Międzylesie - Rembertów

Niedziela, 5 stycznia 2020 · Komentarze(0)
Pierwszy raz w 2020 r. na rowerze. Poranna przedśniadaniowa wycieczka po Mazowieckim Parku Krajobrazowym. Fragment Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej ("Krwawej Pętli") dla przypomnienia. Najpierw dojazd bocznymi uliczkami Falenicy, Miedzeszyna, Radości i Międzylesia. Pierwszy raz przejechałem górą - nowym wiaduktem w ciągu ul. Zabawnej z Falenicy do Miedzeszyna. Jeszcze nie jest otwarty, ale wszystko gotowe: asfalt, chodniki, oznakowanie, latarnie uliczne. Tylko po drugiej stronie, w Miedzeszynie jadąc na wprost wjeżdża się w drogę leśną. Na granicy Radości i Miedzeszyna zaczyna się las. Taki jęzor Parku Krajobrazowego, który przechodzi też na drugą stronę ul. Patriotów i sięga aż do ul. Mozaikowej. Na granicy zabudowy i lasu wyjeżdżam na wprost na krzyż z okrąglaków. U podstawy ktoś umieścił wiersz Bogdana Legenckiego: 
Na końcu ulicy gdzie zaczyna się las
Już nie ma domów i nie ma też nas
Tu stoi krzyż wysoki widoczny z daleka
A na nim ukrzyżowany Pan nasz Jezus
czeka
...

Jadę dalej. Kałuże po wczorajszych opadach pokryły się lodem w czasie mroźnej nocy. Lód cienki i kruchy. trzeba uważać na błyszczącym asfalcie. W lesie, na szlaku sporo spacerowiczów. Wędrowcy z kijkami, turyści z aparatami fotograficznymi, psiarze i psiary z psami. Biegacze w legginsach. Tłoczno jak na styczniowy poranek. Latem, w czerwcu trzeba będzie uważać na ruch pieszy.
Do Rembertowa wjeżdżam w momencie, w którym na peron wtacza się pociąg z Siedlec. Wariacko zjeżdżam charakterystyczną pochylnią do przejścia podziemnego, a na peron wydostaję się "na przełajowca", tzn. z rowerem na plecach. Krótki dojazd do Wschodniej, przesiadka na pociąg do Otwocka i powrót na śniadanie.

Józefów - Międzylesie przez MPK

Niedziela, 29 grudnia 2019 · Komentarze(0)
Trzy tygodnie bez roweru bezmała, to jednak za długo. Aby jednak nie jeździć bez sensu, wymyśliłem sobie jazdę w terenie pt. "zobaczmy kawałek Krwawej Pętli". Kawka, racuszki, banan i w drogę. Marin dostał nowe "chudsze" opony. Z dotychczasowych 3" przeszliśmy na 2'6". No jest szybciej i lżej. Zwłaszcza po twardym. Balony - semi faty, trzeba jednak mocno rozbujać. Jeszcze się przydadzą. Na razie dla spotęgowania wrażeń - cieńsze gumki. 
Na Wiązowskiej wymijam się z trójką bikerów na mtb. Jeden nawet mi macha łapką. Odwzajemniam się "dzień dobrem". Zawsze z ekscytacją wjeżdżam na singielek wzdłuż rz. Mieni. Nie inaczej jest dzisiaj. Gałązki chłoszczą mnie czasami po policzkach. Jazda po krawędzi urwiska daje odpowiednią dozę ekscytacji. Jest nieźle.
Ze zdumieniem przecieram oczy na widok wiaduktu w ciągu S17. Jest czynny! Bez problemu zahaczam o Wiązownę i znowu zanurzam się w Mazowiecki Park Krajobrazowy. Piach, korzenie, korzenie i piach. W niektórych miejscach rozryty końskimi kopytami. Z ciekawością podjeżdżam do miejsca, gdzie czerwony szlak Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej przecina się z budową S2. Według stanu na dziś - trzeba przejechać przez plac budowy. Da się, ale kosztem grzęźnięcia w błocie i objeżdżania głębokich wykopów. W czerwcu przyszłego roku może być już lepiej.
Dalej już spokojnie. Pojawiają się biegacze w liczbie 3 osób, dwie dziewczyny z pieskami na spacerze i jeden starszy pan z kijkami do nordic-walkingu. A poza tym cisza, spokój. Nie słychać ptaków, poza nerwowym stukaniem dzięcioła.
Wyjeżdżam najpierw na pętlę, koło Centrum Zdrowia Dziecka, aby się cofnąć do boiska ZWAR przy ul. Pożaryskiego.
Dalej to już na stację PKP Międzylesie. Jeszcze tylko fotka z tabliczką nazwy ulicy o adekwatnej nazwie:

Warszawa DPD

Wtorek, 10 grudnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Mam wrażenie, że prace przy S2 znowu przyhamowały. Bardzo przeszkadza rozkopanie Falenicy i okolic. Nawet się nie silę na dojazdy samochodem do Warszawy. Przeciętny czas dojazdu autem, to obecnie ok 1,5 h. W poniedziałki i piątki nawet 2 h. Szansą i ratunkiem jest ROWER. Bicyklem ciągle mieszczę się w mniej więcej w 1 godzinie w jedną stronę.
A swoją drogą, gdy już pobudują te wiadukty to pewnie mi wzrośnie suma podjazdów w drodze do pracy i z powrotem :-).
Poniżej - budowa wiaduktu w ciągu ul. Tawułkowej. Widok w kierunku północnym. Teraz trzeba się przebijać widoczną po lewej stronie serwisówką. Tu nie będzie węzła. Zapewne pojawi się siatka odcinająca drogę ekspresową od siedzib ludzkich.

Warszawa DPD

Wtorek, 19 listopada 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Korzystam jeszcze ze sprzyjającej aury. Poranny dojazd do pracy i popołudniowy powrót do domu. Przejazd drogą dla rowerów (i pieszych) podwieszoną pod Mostem Łazienkowskim okraszony widokiem na ładnie podświetlony Stadion Narodowy. Dziś dzień meczu - Polska kończy eliminacje do Euro'20.
(zdjęcie "z ręki" - nie udało się uniknąc poruszenia)

Korczew

Niedziela, 3 listopada 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Ostatnia w roku 2019 wycieczka na szosówce. Brakowało mi gminy Korczyn leżącej nad Bugiem vis a vis Drohiczyna, więc kierunek nasuwał się sam. Dojazd do tego uroczego miejsca mam "hybrydowy". To znaczy z Józefowa do Cisia na stację kolejową dojeżdżam rowerem. Potem tranzyt pociągiem do Siedlec, a następnie już o własnych siłach do Korczewa. Droga prosta jak strzelił. Najpierw Siedlce i nowoczesny gmach Sądu. Potem kolejne podlaskie wioski, w tym Paprotnia z drewnianym kościołem i takąż dzwonnicą. Płaskość Podlasia zaczyna lekko falować, do samego Korczewa jest leciusieńko pod górę. Aż wreszcie moim oczom ukazuje się to:
Korczew. Pałac © skaut
Trzeba przyznać, że robi wrażenie. Nie tylko szata architektoniczna, ale też świadomość ogromu włożonej pracy i pieniędzy w odrestaurowanie tego cuda. Od lat dziewięćdziesiątych córki przedwojennych właścicieli - Ostrowskich pieczołowicie przywracają świetność pałacowi. Nie wszystko wygląda tak cudnie, ale nie publikuję zdjęć, aby nie psuć efektu. Zastrzegam, że nie jest też tragicznie, ale można sądzić, że odrestaurowanie parku, zabudowań dworskich, pałacyku letniego to praca na pokolenia.
Nasyciwszy oczy i zaspokoiwszy uczucia estetyczne zbieram się do drogi powrotnej. Posilam się jeszcze kanapką i herbatą wiezionymi z domu i teraz już pod wiatr wracam do Siedlec. Na te moje (u)siłowania kolarskie i kronikarskie  z wyrozumiałością politowaniem patrzy przydrożna figura Matki Bożej.
Podlasie. Figura NMP przy drodze Siedlce - Paprotnia © skaut
Gmina: Korczew (1121)

Na przystanek kolejowy

Niedziela, 3 listopada 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Przedsmak porannej wycieczki - dojazd do Cisia na pociąg. Dzięki budowie S17 (nieukończonej) zlikwidowano sygnalizację świetlną na skrzyżowaniu w Wiązownie. Sygnalizację z pętlą indukcyjną, przez co w niedzielne poranki rowerzysta miał wybór - stać jak głupi albo łamać przepisy.

Wrocław

Środa, 25 września 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Na koniec września trafił mi się służbowy wyjazd do Wrocławia. Większość czasu spędziłem na konferencji, ale nie byłbym sobą, gdybym chwili wolnego nie zagospodarował w sposób rowerowy. Dowiedziałem się, że hotel, w którym mieszkałem wypożycza rowery. Mając do wyboru zwiedzanie Wrocławia z przewodnikiem albo czas dla siebie, zdecydowałem się na program indywidualny. Wypożyczywszy stylowego "holendra" na czarnej ramie i z kierownicą jaskółką, ruszyłem na przejażdżkę i podbój kilku gmin, sąsiadujących ze stolicą Dolnego Śląska. Pogoda nie rozpieszczała. Mżyło, było także wilgotno "od dołu", a to pewnie z racji licznych odnóg i kanałów Odry, wzdłuż których jeździłem.

Wrocław ma (chyba) ambicję bycia miastem przyjaznym dla rowerów. Lewicowość aktualnego prezydenta chyba do czegoś zobowiązuje ;-). Z tym, że infrastruktura rowerowa, w mojej ocenie, wymaga jeszcze poprawy. Mam wrażenie, że część tras rowerowych pociągnięta jest trochę na siłę. Drogi dla rowerów bywają poprowadzone po dawnych chodnikach dla pieszych, mocno już wyeksploatowanych. Czasami wystarczyłoby ograniczyć prędkość na jezdni, niźli obstawiać drogę znakami nakazu z białym rowerkiem. Ale to takie dygresje malkontenta. Ogólnie było nieźle. Zadawałem szyku na eleganckim, prawdziwie męskim rowerze, zrobiłem sobie postój w sympatycznej piekarni, gdzie do ciepłych chrupiących bułeczek zaserwowano mi pyszną kawę. No i zaliczyłem kolejne 3 gminy.


Gminy: Czernica (1118), Długołęka (1119) i Siechnice (1120).

Na skraju Puszczy Białej

Niedziela, 22 września 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Trasa: Sadowne - Brok - Poręba - Białebłoto - Nowa Wieś - Porządzie - Sieczychy - Nowa Wieś - Białebłoto - Poręba - Brok - Sadowne - Mrozowa Wola - Stoczek - Miednik - Kozołupy - Międzyleś - Kozołupy - Miednik - Stoczek - Mrozowa Wola - Sadowne

Przedostatnia niedziela września wypadła całkiem ciepła. Zatęskniłem już za rowerem, więc nie namyślając się za wiele postanowiłem spenetrować północne gminy Mazowsza. Zacząłem na placu przed kościołem w Sadownem. Kościół, z początku XX w. duży jak katedra. Neogotyk (jak to na Mazowszu), ale dwie bliźniacze wieże (jak to na Kresach).
Sadowne. Kościół św. Jana Chrzciciela © skaut
Najtrudniejszy odcinek przypadał pomiędzy Sadownem a Brokiem. Trzeba bowiem jechać krajówką, tzn. DK 50 będącą obwodnicą Warszawy przeznaczoną dla TIR-ów. Od razu wiadomo jakie się ma towarzystwo. Most na Bugu w Broku i skrzyżowanie z DW 694 przyjąłem z ulgą. Nie na długo zresztą. Wojewódzka w kierunku Wyszkowa miała chyba wyższą frekwencję samochodów niż "pięćdziesiątka". Tak naprawdę luźno i spokojnie zrobiło się za węzłem z S 8 w okolicach Poręby. Nie wiem nawet, czy nie przesadziłem z tą swojskością, bo za Nową Wsią wjechałem w kompletne piachy, którymi w pewnym momencie kolarzówką nie dało rady przejechać. Ale to na szczęście kilkaset metrów, po których zaczął się znośny szuter, a potem wypadłem na całkiem gładki asfalcik. I już tylko las.
Nowa Wieś. Opłotki i kawałek szutrowo-piaszczysty © skaut
To właśnie tytułowy skraj Puszczy Białej. Kraina Kurpiów. Jadąc cały czas lasami przecinam linię kolejową (nr 29) do Ostrołęki. Linia jednotorowa, ale zelektryfikowana. Czeka ją podobno rozbudowa. Wg rządowych planów ma być przedłużona, aż do Giżycka - przez Łomżę, Kolno, Pisz, Orzysz. Oznaczałoby to odbudowę linii kolejowej pomiędzy Orzyszem a Giżyckiem, rozebranej zrabowanej przez Sowietów w 1945 r., której relikty oglądałem w sierpniu podczas pobytu na Mazurach. Szok!
Dojeżdżam do podwyszkowskiej wsi o tajemniczej nazwie: Porządzie. Kupuje wodę do bidonów i na chwilę przystaję pod drewnianym kościołem. Stary bardzo, bo z 1715 r. ale tutaj przeniesiony w l. 1927-30 z Dzierżeniny i mocno zmieniony podczas relokacji i kolejnych przebudów.
Porządzie. Kościół - Sanktuarium św. Teresy od Dzieciątka Jezus © skaut
Na przystanku autobusowym, tym podstawowym w Polsce miejscu odpoczynku rowerzystów, spożywam loda i gawędzę z pieszymi turystami, czekającymi na PKS do Wyszkowa.
W drodze powrotnej, a jechałem po swoim śladzie, zbaczam na północ w kierunku Narwi, a ściślej wsi - Sieczychy. Nazwa wymowna dla każdego, komu blisko do bohaterów "Kamieni na szaniec". W nocy z 20/21 sierpnia 1943 r. w czasie akcji AK o kryptonimie "Taśma", poległ w niej "Zośka". Miejsce śmierci, przed szkołą w której w czasie wojny kwaterowali Niemcy oznaczono pamiątkową tablicą i masztem z Biało-Czerwoną.
Jest też "szlak"/ trasa do gry terenowej "śladami Zośki".
Sieczychy. Miejsce śmierci hm. Tadeusza Zawadzkiego "Zośka" © skaut
Sieczychy, to kiedyś silny ośrodek, skupisko wybitnych cieśli kurpiowskich (Kurpie Białe). Dziś już zostało tu niewiele domów świadczących o ich kunszcie. Wieś już mocno zmieniona. Dużo murowanych domów i willi.
Sieczychy. Relikty dawnego kunsztu ciesielskiego © skaut
Wracając do Sadownego zatrzymuję się w Porębie. Nie tyle z uwagi na kościół, ale legendę Hubala. Prawdą jest bowiem, że w tych okolicach, zmierzając z Wileńszczyzny na odsiecz oblężonej Warszawie, przechodziła jedna z grup, na jakie podzielił się 110 rezerwowy Pułk Ułanów, sformowanego w Wołkowysku (Tyle zysku ile w pysku, mój ułanie w Wołkowysku).
Poręba. Kościół św. Barbary © skaut
Grupą dowodził nie kto inny, jak sam mjr. Henryk Dobrzański, znany jako "Hubal". Okoliczności przemarszu konkretnie przez Porębę nie potwierdzone, ale nie przeszkadza to budowaniu legendy tej miejscowości, gdzie życie społeczne kręci się wokół "Hubala" i rocznic z nim związanych. Jest nawet mural na ścianie domu nieopodal kościoła.

Poręba. Mural o 110 Pułku Ułanów ("Hubalczycy") © skaut
Droga do Broku jakby spokojniejsza. Sam Brok ładnie położony. Jak pisano w XIX-wiecznym "Atlasie Królestwa Polskiego": w malowniczem położeniu na wyniosłym brzegu. W Sadownem wracam do punktu startu, ale się nie zatrzymuję mając na uwadze potrzebę odwiedzenia jeszcze dwóch gmin na południe od niego. Przez lasy docieram do stacji kolejowej Sadowne, a następnie wiejskimi drogami do Stoczka. Za Stoczkiem wjeżdżam w lasy, gdy las się kończy rozpościerają się przede mną połacie pól Podlasia. Słońce zachodzi we wrześniu już szybko.
Na pograniczu Mazowsza i Podlasia (okolice Stoczka) © skaut
Jest już zupełnie ciemno, gdy docieram do wsi Międzyleś w gminie Miedzna, powiatu węgrowskiego. 
Międzyleś (gm. Miedzna). Kapliczka św. Antoniego © skaut
Powrót już po swoim śladzie do Sadownego. Zachód słońca we wrześniu oznacza też nagłe ochłodzenie. Wciągam na siebie wszystko, co mam w postaci: softshelowej kurteczki. buffa na głowę i czoło oraz rękawiczek z długimi palcami. Szczęśliwy docieram na plac przed kościołem, gdzie pakuję rower do samochodu, którym DK 50 wracam do domu.

Zaliczone gminy: Sadowne (1112), Brok (1113), Brańszczyk (1114), Rząśnik (1115), Stoczek (1116) Miedzna (1117).

Nad Mienią

Niedziela, 1 września 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Ta rzeka ma w sobie coś urzekającego. Taka miniaturowa Amazonka. Wybraliśmy się z K. i J. na rowerowy spacer, bo wycieczką trudno to nazwać. Drogą dla pieszych i rowerzystów (mocno zniszczoną) wzdłuż ul. Wiązowskiej, a następnie singlem, znanym wielu mazowieckim bikerom nad wijącą się Mienią. aż do pierwszego ładnego miejsca, w którym można zejść do wody.
Mienia wije się w gąszczu bujnej przyrody © skaut
Było brodzenie i pluskanie się J. w ciepłej, płytkiej wodzie.
Mienia bywa zaborcza © skaut
Rzeka jest niby rezerwatem, ale rosną w niej też rośliny inwazyjne - na zdjęciu Echinocystis lobata, po naszemu kolczurka klapowana przywleczona podobno z Ameryki. Dużo tego rośnie nad Mienią.
Kolczurka klapowana © skaut

Świeradów Zdrój

Piątek, 23 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Wybrane przeze mnie miejsce na nocleg, pensjonat niedaleko Groty Czerniawa miał niewątpliwie jakieś tam plusy. Największy to oczywiście bliskość do miejsca startu maratonu i tzw. biura. Kolejny, to cisza i spokój. Wygodne łóżko, duża łazienka. Ale aby te plusy nie przysłoniły mi minusów, muszę napisać, że daleko do centrum miasteczka. Tak więc na jakieś zakupy, czy obiad musiałem się przejechać trochę dalej. Dokładnie dwa kursy tam i z powrotem, co dało w sumie 30 kilometrów. Nauczony poranną wspinaczką nie byłem już taki zuch ochoczy na jazdę po górkach i jeździłem przez Krobicę. Ma to jednak ten walor, że mając za plecami Izery ładnie widać ku północy przedgórze.
Na drodze i ulicach Świeradowa zaczynają być widoczni ultrakolarze. Najwięcej w okolicach sklepu, w tym Biedronki przy głównej drodze. Tam spotykam m. in. Achoma.
Robię ostatnie zakupy, jakieś pieczywo, lekarstwa, drobiazgi. Melduję się biurze maratonu, mieszczącym się pod parasolem w ogródku domu, w którym zakwaterował się Wigor - Dyrektor Imprezy. Po znajomości wkręcam się na wspólną kolację z Dyrektorem a co więcej dostaję zaproszenie na śniadanie w przyjemnym lokaliku vis a vis mojego pensjonatu. Lokalik otwarty będzie w sobotę wczesnym rankiem na zlecenie Daniela. Normalnie zaczyna pracę o 11ej chyba. Najedzony, wyposażony w rozpiskę trasy, numerki startowe na rower i bagaż idę spać. Jutro ten dzień!