Składakiem po Ziemi Puckiej
Czwartek, 26 lutego 2015
· Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Trafił mi się wyjazd służbowy do Pucka. Po dłuższym braku aktywności rowerowej, spowodowanej kontuzją "narciarską", postanowiłem przeprosić się z rowerem i przy okazji tego wyjazdu poprawić swój bilans gminny. Ponieważ na pociąg nie szło kupić biletu rowerowego, wziąłem się na sposób i zabrałem składaczka - mojego kilkuletniego dahona, który czasami służy mi i mojej żonie do jazdy typowo miejskiej. Rower w pokrowcu, zgodnie z regulaminem przewozów PKP IC, przestaje być rowerem i nie wymaga osobnego biletu, znalazł się na półeczce przeznaczonej na większy bagaż ręczny w przydzielonym mi wagonie. Jazda na pokladzie Pendolino do Gdyni nie wywarła na mnie większego wrażenia. Pociąg jak pociąg. Mniej przytulnie niż w tradycyjnym składzie. Wrażenie ciasnoty. Żadne mecyje, mówiąc z krakowska. Przesiadka w Gdyni i przed 22-gą jestem w Pucku. Krótki przejazd przez miasto i nocleg whotelu. Rano wstaje dość wcześnie. Po śniadaniu idę na spacer na molo, nie jest zimno, ale mgliście.
Puck. Molo fot. skaut ©
Korzystając z chwili wolnego spaceruję po miasteczku. Pomimo "szarej" pogody czuje się tu jak u siebie. Zapewne to wpływ wychowania w "dawnej dzielnicy pruskiej". Wszystko to takie znajome i podobne. Ratusz, rynek, fara górująca nad jego północną pierzeja do złudzenia przypomina tę z mojego ukochanego Torunia:
Puck. Pl. Wolności (Rynek) fot. skaut ©
Korzystając z chwili wolnego zwiedzam Muzeum Ziemi Puckiej ulokowane w dawnym szpitalu.
Muzeum Ziemi Puckiej. fot. skaut ©
Ciekawa ekspozycja poświęcona głównie lokalnemu rzemiosłu i ziołolecznictwu. Muzeum już nowocześnie zorganizowane. Nie widać przeładowania nieciekawymi eksponatami, raczej taki dobrze pojęty minimalizm.
Po załatwieniu sprawy służbowej, koszulę i krawat zamieniam na koszulkę "termiczną", którą zakładam pod polar i goretex. Ta mgła sprawia, że odczuwa się niższą temperaturę niż jest w rzeczywistości. Drogą przez Żelistrzewo jadę w kierunku Gdyni. 16-calowe kółeczka mojego dahona kręcą się żwawo, a gdy zjeżdżam z wysoczyzny - Kępy Puckiej, nawet bardzo żwawo. Po drodze widzę masakrę alei przydrożnej:
Stare drzewa - ofiary przebudowy drogi fot. skaut ©
Widok nie napawa optymizmem. Te po lewej stronie też pójdą pod topór. Pewnie będzie nowy śliczny asfalt, może wytyczą DDR i wyłożą ślicznym polbrukiem. Może nawet odgrodzą jezdnię od chodnika ślicznymi biało czerwonymi łańcuszkami. Tylko drzew, które w 1920 r. pewnie widziały gen. Hallera, już nie będzie.
Dojeżdżam do Redy. Dalej drogą wzdłuż linii kolejowej dojeżdżam do "centrum" i dalej już do Rumii. Chcę zdobyć jeszcze gminę Kosakowo, więc w Rumii odbijam w kierunku pd- wsch i za niewielkim kanałkiem wjeżdżam na teren piątej w czasie tej wycieczki gminy. Kawałek "drogą wewnetrzną" (zakaz ruchu nie dotyczy rowerów), bedącą fragmentem szlaku rowerowego R-10 docieram do Gdyni. Tam przez dzielnice "przemysłowe" po słynnych "trójmiejskich" DDR-ach docieram na stację SKM-ki, a dalej już kolejką do Gdyni Głównej (Osobowej).
Udało się połączyć pożyteczne z przyjemnym. Zaliczone pięć nowych gmin: Miasto Puck, Puck, Reda, Rumia, Kosakowo.
Poniżej dwie mapki. Korzystałem z Garmina Dakota, który jest jeszcze dla mnie nowością i takie dwie mi się zapisały, a nie umiem ich jeszcze pożenić.
Puck. Molo fot. skaut ©
Korzystając z chwili wolnego spaceruję po miasteczku. Pomimo "szarej" pogody czuje się tu jak u siebie. Zapewne to wpływ wychowania w "dawnej dzielnicy pruskiej". Wszystko to takie znajome i podobne. Ratusz, rynek, fara górująca nad jego północną pierzeja do złudzenia przypomina tę z mojego ukochanego Torunia:
Puck. Pl. Wolności (Rynek) fot. skaut ©
Korzystając z chwili wolnego zwiedzam Muzeum Ziemi Puckiej ulokowane w dawnym szpitalu.
Muzeum Ziemi Puckiej. fot. skaut ©
Ciekawa ekspozycja poświęcona głównie lokalnemu rzemiosłu i ziołolecznictwu. Muzeum już nowocześnie zorganizowane. Nie widać przeładowania nieciekawymi eksponatami, raczej taki dobrze pojęty minimalizm.
Po załatwieniu sprawy służbowej, koszulę i krawat zamieniam na koszulkę "termiczną", którą zakładam pod polar i goretex. Ta mgła sprawia, że odczuwa się niższą temperaturę niż jest w rzeczywistości. Drogą przez Żelistrzewo jadę w kierunku Gdyni. 16-calowe kółeczka mojego dahona kręcą się żwawo, a gdy zjeżdżam z wysoczyzny - Kępy Puckiej, nawet bardzo żwawo. Po drodze widzę masakrę alei przydrożnej:
Stare drzewa - ofiary przebudowy drogi fot. skaut ©
Widok nie napawa optymizmem. Te po lewej stronie też pójdą pod topór. Pewnie będzie nowy śliczny asfalt, może wytyczą DDR i wyłożą ślicznym polbrukiem. Może nawet odgrodzą jezdnię od chodnika ślicznymi biało czerwonymi łańcuszkami. Tylko drzew, które w 1920 r. pewnie widziały gen. Hallera, już nie będzie.
Dojeżdżam do Redy. Dalej drogą wzdłuż linii kolejowej dojeżdżam do "centrum" i dalej już do Rumii. Chcę zdobyć jeszcze gminę Kosakowo, więc w Rumii odbijam w kierunku pd- wsch i za niewielkim kanałkiem wjeżdżam na teren piątej w czasie tej wycieczki gminy. Kawałek "drogą wewnetrzną" (zakaz ruchu nie dotyczy rowerów), bedącą fragmentem szlaku rowerowego R-10 docieram do Gdyni. Tam przez dzielnice "przemysłowe" po słynnych "trójmiejskich" DDR-ach docieram na stację SKM-ki, a dalej już kolejką do Gdyni Głównej (Osobowej).
Udało się połączyć pożyteczne z przyjemnym. Zaliczone pięć nowych gmin: Miasto Puck, Puck, Reda, Rumia, Kosakowo.
Poniżej dwie mapki. Korzystałem z Garmina Dakota, który jest jeszcze dla mnie nowością i takie dwie mi się zapisały, a nie umiem ich jeszcze pożenić.