Udział
w konferencji naukowej, organizowanej we Wrocławiu, dał mi okazję do
trzydniowej wycieczki rowerowej po Dolnym Śląsku.
We Wrocławiu mieszkam w Ledigenheim, obecnie "Park Hotel" będącym częścią WUWA (Wohnung und Werkraum), wystawy z końca l. 20-ych XX w. poświęconej nowoczesnym tendencjom w budownictwie.
Aż się wierzyć nie chce, że budynek jest z 1929 r. (!). Do dyspozycji mam 3-poziomowe mieszkanko, obejmujące przedsionek (I poziom), salon z aneksem kuchennym (II poziom) i sypialnię z łazienką (III poziom). Funkcjonalność rewelacyjna. Mimo upływu prawie 100 lat, budynek z powodzeniem mógłby uchodzić za współczesny.
Konferencja
kończy się w piątkowe popołudnie, a ja godzinę później ubrany „w obcisłe”
zmierzam przez to rozległe miasto ku jego zachodnim rogatkom.
Staram
się unikać dróg krajowych i wojewódzkich. Lokalnymi drogami przejeżdżam obok wrocławskiego
lotniska, a dalej przez Krzeptów, Skałkę, Bogdaszowice do Kostomłotów. Zdałem
się na planowanie przy pomocy Garmin Connect, stąd na kursie pojawiają mi się
nawet dość długie odcinki dróg polnych. Rower nie używany praktycznie od Bałtyk
Bieszczady Tour 2022 daje radę.
Jest
zimno.
W
Kostomłotach robię sobie przerwę na posiłek. Za jadłodajnię służy mi sklep
Żabka, gdzie kupuję kawę, zapiekankę i jeszcze muffina oraz banany na wynos.
Niechcący wjeżdżam na krajówkę (DK5) przez węzeł na A4, ale na szczęście dość
szybko udaje mi się odbić na Mleczków i dalej lokalnymi drogami jechać do
Jaworzyny Śląskiej. W Jaworzynie jestem około szóstej po południu. Muzeum
kolejowe niestety już się zamyka. Rzucam okiem na dworzec kolejowy i jadę dalej
w kierunku Świdnicy. Na DW 382 dość spory ruch. Świdnica z kolei jakby wymarła. Dziwne, wszak to duże miasto. Rynek wyludniony. Cieszę oczy misternym zdobieniem drzwi kamienicy pod nr 25 (jak z Rivendell) i jadę dalej.
Wylot w kierunku Wałbrzycha bardzo szeroką i wygodną drogą dla rowerów wytyczoną
wzdłuż DW379. Na Orlenie w Rusinowej, administracyjnie należącej już do Wałbrzycha zamawiam kawę. Dalsza jazda już po ciemku. Jest zimno, ale jedzie się niezwykle przyjemnie. Przez Jedlinę Zdrój zjeżdżam do Głuszycy. Dalej "tradycyjnie" DW 381 na południe. Piszę tradycyjnie, bo drogę tę przejeżdżałem rowerem już kilkukrotnie. Raz w ramach "Rajdu Dookoła Polski" w roku 2010, później na GMRDP w 2015 r. i 2019 r. Około północy zjeżdżam na nocleg w Nowej Rudzie do hotelu "Dwór Górny".
Takie już bowiem mam dziwactwo, że zamiast szukać dalekich cudów przyrody, zamiast gonić za zgiełkiem po targowicach świata, doznaję największych rozkoszy, gdy wpatruję się w dno cichych strumieni i rzek, gdy przykładam ucho do starych mogił, których szeptu mrocznych dziejów nikt nie słucha (Z. Gloger, Dolinami rzek)