Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2016

Dystans całkowity:809.57 km (w terenie 15.70 km; 1.94%)
Czas w ruchu:38:28
Średnia prędkość:21.05 km/h
Maksymalna prędkość:58.30 km/h
Suma podjazdów:3668 m
Maks. tętno maksymalne:174 (94 %)
Maks. tętno średnie:119 (64 %)
Suma kalorii:9083 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:62.27 km i 2h 57m
Więcej statystyk

Warszawa (DP)

Czwartek, 30 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto

Józefów (PD)

Czwartek, 30 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto

Warszawa (DP)

Środa, 29 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto

Józefów (PD)

Środa, 22 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto

Warszawa (DP)

Środa, 22 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto

Warszawa (DP)

Wtorek, 21 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto

Józefów (PD)

Wtorek, 21 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto

Lasy Łukowskie (2)

Niedziela, 19 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Drugi dzień wycieczki przeznaczony był na powrót, a właściwy spokojny dojazd do Siedlec. Wstałem ze świtaniem, zrobiłem sobie poranną kawę i studiowałem mapy, a synek jeszcze spał w swoim śpiworze. Gdy słonko wzeszło już na dobre z namiotu wychyliła się blond główka i słodkim głosem spytała, czy może sobie pojeździć na rowerku. Zaskoczony byłem zupełnie, zwłaszcza, że wczoraj mieliśmy ze trzy poważne kryzysy u młodego rowerzysty. Ale czemu nie … . Po śniadaniu odwiedzili nas najpierw podleśniczy, wysłany chyba na przeszpiegi, a następnie sam Leśniczy we własnej osobie. Z lekką pretensją w głosie, dlaczego nie zapukaliśmy wieczorem, to dostalibyśmy pokój, łóżko, pierzynę. Ja na to, że główną atrakcją wyjazdu dla syna był właśnie nocleg pod namiotem. Po tych wyjaśnieniach jakoś się udobruchał, uśmiechnął pod wąsem i życzył dobrej drogi. A my zwinęliśmy majdan i podjechaliśmy do nieodległego kościoła na niedzielną mszę św. A potem to już prosta droga do Siedlec.
Domanice. Stary Dom
Domanice. Stary Dom © skaut

Na rozstaju koło Lipniaka zrobiliśmy sobie przerwę na obiad, a potem jeszcze tylko długi przejazd przez miasto na dworzec. Powrót koleją via Warszawa i późnym popołudniem zameldowaliśmy się w domu.

Zdjęcia:
Mapka:

Lasy Łukowskie (1)

Sobota, 18 czerwca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
W połowie czerwca wybraliśmy się z synem na wycieczkę do Małopolski. Z Warszawy niedaleko. Pociągiem do Siedlec, tam przesiadka na pociąg do Terespola, wysiadamy w Łukowie i już. Ziemia Łukowska wyodrębniła się bowiem z historycznie wcześniejszej Ziemi Lubelskiej, a ta z historycznej Małopolski (Polonia Minor). Jest więc najdalej na północ wysunięta częścią tej ostatniej, nie ograniczonej do obecnych ram Województwa Małopolskiego w III RP. Nasza wycieczka była krótka, ale treściwa. Przede wszystkim pierwsza dla mojego syna. Taka prawdziwa, z nocowaniem pod namiotem i innymi atrakcjami biwakowymi. Po sprawnym przerzucie kolejowym wyładowaliśmy się na dworcu w Łukowie. Spieszno nam było do lasu, więc zwiedzanie miasta w upalne sobotnie popołudnie sobie darowaliśmy. Niecierpliwość młodszej części naszej dwuosobowej ekipy poskutkowała i tak nadłożeniem drogi, bo trafiliśmy nie w tę wyjazdówkę co trzeba. Po korekcie kursu na właściwy przez Zimną Wodę opuściliśmy miasto. Las powitał nas twardą szutrówką i cienistym chłodem. Stary to las, pamiętający jeszcze powstańców styczniowych i ks. Brzóskę, który ma w nim pomnik.


Mniej więcej w połowie dystansu, na rozstajach dróg zatrzymaliśmy się na kanapkę i króciutki odpoczynek, a potem kilka kilometrów przetoczyliśmy się asfaltem przez Gręzówkę. Za nią znowu do lasu. Drogi leśne i dukty mocno pozarastane i trudno było trafić w tę właściwą, wiodącą do upatrzonego wcześniej miejsca na biwak. Gdy już pokręciliśmy się nieco po lesie, pokonując niektóre odcinki na azymut, młody zaproponował bardziej cywilizowaną drogę, tzn. abyśmy przez pola dojechali do jakiegoś asfaltu i nim na biwak.
W Śmiarach Kolonii dostaliśmy się na ubity trakt i w promieniach zachodzącego słońca dojechaliśmy do Domanic. Leśne pole biwakowe znalazło się samo, bo jak przypuszczaliśmy musi być położone gdzieś koło leśniczówki. Było – dokładnie na jej tyłach. Przez nikogo nie niepokojeni i nie zaczepiani rozbiliśmy namiot, zrobiliśmy kolację, a nawet umyliśmy się bieżącą wodą pod kranem wystającym z ziemi. Po emocjonującym dla synka dniu nastał czas odpoczynku.
Zdjęcia:

Mapka: