Szklarska Poręba - Świeradów Zdrój

Piątek, 23 sierpnia 2019 · Komentarze(1)
Kategoria Wycieczki
Przedsmak imprezy roku - Maratonu "Góry MRDP". Start w tegorocznej edycji, bo to już druga edycja, wyznaczono w miejscu mety sprzed 4 lat czyli w Świeradowie Zdroju. Do Świeradowa trzeba jakoś dotrzeć. Samochód odpada przy wyjeździe indywidualnym, bo kto by mi go odstawił do domu lub na metę? Pozostaje niezawodna kolej. Niestety biletów na pociąg dzienny, jadący w piątek nie udało mi się kupić w zestawie z biletem na rower. Aby nie iść w ślady pewnego bohatera, który zrezygnował z udziału w innym maratonie, bo biletów na pociąg zabrakło, zdecydowałem się na kurs nocny. Pociąg ruszał z Warszawy Wschodniej o 23:09, więc przejazd z Józefowa to była tylko formalność. Rower zapakowany na start, w małym 24-litrowym plecaku tylko strój startowy, zapas jedzenia na podróż, coś do czytania i "cywilne" dodatki, takie jak piżama, duży ręcznik, ubranie niesportowe.


Pociąg to wygodny "Dart" z PESy. Mam miejsce ze stoliczkiem pomiędzy fotelami, co daje możliwość przyjęcia dodatkowej pozycji w czasie spania. W dawnych czasach, gdy płynęliśmy w 1991 r. z kolegami promem do Anglii, nazwaliśmy ją "na Polaka". Kładzie się głowę na splecionych rękach leżących na stole i się śpi. Proste. Spania w pociągu jednak za wiele nie było. Przede wszystkim na trasie do Szklarskiej Poręby jest całkiem dużo stacji i przystanków. Po drugie - komunikaty głosowe i światło. I trochę obawy o sprzęt też jest. No właśnie. Gdzieś, chyba w Częstochowie dosiadł się drugi rowerzysta - raczej nie ultramaratończyk. Miał "górala" na 29-calowych kołach, spakowanego bikepakingowo. Miał zresztą niefarta w Jeleniej Górze. Uprzejmym będąc przepuścił przed sobą wysiadających podróżnych z bagażem ręcznym, matki z dziećmi itd. Jemu nie dane było wysiąść. Gdy zbierał się do wyjścia z rowerem, przy czym mu asystowałem - deklarując wcześniej pomoc, pociąg zrobił pssss, drzwi się zamknęły i skład ruszył. Swoje niezadowolenie wyraził w słowach nie do powtórzenia w tym wpisie. Pocieszyłem go, że na szczęście kolejna stacja to Cieplice - nie tak odległe od Jeleniej Góry.
Po ponad 8 godzinach nocnej jazdy, niewyspany wystarczająco, wysiadłem rześkim porankiem na peronie w Szklarskiej Porębie Górnej. To ważne, że Górnej bo oznacza że zaoszczędziłem siły na podjeździe pod Zakręt Śmierci. Dziś, gdy po kilku miesiącach porządkuję wpisy z wycieczek, nie pamiętam dokładnie dlaczego spędziłem godzinę na stacji kolejowej? Pewnie mi się nie spieszyło, bo na kwaterze mogłem się zameldować dopiero o 16-ej. Czekałem jeszcze na otwarcie sympatycznego bufetu na stacji, aby kupić coś do picia, bo w czasie podróży osuszyłem do dna bidony, a na krótkiej trasce do Świeradowa łyk czegoś do picia pewnie by się przydał.

Zebrałem się w końcu do kupy i ruszyłem. Jechało się nieźle. Dobra pogoda, najpierw lekko pod górę, a dalej do samego Świeradowa cały czas z górki. Ze zdziwieniem odczytałem dopiero teraz z danych garmina, że max. prędkość to ponad 60 km/h. Wow!
W Świeradowie już tak lekko nie było. Dałem garminowi zaplanować trasę "pod adres" pensjonatu, to przeciągnął mnie przez jakąś masakryczną górę ze stacją narciarską. Jak się okaże, nazajutrz będziemy tędy jechać już na maratonie. Co prawda w drugą stronę, ale też pod górę.
Tak to już bywa, że po podjazdach są zjazdy, więc na kwaterę sturlałem się już bez większego wysiłku. Tyle tylko, że nie mogłem się zakwaterować. Zaległem więc na ławeczce nad szemrzącym potokiem, zzułem buty, obłożyłem się prasą i sącząc kofolę oddałem lekturze. Tak mniej więcej do południa. Potem był obiad, zakupy i takie tam drobne krzątania przedstartowe.


Nocny test

Środa, 21 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Wszystko na ostatnią chwilę. Po południu dopiero odebrałem rower z serwisu. Dostał nowy napęd + suport. Niestety nie udało się uszczelnić nowiuśkich schwalbe pro one, tak więc na GMRDP pojadą sprawdzone schwalbe durano plus wypełnione dętkami, a nie lateksowym mleczkiem. Przynajmniej znajdzie swój sens wiezienie zapasowych dętek, które i tak bym zapakował na tę ponad 1000-kilometrową trasę po górach. Dla sprawdzenia, czy wszystko chodzi jak należy, dopiero ok 21-ej wybrałem się na szybką przejażdżkę. Świder, Otwock, Karczew i powrót al. Nadwiślańską. Rowerek chodzi jak zegarek. Ahoj przygodo! Jutro ruszamy w góry!


Niedzielna wycieczka

Niedziela, 18 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Wybraliśmy się z A. i J. na przejażdżkę. Najpierw "szlakiem wąskotorówki" przez Świder do Otwocka. Potem nowym tunelem pod torami w Świdrze. jeszcze dużo do zrobienia, ale nalegano na drogowców na otwarcie tunelu, w związku z planowanym zamknięciem przejazdu przez tory na ul. Żeromskiego.
Otwock (Świder) nowy tunel w ciągu ul. Majowej - pod linią kolejową Warszawa - Dorohusk © skaut
W Józefowie młodzi mnie porzucili, a ja pognałem nad Wisłę. Wody jednak niewiele. Wysychamy!
Wisła w Józefowie (pow. otwocki) © skaut
Dalej ekscytującym singielkiem, znanym zapewne uczestnikom "Wisły 1200" pojechałem w stronę Warszawy. Chciałem zobaczyć, jak postęp prac na "tureckim" odcinku Południowej Obwodnicy Warszawy. Most przez Wisłę "prawie" gotowy.

Budowa nowego mostu przez Wisłę w ciągu Południowej Obwodnicy Warszawy © skaut










Marcinowa Wola i Miłki

Piątek, 16 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Trasa: Ublik - Cierzpięty - Marcinowa Wola - Wysoka Kępa - Miłki - Wyszowate - Ublik
Pożegnalna pętla wokół jeziora Buwełno. Ostatni już raz brukowy podjazd do Cierzpięt, a potem grzędą (moreną) do Marcinowej Woli. Na wschodzie mam obniżenie w którym ciągnie się długie na 10 km jezioro, na zachodzie wyniesienie zwane Paproteckimi Górami.
Mazury. Szwajcaria Orzyska. Rynna jeziora Buwełno © skaut
Marcinowa Wola. Duża zamożna z wyglądu wieś. Zadbane obejścia, co nie jest częstym widokiem na Mazurach. W centrum wsi cmentarz wojenny z I wś. U podstawy krzyża pod rysunkiem stahlhelmu na tle skrzyżowanych bagnetów inskrypcja:
HIER RUHEN
DIE HELDEN DIE FÜR
IHR
VATERLAND FIELEN
1914 - 15
DIE HELDEN DIE FÜR
IHR
VATERLAND FIELEN
1914 - 15
Marcinowa Wola. Cmentarz wojenny © skaut
W Marcinowej Woli jeszcze jeden "zabytek" - na zlewni mleka ładna emaliowana tabliczka z logo Związku Spółdzielni Mleczarskich. Każdy, kto pamięta PRL i mleko oraz śmietanę sprzedawane w szklanych butelkach zamykanych miękkim "kapslem" z folii aluminiowej, pamięta to logo wytłoczone na tych kapslach.
Marcinowa Wola. Relikt z PRL: tabliczka OSM © skaut
Z Marcinowej Woli jadę - pod górkę - do Miłek. Wieś gminna ze starym kościołem, który w wyniku licznych przebudów całkowicie zatracił styl. A jest to podobno najstarsza zachowana budowla sakralna na Mazurach. Kościół, a w zasadzie jeden z witraży, stanowi też ciekawostkę, z tej racji że na witrażu są przedstawieni niemieccy żołnierze w charakterystycznych hełmach - pikelhaubach i stahlhelmach. Jakimś trafem się uchował.
Miłki. Kościół MB Królowej Polski © skaut

Miłki. Kościół MB Królowej Polski. Prezbiterium © skaut
Z Miłek zjeżdżam do Ublika zachowując tutejsze widoki i wrażenia w pamięci. Ładnie tu. Pod względem rowerowym - dużo nowiutkich lokalnych asfaltów i całkiem sporo górek. Można by naprawdę sporo użyć na szosówce. Przede wszystkim jest to raj dla modnych ostatnio graweli. Nasi poprzednicy na kwaterze "legitymowali" się takimi rowerami. Rzeczywiście - gęsta sieć starych lokalnych dróg pokrytych szutrem, ale też mnóstwo dróg polnych i starego bruku daje szansę takim rowerom na wykazanie się. Ja pozostałem przy swoim trekingu, który swą uniwersalnością z powodzeniem dawał satysfakcje z jeżdżenia po tutejszych drogach.

Drozdowo

Czwartek, 15 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Dziś pokręciłem się wokół komina. Chciałem zobaczyć ślady po dawnej linii kolejowej Giżycko - Orzysz (Lötzen - Arys). Jak pisze Paweł Niedomagała w swoim blogu, linia została wyzwolona przez Armię Czerwoną w 1945 r. i w rezultacie, od tego czasu nie jeżdżą nią pociągi. Fizycznie nie istnieje! Zostały tylko masywne nasypy przecinające wąwozy Szwajcarii Orzyskiej.
Ublik. Droga na nasypie dawnej linii kolejowej Orzysz - Giżycko © skaut
Zajrzałem jeszcze do Drozdowa. Dobrze utrzymany cmentarz wojenny z I wojny światowej.
Drozdowo. Cmentarz wojenny (I w.ś. ) © skaut
Pochowano na nim 11 żołnierzy armii niemieckiej (w tym 2 nieznanych) i 35 żołnierzy rosyjskich (w tym 29 nieznanych). Na pomniku zwieńczonym łacińskim krzyżem inskrypcja:
Freund und Feind
im Tode vereint!

Rożyńsk Wielki

Wtorek, 13 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Trasa: Ublik - Cierzpięty - Góra - Orzysz - Wierzbiny - Bemowo Piskie - Drygały - Pogorzel Wielka - Rakowo Małe - Rożyńsk Wielki - Rakowo Małe - Pogorzel Wielka - Drygały - Bemowo Piskie - Wierzbiny - Orzysz - Góra - Cierzpięty - Ublik.
Orzysz mieni się "wojskową stolicą polski". Zapewne z powodu poligonu założonego jeszcze za Niemca, teraz nazywanego szumnie Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych. Jadąc rano do Rożyńska publiczną drogą przez środek poligonu polskiego wojska nie widziałem. Brytyjczyków i Amerykanów owszem. Ci pierwsi, w charakterystycznych zgrabnych beretach, ujeżdżali cieżarówki na tej drodze. Jankesi za to w czarnych dresach z napisem ARMY mieli poranną zaprawę. Droga prosta jak strzelił. Od czasu do czasu brukowy przejazd dla czołgów. W środku lasu wojskowe miasteczko: Bemowo Piskie. Kilka bloków, sklep, ogródki działkowe i koszary. Moim celem była "graniczna" gmina Prostki w miejscu najbardziej zbliżonym do Orzysza.
Powiat ełcki. Gmina Prostki © skaut
wypadło, że będzie to w Różyńsku Wielkim. Duża wieś, dawna XV-wieczna lokacja. Zatrzymuje się na śniadanko w altance na boisku szkolnym. Przybiega bardzo kudłaty pies. Łapy, łapy, cztery łapy/ a na łapach pies kudłaty. Dzielę się z nim chlebem z serem, po którym piesek zalega u moich stóp i zasypia.
Rożyńsk Wielki. Kościół św. Szczepana © skaut
W drodze powrotnej zatrzymuję się jeszcze w Drygałach. Pod sklepem zaczepia mnie jakiś jegomość wypytując gdzie i po co jadę i dlaczego sam? Ciekawski jakiś.
Drygały. Kościół MB Częstochowskiej © skaut
W Orzyszu porzucam "obwodnicę" i wybieram starą drogę łączącą poligon z koszarami położonymi w mieście. Znowu chwalę wybór roweru trekingowego zamiast szosówki.
Orzysz. Stara droga © skaut


Gminy: Biała Piska (1106), Prostki (1107).

Ełk

Poniedziałek, 12 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Trasa: Ublik - Cierzpięty - Góra - Pianki - Sumki - Odoje - Czarne - Pańska Wola - Skomack Wielki - Grabnik - Siedliska - Ełk - Sędki - Laski Wielkie - Sędki - Ełk - Siedliska - Woszczele - Grabnik - Berkowo - Zelki - Pańska Wola - Czarne - Odoje - Orzysz - Mikosze  - Góra - Cierzpięty - Ublik
Celem wycieczki była gminy. Konkretnie miasto Ełk, gmina Ełk i Kalinowo oraz Stare Juchy. Cel udało się zrealizować, aczkolwiek ślad wycieczki nie do końca się zapisał. A ściślej rzecz ujmując zatrzymując się w McD w Ełku już w drodze powrotnej pacnąłem nie tam gdzie trzeba na ekranie garmina, tzn. "x", zamiast "v" i mi się nie zapisało. Stąd poniższa mapka przedstawia tylko tzw. mniejszą połowę trasy. Jadąc TAM starałem się trzymać linii kolejowej Orzysz - Ełk. Dużo szutru, piachu, przejeżdżałem - jak mi się wydaje - nawet przez środek jakiegoś gospodarstwa rolnego. A propos linii kolejowej. Kiedyś bardzo ruchliwa linia nr 223 Czerwonka - Ełk, teraz nieprzejezdna na całym odcinku. Nie dojedzie się np. z Mikołajek do Ełku. Funkcjonuje odcinek Orzysz-Ełk zmodernizowany w latach dwutysięcznych na potrzeby wojska. Nie ma na nim jednak ruchu pasażerskiego. Dawną świetność linii "transmazurskiej" widać chociażby po popadającej w ruinę stacji Odoje. A kiedyś jeździło tyle pociągów. rozkład z 1955 r. podaje 5 par pociągów pomiędzy Orzyszem a Ełkiem, a rozkład 1987, aż siedem par pociągów na dobę.
Odoje. Stacja kolejowa © skaut
Na rowerze dotarłem za Ełk. Na wschodni brzeg jeziora Selment Wielki do wsi Laski Wielkie (gm. Kalinowo). Nieprzyjemny odcinek DK 16 za Ełkiem. Wąsko i duży ruch samochodowy. Ełk mocno nasycony drogami dla rowerów. Niestety nie zawsze przejezdnymi. Ot, chociażby z tak prozaicznych powodów, jak na poniższym obrazku. A gdybym ja tak zaparkował rower na jezdni? W poprzek!
Ełk. Gorsza przejezdność drogi dla rowerów © skaut
Korzystając z bytności w Ełku wstępuję jeszcze na stację wąskotorówki. Po pierwsze, aby zorientować się w rozkładzie jazdy, po drugie - aby kupić bilety na podróż z J. Trzeba przyznać, że wyszykowali stacyjkę na błysk. Robi wrażenie.
Ełk Wąskotorowy © skaut
Gminy: Ełk (1102), m. Ełk (1103), Kalinowo (1104) i Stare Juchy (1105).

Rybaki - Orzechowo

Niedziela, 11 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Dwa dni na Warmii. Rybaki w gm. Stawiguda. Zlot 30-lecia ZHR. Jesteśmy razem od wczoraj. T. jest na zlocie ze swoją drużyną od tygodnia, my z K. i J. przyjechaliśmy wczoraj na dzień odwiedzin, a dzisiaj po T. Zlot się kończy uczestnicy wracają z apelu końcowego i mszy św.
Rybaki. Zlot 30-lecia ZHR © skaut
Korzystam z wolnej chwili, aby troszeczkę zakosztować żywicznej atmosfery lasów wokół Jeziora Łańskiego. Łańsk od czasów PRL rządowy ośrodek wypoczynkowy. W pobliżu były także ośrodki BOR (Ząbie) i MON (Rybaki). W związku z tym rugowano jak się da miejscową ludność. Nie tylko Gierek sprzedał ich Schmidtowi ("łączenie rodzin"), ale także ich wywłaszczano i wysiedlano. 
Okolice Łańska © skaut
W rezultacie w przepięknie położonej wsi - Orzechowo mieszkają dziś 4 (cztery) osoby. Jest za to ładny, neogotycki kościół pw. św. Jana Chrzciciela. Co niedzielę ciągną do niego na mszę letnicy z rozwijających się w okolicy wczasowisk. Jadę "pod prąd" ruchu samochodowego, ludzi wracających z kościoła.
Warmia. Orzechowo. Kościół Jana Chrzciciela © skaut
W Orzechowie, przed uwięzieniem przebywał kard. Stefan Wyszyński. Dokładnie w dniach 5-15 sierpnia 1953 r., co upamiętnia stosowna tablica wmurowana w ścianę kościoła. Ładnie tu. Osada położona na dużej polanie będącej jakby niecką, wśród wznoszących się powyżej lasów.

Gminy: Olsztynek (1100) i Stawiguda (1101).

Bagna Nietlickie

Piątek, 9 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Krótka, wieczorna wycieczka z J. na Bagna Nietlickie. Cud Natury. Najpierw szutrówką do Cierzpięt. W Cierzpiętach wybrukowany polnymi kamieniami, pewnie ze sto lat temu, podjazd na grzbiet moreny. Dalej aleją jarząbów obok ruin dworu. A później zjazd obok tablicy Natura 2000. 
Chaszcze po pas, grząski teren i żurawie. Setki, tysiące żurawi. Na zdjęciu tego nie widać, ale klangor słychać na wiele kilometrów. Raj dla miłośników ptaków.

Bagna Nietlickie. © skaut


Puszcza Borecka czyli Zdrada i Chwała

Poniedziałek, 5 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Trasa: Ublik - Wyszowate - Miłki - Szczepanki - Wydminy - Mazuchówka - Gawliki Wielkie - Rogojny - Leśny Zakątek - Rogojny - Orłowo - Szczybały Orłowskie - Mazuchówka - Wydminy - Szczepanki - Miłki - Wyszowate - Ublik
Po krótkim wczorajszym rekonesansie, dziś czas na dłuższą wycieczkę. Wstaję przed wszystkimi. Kawa z ekspresu, kanapka i w drogę. Szutrówka ma strukturę tarki. Całe szczęście, że wziąłem trekkinga, a nie szosówkę. Na asfalcie jest całkiem dzielny, a na szutrach i leśnych drogach - nie do pobicia. Na morenie, którą poprowadzona jest droga do Wyszowatego w pewnym momencie pojawia się znakomity asfalt i całkiem gładko jedzie się aż do drogi za Miłkami. Odcinek do Wydmin trochę gorszy, ale dla roweru z szerszymi oponami różnice są pomijalne. O ile do Wydmin jechałem tak jakby przez bezludne tereny (gdzie są ludzie?), o tyle w Wydminach większe ożywienie. Wioska o zabudowie miasteczka, z "ryneczkiem" i ładnym kościołem. Wydminy odwiedzam rowerowo po raz trzeci w ciągu roku. Zwyczajowo tutaj Robert Janik umieszcza punkt kontrolny swojego ultramaratonu "Pierścień Tysiąca Jezior". Tym razem omijam zajazd, służący ultramaratończykom i jadę dalej, w kierunku mniej więcej północno-wschodnim.
Wydminy. Kościół pw. Chrystusa Zbawiciela © skaut
Droga robi się bardziej ruchliwa, ale tylko do czasu, gdy robię skok w bok, tzn. zjeżdżam na lokalne wiejskie drogi w kierunku Puszczy Boreckiej. Przedstawiony poniżej brukowany podjazd to i tak bardziej elegancki odcinek. Częściej są szutry albo wręcz piachy, przez które trzeba przepychać rower. Pachnie dojrzewającym zbożem. Jest ciepło, ale nie za gorąco.
Mazury. Gawliki Wielkie. Droga. © skaut
Odmiana następuje, gdy za Lipowem wjeżdżam do prawdziwego lasu, a właściwie do Puszczy. Prosta leśna droga, zarośnięta wysoką trawą. Z głębi lasu dobiegają odgłosy pil spalinowych. To tutaj też tną? Las jest stary i ciemny. Można by rzec,  wręcz czarny. Rozjaśnia się, gdy wyjeżdżam na dobrze utrzymaną szutrówkę w okolicach Rogajn. Jakieś stawy rybne, pierwsze zabudowania. Potem nawet asfalt lub raczej jego resztki. wreszcie dojeżdżam do pierwszego celu mojej wycieczki - rozstaj dróg zwany Leśnym Zakątkiem. A na rozstaju "UB-elisk". To znaczy kamień, ogrodzony metalowym płotkiem, ze śladem po tablicy. Pomnik, chyba całkiem niedawno zdekomunizowany.
Leśny Zakątek. Pomnik Sowieckich Dywersantów © skaut
Według zachowanych fotografii, na tablicy był napis:

GRUPIE BOHATERSKICH
ZWIADOWCÓW RADZIECKICH
DZIAŁAJĄCYCH JESIENIĄ
1944 R. W TEJ OKOLICY
I JEJ DOWÓDCY
POR. HENRYKOWI
MERECKIEMU
mieszkańcy
powiatu oleckiego
Olecko 21.VI.1962 r.
U podnóża UB-elisku sąsiadowały z sobą: godło PRL i czerwona gwiazda. W latach 90-ych ktoś nieudolnie domalował Orłu złotą koronę, co czyniło pomnik wręcz absurdalnym. Kuriozalne zestawienie, biorąc pod uwagę kim był Henryk Merecki. Z napisu wiemy, że porucznikiem, ale to tylko tłumaczenie nazwy stopnia. Właściwiej byłoby napisać - lejtnantem, a dokładnie lejtnantem NKWD. Żaden tam Rusek. Polak jak się patrzy. Z Niemcowizny na Suwalszczyźnie pochodził. Był szeregowym żołnierzem AK, który - ciężko ranny - dostał się w ręce Niemców. Został w 1944 r. odbity przez kolegów ze szpitala w Suwałkach, po czym zdezerterował, aby niezadługo pojawić się jako dowódca - w stopniu lejtnanta - sowieckiej grupy dywersyjnej działającej właśnie w Puszczy Boreckiej. Oddział nie certolił się - ubrani w mundury Wehrmachtu - polowali na niemieckich oficerów, podpalali gospodarstwa rolne, siali popłoch w obliczu zbliżającego się frontu. Sam Merecki w mundurze oficera Abwehry jeździł do Lötzen (Giżycka) i Angerburg (Węgorzewa), a zdekonspirowany potrafił się ostrzeliwać i skutecznie uciekać. Jego "przygody" stały się kanwą "Stawki większej niż życie", a on sam pierwowzorem Hansa Klossa. Mało kto dziś już pamięta ten serial, ale odcinek "Wiem, kim jesteś ...", w którym Kloss otoczony przez obławę wysadza się granatem, a tak naprawdę przebiera w swój mundur innego zabitego, a sam się chowa pomiędzy deskami strychu i powałą - to historia Mereckiego i obławy, w której zginęli radiotelegrafistka (Tatiana Łanowicka) i żołnierz osłony (Georgij Bagrowski), a sam "bohater" uszedł cało. Nie na wiele to się zdało. Nie zakończył tak jak serialowy Janek, tropiący ss-manów w alianckich obozach jenieckich. Piszą, że zadenuncjował Sowietom dużą część Polskiego Podziemia Niepodległościowego na Ziemi Augustowskiej. 
Polska jednak nie wybacza zdrady. Z wyroku sądu WiN Merecki został zastrzelony w 1945 r. w swoim domu w Niemcowiźnie. To tyle, co udało mi się ustalić m. in. u W. M. Darskiego (Mazury od środka). Zagadek trochę jednak zostaje. Merecki był odznaczony przez Sowietów Orderem Czerwonego Sztandaru, a pochowano go jako majora NKWD (!). Coś za bardzo zawrotna ta kariera, jak na jeden rok wojny, a spotykane tłumaczenie, że będąc AK-owskim łącznikiem z sowieckimi spadochroniarzami uległ ich propagandzie i przystał do nich wydaje się mocno naiwna. Czyżby "śpioch", którego Sowieci w odpowiednim czasie wzbudzili? 
Do upowszechnienia, a może i wykreowania "legendy" Henia Mereckiego przyczynił się inny patentowany UB-ek, Oleś (Aleksander) Omiljanowicz w latach 40-ych kierownik sekcji III bezpieki w Suwałkach (PUBP), a następnie Szef PUBP w Iławie i Nidzicy później zaś prl-owski literat. W wolnej Polsce skazany (dopiero) w 2005 r. za zbrodnie na (tylko) 4 i pół roku pozbawienia wolności, dokonał żywota w więzieniu w Barczewie.

Po chwili pobytu w Leśnym Zakątku udaję się w drogę powrotną. Trochę modyfikuję trasę. Nie zawsze udaje się jechać drogą istniejąca na mapie, bo w terenie może to wyglądać tak jak na zdjęciu poniżej. W miejscu drogi jest rozlewisko. Czyżby bobry?
Puszcza Borecka © skaut
O-puszczam Puszczę i przez pola dojeżdżam do Orłowa. Duża, aczkolwiek niezamożna z wyglądu wieś. U końca wsi cmentarz, a przy nim monument. Miejsce upamiętnienia poległych żołnierzy podziemia niepodległościowego - III Brygady Wileńskiej NZW kpt. Romualda Rajsa "Burego". W tym miejscy polegli 16 lutego 1946 r. w obławie urządzonej przez KBW i NKWD. W walce padło 24 żołnierzy, wziętych do niewoli zakatowano na miejscu - pozostawiając zwłoki wszystkich "na żer ptactwu". Miejscowi pochowali ich w bezimiennej zbiorowej mogile, na której dopiero w 1990 r. postawiono krzyż ufundowany przez kombatantów NSZ. Teraz jest pomnik jak się patrzy. Bohaterom Cześć i Chwała!
Orłowo. Monument III Brygady Wileńskiej © skaut
Odjeżdżam z wierszem Artura Oppmana wyrytym na pomniku w Orłowie i tkwiącym w pamięci:

Na tę mogiłę, gdy składasz kwiat,
To tak, mój chłopcze, jakbyś go kładł
Na wszystkie groby, dawne i świeże,
Gdzie śpią za wolność legli żołnierze.

Stań tutaj, chłopcze, i uczyń ślub
Że będziesz zawsze kochał ten grób
I nie zapomnisz wspomnieć w modlitwach
Tych, co zginęli w najświętszych bitwach.


Gmina: Kowale Oleckie (1099).