Do pracy. Coraz mniej rowerzystów na trasie. Z powodu zimna wybrałem dziś ścieżkę od południowej strony Mostu Siekierkowskiego. Zawsze to trochę więcej słoneczka (przynajmniej rano).
Dziś trochę dłuższa pętelka. Rano praca, po południu na zakupy do Decathlonu przy Trasie Toruńskiej. Powrót przez Marki, Zielonkę i Ząbki. To wstyd mieć takie gminy pod ręką i ich wcześniej nie zaliczyć na rowerze. Nie mam dla siebie usprawiedliwienia.
Po dłuższej przerwie wróciłem na rower. Aura już nie ta, co przed dwoma tygodniami. Rano wszystko cudownie oszronione. I jak zimno, zwłaszcza w ręce. Przez ten czas rowerowej "bezczynności" jeździłem samochodem, a w zasadzie stałem w korkach tęsknym wzrokiem śledząc bikerów mknących "moją" trasą. Wszystko jednak powróciło do normy. Żona wróciwszy z podróży służbowej do dalekiego kraju, przejęła z powrotem rozwożenie dzieci do szkół, a ja na rowerek ...
Do pracy jak co dzień. Garmin podpowiada mi, że na segmencie "Myśliwiecka" (od Liceum Batorego do kładki u zbiegu z ul. Górnośląską) osiągnąłem czas 1 min 14 s i gdybym tylko zmienił ustawienia osobiste, to w rankingu byłbym odnotowany na 9 miejscu. Ciekawe. Jechałem ciężkim rowerem dociążonym dodatkowo sakwą z papierami i cywilnymi ciuchami. Jest moc ;-). Co to będzie jak w ciepłej porze roku przejadę ten odcinek na kolarzówce?
Do pracy i do neurologa z wynikami badań EMG lewej ręki, która mrowi od zakończenia BBTour i nie chce przestać. Pani doktor wyglądająca jak Mary Poppins po cierpliwym wysłuchaniu co mi dolega, uraczyła mnie przemową: bo wy rowerzyści to tylko tak pędzicie i pędzicie jak wariaci. A to trzeba się zatrzymać, odpocząć, pogimnastykować. Dostałem receptę na jakieś piguły (chyba witaminy na regenerację nerwów) i mam czekać, aż przejdzie. Kiedyś. Proszę pana, my w neurologii liczymy czas latach i miesiącach, a nie dniach i godzinach - usłyszałem na koniec.
Takie już bowiem mam dziwactwo, że zamiast szukać dalekich cudów przyrody, zamiast gonić za zgiełkiem po targowicach świata, doznaję największych rozkoszy, gdy wpatruję się w dno cichych strumieni i rzek, gdy przykładam ucho do starych mogił, których szeptu mrocznych dziejów nikt nie słucha (Z. Gloger, Dolinami rzek)