To była kolejna tegoroczna wycieczka Warszawską Obwodnicą Turystyczną. Po wycieczce z początku stycznia przyszła pora na Lasy Chotomowskie. Do Rembertowa transfer koleją z Warszawy Wschodniej. Dalej przez miasto i las do Zielonki. Tam opłotkami do ul. Kolejowej i z ulicy Wolności znowu ucieczka w teren. Odcinek do nowego wiaduktu nad S8 raczej mało przyjemny. Mnóstwo ściętych drzew, brudny las. Sam wiadukt też taki jakby niedokończony. Na szczęście jest sucho, więc odcinek w okolicach Horowego Bagna można pokonać bez większego taplania się błocku. W lesie pusto i cicho. Ulga dla uszu zwłaszcza w Puszczy Słupeckiej.
Po pokonaniu słynną już kładką Kanału Żerańskiego znajduję się w Nieporęcie. W lesie otrzymuję towarzystwo: dwie ciężarówki z żołnierzami WOT na pace. Jedziemy przez dłuższy czas tą samą, leśną drogą. Do Chotomowa wjeżdżam wiaduktem. Robię jeszcze małe zakupy i czekam chwilę na pociąg powrotny.
Pierwszy raz w 2020 r. na rowerze. Poranna przedśniadaniowa wycieczka po Mazowieckim Parku Krajobrazowym. Fragment Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej ("Krwawej Pętli") dla przypomnienia. Najpierw dojazd bocznymi uliczkami Falenicy, Miedzeszyna, Radości i Międzylesia. Pierwszy raz przejechałem górą - nowym wiaduktem w ciągu ul. Zabawnej z Falenicy do Miedzeszyna. Jeszcze nie jest otwarty, ale wszystko gotowe: asfalt, chodniki, oznakowanie, latarnie uliczne. Tylko po drugiej stronie, w Miedzeszynie jadąc na wprost wjeżdża się w drogę leśną. Na granicy Radości i Miedzeszyna zaczyna się las. Taki jęzor Parku Krajobrazowego, który przechodzi też na drugą stronę ul. Patriotów i sięga aż do ul. Mozaikowej. Na granicy zabudowy i lasu wyjeżdżam na wprost na krzyż z okrąglaków. U podstawy ktoś umieścił wiersz Bogdana Legenckiego: Na końcu ulicy gdzie zaczyna się las Już nie ma domów i nie ma też nas Tu stoi krzyż wysoki widoczny z daleka A na nim ukrzyżowany Pan nasz Jezus czeka ...
Jadę dalej. Kałuże po wczorajszych opadach pokryły się lodem w czasie mroźnej nocy. Lód cienki i kruchy. trzeba uważać na błyszczącym asfalcie. W lesie, na szlaku sporo spacerowiczów. Wędrowcy z kijkami, turyści z aparatami fotograficznymi, psiarze i psiary z psami. Biegacze w legginsach. Tłoczno jak na styczniowy poranek. Latem, w czerwcu trzeba będzie uważać na ruch pieszy.
Do Rembertowa wjeżdżam w momencie, w którym na peron wtacza się pociąg z Siedlec. Wariacko zjeżdżam charakterystyczną pochylnią do przejścia podziemnego, a na peron wydostaję się "na przełajowca", tzn. z rowerem na plecach. Krótki dojazd do Wschodniej, przesiadka na pociąg do Otwocka i powrót na śniadanie.
Takie już bowiem mam dziwactwo, że zamiast szukać dalekich cudów przyrody, zamiast gonić za zgiełkiem po targowicach świata, doznaję największych rozkoszy, gdy wpatruję się w dno cichych strumieni i rzek, gdy przykładam ucho do starych mogił, których szeptu mrocznych dziejów nikt nie słucha (Z. Gloger, Dolinami rzek)