Doroczny jesienny i nocny wyjazd do Torunia. Tym razem lewym brzegiem Wisły, chociaż Wisły w ogóle nie widziałem. W piątkowe popołudnie wsiadam do pociągu wraz z rowerem i przemieszczam się do Kutna. Słynny dworzec w remoncie, chociaż ściślej trzeba napisać, że stacja w remoncie. budynek dworca ma to już za sobą. Na dworcu ostatnie i jedyne zakupy: woda, pepsi, coś słodkiego. Wyjeżdżam z miasta. Dość szybko robi się ciemno. Jadę wąskimi, dobrymi i bardzo dobrymi asfaltami. Przez wioski albo bezludzia. Moja trasa biegnie równolegle do autostrady A1. Czasami wręcz po drogach serwisowych. \ Jedzie się bardzo przyjemnie. Ciepło, sucho, bezwietrznie. W nowej dla mnie gminie Łanięta robię pamiątkowe zdjęcie kościoła.
Dalej już drogami województwa kujawsko-pomorskiego. Częściowo moja trasa pokrywa się z trasą Bałtyk-Bieszczady Tour. Zarówno tegorocznego i tego sprzed dwóch lat, jak i tego z wcześniejszych edycji. Wtedy, gdy wjeżdżam na DK 91 i jadę nią do Torunia. Oczywiście jazda "pod prąd" trasy BBT. DK 91 ma wygodne, szerokie pobocze. Około północy jest prawie pusta. Wyprzedzają nie i wymijają nieliczne samochody. Około pierwszej wjeżdżam do Torunia. Melduję się na Stawkach i udaję na nocleg w warunkach polowych.
Mapka: Gminy: Łanięta (1386) i Lubień Kujawski (1387).
Takie już bowiem mam dziwactwo, że zamiast szukać dalekich cudów przyrody, zamiast gonić za zgiełkiem po targowicach świata, doznaję największych rozkoszy, gdy wpatruję się w dno cichych strumieni i rzek, gdy przykładam ucho do starych mogił, których szeptu mrocznych dziejów nikt nie słucha (Z. Gloger, Dolinami rzek)