku przy Orlenie. Częstuję się kanapką, uzupełniam bidony i ruszam na ostatni odcinek. Przejeżdżam obok miejscowych "kurortów" zlokalizowanych na Pojezierzu Łęczyńsko -Włodawskim. Zapada zmierzch, a potem noc. Przy świetle lampek wjeżdżam do Parczewa i melduję się na mecie. Jeszcze tylko medal, certyfikat (!) ukończenia wyścigu i uścisk ręki Pana Włodka - organizatora i kierownika całej imprezy. Podsumowując: w klasyfikacji generalnej zająłem 46 miejsce na 72 startujących i 66 finiszerów. W kat. Solo byłem 6 na 10 startujących i 9 zawodników, którzy ukończyli. Jak na mnie całkiem dobrze, zważywszy, iż była to pierwsza jazda w tym roku na dystansie powyżej 200 km. Ogólnie maraton przypadł mi do gustu ze względów krajobrazowych. Jeżeli czas pozwoli, w przyszłym roku pojadę na 500 km. 
[Dystans i czas przejazdu wg pomiaru organizatora]


Piękny Wschód 2018. Na mecie © skaut







Zaliczone gminy: Parczew (926), Dębowa Kłoda (927), Sosnowica (928), Ludwin (929), Puchaczów (930), Cyców (931), Siedliszcze (932), Rejowiec Fabryczny (933), m. Rejowiec Fabryczny (934), Rejowiec (935), Krasnystaw (936), m. Krasnystaw (937), Izbica (938), Nielisz (939), Rudnik (940), Żółkiewka (941), Rybczewice (942), Piaski (943), Mełgiew (944), Łęczna (945), Uścimów (946).

Józefów (DP)

Piątek, 27 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto

Warszawa (PD)

Piątek, 27 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto

Garwolin

Niedziela, 22 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Po wczorajszej wycieczce przyszła pora na dłuższy dystans. Wymyśliłem sobie wypad na kawkę w Garwolinie. Akurat przy wjeździe jest "restauracja" z dużym, złotym, podwójnym łukiem w "herbie", w której akurat kawę mają dobrą. 
Poranny wyjazd z Józefowa i zaskakujące zimno. Chociaż niebo bezchmurne, to ziąb przenika do kości. Nie ujechałem nawet dwóch kilometrów, gdy musiałem (!) się zatrzymać, nogi odziać w ten jak im tam ... pończochy, tzn. nogawki, a korpus opatulić kurteczką. I tak odziany przejechałem przez Otwock patrząc z nostalgią na ostatnie dni Kolei Nadwiślańskiej w formie jeszcze XIX-wiecznej. Obecnie trwa modernizacja linii kolejowej Warszawa-Dorohusk. Jak się wydaje w ramach dyskretnej aczkolwiek konsekwentnie realizowanej chińskiej inicjatywy "Pasa i Szlaku".
Prace w Otwocku trwają już od roku. Poniżej, być może ostatnie zdjęcia, starych budynków kolejowych jeszcze z materiału typowego dla tej linii, czyli drewna sosnowego:
Otwock. Ostatnie relikty XIX-wiecznej Kolei Nadwiślańskiej © skaut

Linia kolejowa Otwock-Celestynów. Domek dróżnika © skaut
Z Celestynowa do Kołbieli boczną, ale urokliwą drogą, a później już "17" też modernizowaną. Co ciekawe, na wiadukcie kolejowym linii "S-Ł" nad DK17 przed Garwolinem widzę przejeżdżający skład, w całości złożony z platform z kontenerami oznaczonymi "China Railway Express". "Pas i szlak" już się dzieje! Tuż przed Garwolinem zjazd z obwodnicy mającej charakter ekspresówki i "starą siedemnastką" wjeżdżam do miasta, które relaksacyjnie przejeżdżam, aż do samego końca. Wracając wstępuję na kawę do McD, którą zagryzam czekoladowym rogalikiem. droga powrotna już innym wariantem - przez Pilawę, Osieck, Dziecinów. Mocno wieje, a więc przewentylowany na wskroś na południe docieram do domu.

Wieczorem do Góry

Sobota, 21 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Sobotnia popołudniowa wycieczka. Trochę dłuższa niż codzienne, zsumowane przejazdy z domu do pracy i z powrotem. Pora temu najwyższa, bo za tydzień pierwsza w tym roku "impreza" szosowa, tzn. "Piękny Wschód", na który się nieopatrznie zapisałem ;-).
Po sobotniej, porannej i popołudniowej, domowej krzątaninie - wreszcie wieczorem znajduję czas na wyciągnięcie kolarzówki i krótką przejażdżkę. Z pewną obawą dojeżdżałem do promu w Karczewie, bo nie wiadomo, czy jeszcze pływa?


Prom pływał! Powyżej widoczek na zachodnią stronę przeprawy - w stronę Warszawy.
Po przeprawieniu się  do Gassów (Gass?) spokojnie do Góry Kalwarii i zjazd "50" do mostu, a za wiaduktem skręt na Glinki i moimi ulubionymi ostatnio dróżkami w stronę Otwocka. Tylko w Karczewie drobna korekta - zamiast bezsensownej Mickiewicza z pseudodrogą dla rowerów wybrałem Kard. Wyszyńskiego (też będzie "ścieżka", ale dopiero robią).

Józefów (DP)

Czwartek, 19 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto

Warszawa

Czwartek, 19 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto

Warszawa

Czwartek, 19 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto