Szklarska Poręba - Świeradów Zdrój

Piątek, 23 sierpnia 2019 · Komentarze(1)
Kategoria Wycieczki
Przedsmak imprezy roku - Maratonu "Góry MRDP". Start w tegorocznej edycji, bo to już druga edycja, wyznaczono w miejscu mety sprzed 4 lat czyli w Świeradowie Zdroju. Do Świeradowa trzeba jakoś dotrzeć. Samochód odpada przy wyjeździe indywidualnym, bo kto by mi go odstawił do domu lub na metę? Pozostaje niezawodna kolej. Niestety biletów na pociąg dzienny, jadący w piątek nie udało mi się kupić w zestawie z biletem na rower. Aby nie iść w ślady pewnego bohatera, który zrezygnował z udziału w innym maratonie, bo biletów na pociąg zabrakło, zdecydowałem się na kurs nocny. Pociąg ruszał z Warszawy Wschodniej o 23:09, więc przejazd z Józefowa to była tylko formalność. Rower zapakowany na start, w małym 24-litrowym plecaku tylko strój startowy, zapas jedzenia na podróż, coś do czytania i "cywilne" dodatki, takie jak piżama, duży ręcznik, ubranie niesportowe.


Pociąg to wygodny "Dart" z PESy. Mam miejsce ze stoliczkiem pomiędzy fotelami, co daje możliwość przyjęcia dodatkowej pozycji w czasie spania. W dawnych czasach, gdy płynęliśmy w 1991 r. z kolegami promem do Anglii, nazwaliśmy ją "na Polaka". Kładzie się głowę na splecionych rękach leżących na stole i się śpi. Proste. Spania w pociągu jednak za wiele nie było. Przede wszystkim na trasie do Szklarskiej Poręby jest całkiem dużo stacji i przystanków. Po drugie - komunikaty głosowe i światło. I trochę obawy o sprzęt też jest. No właśnie. Gdzieś, chyba w Częstochowie dosiadł się drugi rowerzysta - raczej nie ultramaratończyk. Miał "górala" na 29-calowych kołach, spakowanego bikepakingowo. Miał zresztą niefarta w Jeleniej Górze. Uprzejmym będąc przepuścił przed sobą wysiadających podróżnych z bagażem ręcznym, matki z dziećmi itd. Jemu nie dane było wysiąść. Gdy zbierał się do wyjścia z rowerem, przy czym mu asystowałem - deklarując wcześniej pomoc, pociąg zrobił pssss, drzwi się zamknęły i skład ruszył. Swoje niezadowolenie wyraził w słowach nie do powtórzenia w tym wpisie. Pocieszyłem go, że na szczęście kolejna stacja to Cieplice - nie tak odległe od Jeleniej Góry.
Po ponad 8 godzinach nocnej jazdy, niewyspany wystarczająco, wysiadłem rześkim porankiem na peronie w Szklarskiej Porębie Górnej. To ważne, że Górnej bo oznacza że zaoszczędziłem siły na podjeździe pod Zakręt Śmierci. Dziś, gdy po kilku miesiącach porządkuję wpisy z wycieczek, nie pamiętam dokładnie dlaczego spędziłem godzinę na stacji kolejowej? Pewnie mi się nie spieszyło, bo na kwaterze mogłem się zameldować dopiero o 16-ej. Czekałem jeszcze na otwarcie sympatycznego bufetu na stacji, aby kupić coś do picia, bo w czasie podróży osuszyłem do dna bidony, a na krótkiej trasce do Świeradowa łyk czegoś do picia pewnie by się przydał.

Zebrałem się w końcu do kupy i ruszyłem. Jechało się nieźle. Dobra pogoda, najpierw lekko pod górę, a dalej do samego Świeradowa cały czas z górki. Ze zdziwieniem odczytałem dopiero teraz z danych garmina, że max. prędkość to ponad 60 km/h. Wow!
W Świeradowie już tak lekko nie było. Dałem garminowi zaplanować trasę "pod adres" pensjonatu, to przeciągnął mnie przez jakąś masakryczną górę ze stacją narciarską. Jak się okaże, nazajutrz będziemy tędy jechać już na maratonie. Co prawda w drugą stronę, ale też pod górę.
Tak to już bywa, że po podjazdach są zjazdy, więc na kwaterę sturlałem się już bez większego wysiłku. Tyle tylko, że nie mogłem się zakwaterować. Zaległem więc na ławeczce nad szemrzącym potokiem, zzułem buty, obłożyłem się prasą i sącząc kofolę oddałem lekturze. Tak mniej więcej do południa. Potem był obiad, zakupy i takie tam drobne krzątania przedstartowe.


Komentarze (1)

"Cieplice - nie tak odległe od Jeleniej Góry"
- Cieplice są częścią Jeleniej Góry ;]

mors 19:12 niedziela, 29 grudnia 2019
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!