Józefów (DP)

Środa, 31 stycznia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dziś pierwszy raz w 2018 r. na kolarzówce. Pogoda sprzyjała. Mimo zimna (tylko 1 st. powyżej zera) sucho i przyjemnie. Zaraz po starcie natknąłem się na ekipę filmową, kręcącą coś w naszej pizzerii. Pewnie serial jakiś.

Warszawa (PD)

Wtorek, 30 stycznia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Powrót z pracy do domu z załatwianiem kilku spraw na mieście. Najpierw szybki kurs na bliską Wolę, potem powrót do Śródmieścia.
Wracając postanowiłem zjechać z Agrykoli.

Agrykola (jeszcze w świątecznej szacie)
Niestety nie wyglądało to tak różowo, jak na zdjęciu. Najpierw pod koła wbiegła mi nomen-omen: biegaczka. Cała na czarno! W słuchawkach na uszach i zapatrzona w smartfona! Nie wiem dlaczego, mając do dyspozycji całą szerokość ulicy zamkniętej dla ruchu i chodniki po obu stronach jezdni postanowiła wbiegać pod górę akurat po wąskim pasie dla rowerów. No nie wiem.
Dalej było jeszcze gorzej ... . Dwie starsze panie. Szarobure kurtki i takież berety na głowach. Dostrzeżone w ostatniej chwili. Szły wymalowanym pasem dla rowerów. Nawet się zatrzymałem, ostro hamując i spytałem wprost: dlaczego panie idą po pasie dla rowerów? Odpowiedź - bo lubimy.
Nie wiem, czy lubią życie, bo w większej ciemności, mgle lub przy gorszych hamulcach ktoś kiedyś nie wyhamuje. 
Nie rozumiem tej niefrasobliwości.
Mapka:

Końskowola

Piątek, 19 stycznia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Trasa: Kazimierz Dolny - Skowieszynek - Bochotnica - Celejów - Stok - Pożóg Stary - Stara Wieś - Końskowola - Wronów - Osiny - Wronów - Puławy - Parchatka - Bochotnica - Kazimierz Dolny
Ostatnia już zimowa mikrowycieczka w okolice Kazimierza. Mocno zasypało śniegiem wczoraj i w nocy. Rower lekko uślizguje się na nierównościach. Droga do Skowieszynka jeszcze spokojna. Jazda pod górę, aczkolwiek mozolna nie grozi gwałtownym poślizgiem. Gorzej już na zjeździe do Bochotnicy. Duży ruch samochodowy na wojewódzkiej [824], brak widocznej spod zwałów śniegu jezdni i wyprzedzanie "na gazetę" dają mi do myślenia. Decyduję się pojechać zgodnie z planem i decyzja ta była ze wszech miar słuszna. Już to z powodu lepszego stanu drogi do Nałęczowa, już - z powodu rosnącej temperatury powodującej szybkie wytapianie się śniegu. do Nałęczowa oczywiście nie dojeżdżam. W Celejowie odbijam na północ i będę się tego kierunku trzymał mnie więcej przez połowę wycieczki> Niestety, chciałoby się rzec bo wiatr niosący nowy śnieg wali właśnie z północy i północnego zachodu. Ale droga w porządku. W Starym Pożogu robię sobie przerwę śniadaniową na przystanku, a dalej to już Końskowola. Po wjeździe mijam intrygujące, niskie i starodawne z wyglądu budynki. Pozostałość sukienniczych warsztatów jeszcze z czasów x. Czartoryskich. Przy drodze lubelskiej kościół:
Końskowola. Kościół pw. Znalezienia Krzyża Św. i Św. Andrzeja © skaut
Z Końskowoli jeszcze parę kilometrów na północ. Celem moim jest gmina Żyrzyn. Nie tyle sama miejscowość, co terytorium tej gminy, które osiągam w Osinach. Osiągnięcie nieco stresujące bo na wojewódzkiej [824] intensywny ruch tirów. Dopiero rozjazd w Michałówce powoduje, że ruch się uspokaja. Przejazd przez Puławy bez historii, no może trochę irytują "drogi dla rowerów". nieodśnieżone w przeciwieństwie do jezdni. Za Puławami jeszcze spokojniej. Mam czas na małe zakupy w Biedronce. Pojemność sakwy crosso, nawet tej mniejszej - nigdy nie przestaje mnie zadziwiać. zmieściły się produkty na śniadanie dla całej rodziny. Jeszcze tylko Bochotnica i już Kazimierz, do którego wjeżdżam "po bożemu" tzn. traktem wzdłuż Wisły, dekorowanym nielicznymi już spichrzami, widokiem na wieżę strażniczą, zamek Kazimierza Wielkiego, widok na farę i kościół reformatów. Ocieram się o Kamienicę Celejowską i wzdłuż Grodarza jadę do domku.

Mapka:

Zaliczone gminy: Końskowola (923) i Żyrzyn (924).

Wojciechów - Nałęczów - Kurów

Czwartek, 18 stycznia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Trasa: Kazimierz Dolny - Skowieszynek - Rzeczyca - Zaborze - Niezabitów - Łubki - Wojciechów - Nowy Gaj - Nałęczów - Góry - Markuszów - Kurów - Klementowice - Karmanowice - Celejów - Bochotnica - Skowieszynek - Kazimierz Dolny

Wycieczka do Wojciechowa. Początek taki sam, jak we wtorek, czyli podjazd do Skowieszynka i odcinek do Niezabitowa po fatalnej drodze. Dalej już się wygładziło. Krajobraz wybitnie rolniczy. W Wojciechowie oglądam wieżę ariańską. Zbudowana w pierwszej połowie XVI w. , od 1580 r. służyła za schronienie pastorowi ariańskiemu Marcinowi Krowickiemu, który tu przebywał pod protekcją właściciela wsi – Stanisława Spinki h. Prus. Pięćdziesiąt lat później, w związku z wybudowaniem pałacu przez kolejnych dziedziców - Orzechowskich, wieża straciła funkcję mieszkalną, stając się magazynem zbożowym. Niszczała tak, aż do początku XX w. gdy otrzymało ją warszawskie Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości. Na remont musiała poczekać jednak aż do l. 70-ych XX w.

Fot. Wojciechów. Wieża ariańska

Do Nałęczowa jadę boczną drogą przez Nowy Gaj. Ładne urocze miejsce. Latem musi tu być szczególnie przyjemnie. Natomiast sam Nałęczów – nie zachwyca. Gdybym miał opisać w skrócie: dolinka z parkiem zdrojowym otoczona różnymi zabudowaniami. W Nałęczowie poleciłbym za to ciekawe miejsce kulinarne: Willa Filiks. Restaurację prowadzi Agnieszka Filiks, maestra kuchni lubelskiej – jak ją określają. Myślę, że całkiem zasłużenie. Skusiłem się na policzki wołowe na ziemniakach zapiekane, z odrobiną sosu pieprzowego i chipsami z kindziuka. Bardzo dobre!
Z Nałęczowa – na północ do Markuszowa. Siedmiokilometrowy przejazd DK 17 . Na szczęście ruch samochodowy przeniósł się na pobliską ekspresówkę o tym samym numerze. W Markuszowie kościół pw. św. Ducha. Renesans lubelski! Sam kościół trochę przyszarzały i niestety zamknięty.

Fot. Markuszów. Kościół pw. św. Ducha

Dojeżdżam do Kurowa. Miasto znane kiedyś z produkcji kożuchów. Na mapie – setce WZKart jest jeszcze oznaczenie garbarni (garb.). Wiadomo – produkcja strategiczna: kurtki dla pilotów, pasy, ładownice, buty, rękawice. Tyle, że to wszystko w minionym wieku. Teraz wojsko coraz bardziej odziane w syntetyki. Obecnie „Zakłady Kurów 1” straszą pustką obok wyjazdu na Klementowice. Tradycje garbarskie i kożusznicze kultywują rozliczni drobni przedsiębiorcy. Wart odnotowania kościół pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Jak piszą – proboszczem był tu m. in. ks. Grzegorz Piramowicz , znany z podręczników jako członek Komisji Edukacji Narodowej. Probostwo zawdzięczał (podobno) protekcji Czartoryskich, którzy wówczas w Puławach dochodzili do szczytu swojej świetności. W Klementowicach rzut oka na ładnie położony kościół, przejazd pod wiaduktem (remontowanej) linii kolejowej Puławy – Lublin (Warszawa-Dorohusk).

fot. Kurów. Kościół pw. Narodzenia NMP
Zjazd do DW 830 i przez Wierzchoniów, Bochotnicę i Skowieszynek zjazd do Kazimierza.

Mapka:


Zaliczone gminy: Wojciechów (918), Nałęczów (919), Markuszów (920), Garbów (921) i Kurów (922).

Wąwolnica

Wtorek, 16 stycznia 2018 · Komentarze(2)
Kategoria Wycieczki
Trasa: Kazimierz Dolny - Skowieszynek - Rzeczyca - Zaborze - Niezabitów - Wąwolnica - Mareczki - Karmanowice - Celejów - Bochotnica - Skowieszynek - Kazimierz Dolny 

fot. Wąwolnica 
Kolejny dzień z zimnym, południowo-wschodnim wiatrem. Żal wychodzić z domu, ale co robić – skoro mam kilka dni wolnego? Na termometrze tylko -2 °C, ale odczucie na rowerze jest inne. Drastycznie inne, zwłaszcza, że pierwsze 21 km przejechałem pod wiatr. I jeszcze ta droga … . Dziury i łaty asfaltu, aż wreszcie jestem w Niezabitowie. Chciałoby się napisać: wreszcie, bo dalszy odcinek już znacznie przyjemniejszy. Jeszcze tylko fotografia opuszczonej stacji kolei wąskotorowej i mogę jechać mniej więcej na północ. Do Wąwolnicy dzisiaj jadę. Stare to miasto-nie miasto. Ponoć jedno z najstarszych na Lubelszczyźnie i rzekomo założone przez samego Kraka. Wawel – Wąwolnica brzmią podobnie. Nieprawdaż? Ponad sto lat temu opisywano je tak:

Wąwolnica, osada nad rzeką Bystrą, w dolinie wśród wyżyn, poszarpanych licznymi jarami, posiada kościół parafialny murowany. Podług podania założycielem osady miał być Krakus, który po wzniesieniu grodu na Wawelu przybył tu Wisłą i znalazłszy odpowiedni punkt, założył gród nazywając go „Wąwelnicą”. Gród posiadał straż, czyli milicyę grodową, następnie osadzono tu benedyktynów. Za Kazimierza W. osada otrzymała przywilej miejski. Starostwo wąwolnickie, posiadała przez pewien czas królowa Bona.
(J. M. Baziewicz, Atlas geograficzny Królestwa Polskiego, Warszawa 1907)

Wracając do jazdy: lekko pod górkę na „rynek”. Zabudowa bardziej przypomina sztetl, niż miasto znane z zachodniej lub północnej Polski. Dalej lekko w dół i znowu pod górę – pod kościół stojący na dawnym wzgórzu zamkowym, owym „wawelu”. Dalej już do Bochotnicy. Pola, wzgórza lessowe. Lasów mało. Sama Bochotnica nie ma już uroku opisywanego przez wspomnianego Baziewicza. Owszem – duża, zadbana wieś. Biedronka, stacja benzynowa, dużo sklepów, myjnia samochodowa, ale z „malowniczej doliny” i „malowniczego położenia” nikt już nie zdaje sobie sprawy. Wszyscy ciągną do Kazimierza, który swym urokiem unieważnia uroki innych pobliskich miejscowości. Pojechałem do Kazimierza więc i ja … .
Mapka:
Zaliczone gminy: Wąwolnica (917)

Opole Lubelskie

Poniedziałek, 15 stycznia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Trasa: Kazimierz Dolny - Skowieszynek - Karczmiska Pierwsze - Opole Lubelskie - Wola Rudzka - Poniatowa - Niezabitów - Zaborze - Rzeczyca - Skowieszynek - Kazimierz Dolny

Zima w Kazimierzu Dolnym. Tydzień w gustownym, drewnianym domu rodziny artystów. Sam Kazimierz szczyci się (słusznie) swą urodą, natomiast tereny południowo-zachodniej Lubelszczyzny w opracowaniach krajoznawczych jawią się wręcz pustynią. Dość wspomnieć tu popularny przewodnik M. i P. Pilchów czy też "Kanon Krajoznawczy Polski PTTK". Postanowiłem to sprawdzić - a jakże - z wysokości siodełka rowerowego. Poniedziałkowy przedświt nie zachęcał do wyjścia spod kołdry, a co dopiero z ciepłego domu. Napisać, że było rześko, to nic nie napisać. Zimno. Przeraźliwie zimno - na tyle, że garmin, wysłużony edge 705 odmówił współpracy już po półgodzinie. Ale od początku ... . Wydostać się z Kazimierza (nomen omen) Dolnego na wierzch Wyżyny Lubelskiej wcale nie jest łatwo dla mieszkańca płaskiego Mazowsza. Już wyjazd w kierunku wschodnim do Skowieszynka wita mnie 10% podjazdem. Na szczęście dalsza droga pozbawiona jest dalszych tego typu atrakcji. Falowanie i owszem, ale podjazdy już nie takie strome. Jadę ruchliwą nad wyraz drogą wojewódzką 824. Z zaciekawieniem zerkam na uśpioną stację wąskotorówki w Karczmiskach. Teraz to tylko atrakcja turystyczna, ale w latach 80-ych XX w. oferowała regularne kursy rozkładowe: Opole Lubelskie - Nałęczów (1 para pociągów na dobę) i Karczmiska - Poniatowa (3 pary pociągów na dobę). W Pustelni rozjazd - skręcam w kierunku Opola. Stawy rybne po obu stronach drogi. Woda w niektórych spuszczona, ale mocno "pachnie rybą". Wszak dopiero 3 tygodnie po świętach z karpiem na stole. Mijam młyn w stylu "cesarstwo rosyjskie" - czerwona cegła, trochę jak koszary w Modlinie czy Warszawie. Wreszcie jest cel mojej mikrowycieczki - Opole Lubelskie. Główna droga wiodąca przez środek upodabnia je trochę do "ulicówki", na które to miano owo stare miasto z pewnością nie zasługuje. Podziwiam piękny barokowy kościół. Niestety tylko z zewnątrz. 


Opole Lubelskie. Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Kaplica północna. Widoczny herb rodu Tarłów: Topór ("toporczycy - Sieciechowe dzieci").
Wracam do Pustelni tą samą drogą, zatrzymując się na chwilę na Orlenie na dużą kawę pod wiezioną w sakwie kanapkę. Od rozjazdu w Pustelni towarzyszą mi tory wąskotorówki. Jadę do Poniatowej. Miasto (miejscowość) razi modernistycznym urokiem osiedla przyfabrycznego, umilonego remontami z początku lat. 90-ych (termomodernizacje, pastelowe barwy bloków itp.). Dojeżdżam do Niezabitowa, skąd odbijam na północny zachód. Mijam relikty dawnej stacji kolei wąskotorowej. Stoją jeszcze latarnie na "peronie". Drogi przez Zaborze i Rzeczycę - szczerze nie polecam. Wybitnie wyboista i dziurawa, aczkolwiek malowniczo falująca wśród pól uprawnych i resztek lasków. Lubelszczyzna to najmniej lesiste województwo w Polsce! Nagrodą na zakończenie wycieczki jest pyszny zjazd ze Skowieszynka. Jak to mówią: co góra zabrała - będzie musiała oddać. 
Pogoda mimo przejmującego zimna i mocno wychładzającego wiatru - niezła. Suchy wyż z południowego wschodu sprawił, że drogi były suche, żadnego śniegu i lodu, co pozwoliło opędzić trasę na "letnich" marathonach-racer.
Mapka (z fragmentem powrotnym):
Zaliczone gminy: Karczmiska (914), Opole Lubelskie (915), Poniatowa (916).

Przez Puszczę Kampinoską

Niedziela, 7 stycznia 2018 · Komentarze(0)
Trasa: Podkowa Leśna– Brwinów– Kotowice – Czubin - Rokitno– Kopytów – Zaborów – Zielona Karczma – Łysa Góra – Leszno – Posada Łubiec – Babska Góra – Stara Dąbrowa (ochr. ZHP) – uroczysko Biela – Teofile – Jakubowszczyzna – Cybulice Duże – Czeczotki – Kazuń Majdany – Kazuń Polski – Kazuń Nowy- Modlin.
Kampinoski Park Narodowy (wjazd od Leszna) © skaut

Niedzielne przedpołudnie spędzam dziś w Puszczy Kampinoskiej. Wczesna pobudka - na nogach byłem już o 4:30. Czasu starczyło akurat na założenie ubrania, napełnienie bidonu wodą i termosów -jednego herbatą, drugiego - zupą koperkową. Puszcza leży po drugiej stronie aglomeracji warszawskiej, więc początek wycieczki to transfer koleją. Najpierw SKM-ką do Warszawy Zachodniej, później WKD-ką do Podkowy Leśnej. Rozkłady jazdy tych kolejek nie są zsynchronizowane i dzięki temu mam pół godziny przerwy. Akurat tyle, aby wypić kawę na "nowym" Zachodnim.
Wukadka jest dla mnie pewnego rodzaju odkryciem. Wcześniej chyba tylko raz w życiu nią jechałem, a było to na początku lat 90-ych XX wieku. Wszystko jest tu inne: tory, tabor, zasady przewozu rowerów, motorniczy zamiast maszynisty, bilety. Właśnie – bilety! Gdzie kupić bilet na WKD, skoro "dedykowana" kasa WKD jest zamknięta? Myszkowanie po dworcu wieńczę sukcesem, czyli znalezieniem biletomatu zakonspirowanego na tyłach wyjścia z tunelu na peron. Wreszcie nadjeżdża mój skład. Oburzenie na twarzy współpasażerki, którą proszę o zmianę miejsca – usiadła na składanym krzesełku w miejscu dla przewożenia rowerów. Cały wagon jest absolutnie pusty, poza nami nie ma w nim żadnego innego pasażera, no cóż … .Gdy docieram do Podkowy Leśnej jest jeszcze ciemno. Po wilgotnych uliczkach przemykam do Brwinowa i punktu, w którym przerwałem sierpniową wycieczkę Warszawską Obwodnicą Turystyczną. Za Brwinowem tereny wybitnie rolnicze. Pachnie kiszoną kapustą albo czymś podobnym. Żadnych lasów, same pola. Przejeżdżam wiaduktem nad autostradą A2 i przez pola dojeżdżam do Rokitna, mijając stojący po prawej, na lekkim wyniesieniu kościół – Sanktuarium Maryjne. Zamknięte mimo niedzieli. Za wcześnie! W okolicach Kopytowa pokonuję nasyp kolejowy i skacząc pomiędzy torami zbiegam z rowerem na ramieniu na drugą stronę tego niebezpiecznego skrzyżowania szlaku. Na dawnej „dwójce”, czyli obecnie drodze krajowej nr 92 charakterystyczny most nad rzeką Utratą, a następnie znowu pola. Jest brzydko, brudno i śmierdzi w przejeżdżanym Łaźniewie. Dojeżdżam do Zaborowa. Otoczenie robi się bardziej ogarnięte. Kościół. Coś mi świta, jakobym był w nim kiedyś na ślubie kolegi. Kończą się znaki czerwonego szlaku Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej. Teraz będzie sino, to znaczy – niebiesko. Kilkaset metrów asfaltem i oficjalny wjazd do Parku Narodowego. Oficjalny czyli obok tablicy z nazwą. Szlak wije się ścieżynką na skraju Puszczy. Przez długi czas mam po prawej ręce (północnej stronie) wielką polanę, miejscami chyba nawet zaoraną jak pole uprawne. Jak się później okaże, ten króciutki odcinek pomiędzy Zaborowem a Lesznem był najciekawszy pod względem faunistycznym. Najpierw umykają mi spod kół dwie dorodne łanie, a później … . Najpierw mam wrażenie, że ktoś mi się intensywnie przygląda. Rozglądam się dookoła i widzę: w krzakach, ok. 50 metrów od ścieżki pasą się dwa łosie. Gdy krzyżujemy spojrzenia – niespiesznym truchtem odbiegają kilkadziesiąt metrów dalej i przystają przyglądając mi się z ciekawością. Ich spojrzenie zdaje się pytać: co ty tu robisz?
Wjeżdżam do Leszna. Miasteczko z uliczkami, placykiem, neogotyckim kościołem. Nie zatrzymując się skręcam za znakami szlaku (żółtego) na północny zachód i znowu wjeżdżam do lasu. Po prawej migają pomiędzy drzewami budynki dawnej szkoły cyrkowej w Julinku, a potem już tylko cisza. W Posadzie Łubiec szlak skręca na zachód i po minięciu oznaczenia bitwy Polskiego Września ’39 odbija na północ. Droga przez rezerwat „Żurawiowe” przypomina groblę, gdyż po obu jej stronach podmokło, mokro i bagniście. W pewnym momencie zaliczam wywrotkę, gdyż koło ugrzęzło w błotnistej kałuży, a zapchany błotem pedał nie pozwolił na szybkie wypięcie spd’a.
Dojeżdżam do mostku na Kanale Łasica. Po wykonaniu „obowiązkowej” fotografii, posilam się kanapką i jadę dalej. Nie jest zimno, ale wilgotne powietrze i rozgrzane ciało po jeździe, nie pozwalają na dłuższy postój. W Starej Dąbrowie kawałek asfaltem. Widać z mapy, że wielka wydma którą objeżdżam od południa za moment będzie po drugiej stronie mojego szlaku. Jeszcze foto-stop pod schroniskiem, tzn. oficjalnie Centrum Szkolenia Wolontariuszy ZHP i z powrotem do lasu. Ścieżka pnie się coraz bardziej stromo w górę, aby osiągnąć kulminację tej największej podobno wydmy w KPN. Jeszcze jeden podmokły rezerwat i las robi się coraz bardziej suchy. Przed Teofilowem chwila zastanowienia, bo znaki szlaku (zielone) nie pokrywają się ze śladem, który mam wgrany do garmina. Decyduję się jechać wg śladu, wychodzi na to, że jadę zielonym szlakiem ale rowerowym, a szlak pieszy jest gdzie indziej. Był wprawdzie kiedyś przy tej drodze, ale jego znaki zamalowano na drzewach szarą farbą. Dojeżdżam do Cybulic i zaczyna się cywilizacja. Coraz więcej, coraz lepszych domów. W Kazuniu regularna zabudowa, ale to już poza granicami Parku. Jeszcze tylko dojazd drogą dla ruchu lokalnego do wiaduktu nad drogą krajową nr 7 i na Ruskiej Kępie wjeżdżam na ruchliwą krajówkę [85] do Nowego Dworu Mazowieckiego. Za charakterystycznym mostem na Wiśle szlak odbija w stronę Legionowa, zaś ja cisnę w stronę Modlina, aby zdążyć na kolejkę do Warszawy. Most na Narwi, rondo, zjazd po zabytkowym bruku przy wjeździe do Twierdzy Modlin i kawałek znany z wielokrotnych przejazdów w czasie randonnerskich brevetów ze startu w Pomiechówku. Czasu mam akurat tyle, aby kupić bilet do Warszawy i colę w dworcowym barze. W czystym pociągu Kolei Mazowieckich para backpakersów robi mi miejsce w części rowerowej. Dziękując opieram rower o ściankę, gdyż plusowe opony nie wchodzą na pociągowe wieszaki. Zabłoceni jesteśmy całkowicie i rower i ja. Siadam więc na podłodze wagonu, wyciągam termos z zupą i przegryzając kanapkami zajadam się podczas półgodzinnej podróży do Warszawy Wschodniej. Jeszcze tylko przesiadka i po kolejnych 20 min. jestem w domu.
Z Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej został mi już tylko 55-kilometrowy odcinek z Modlina do Zielonki. I oczywiście myśl, aby kiedyś mieć tyle czasu, aby całą pętlę przejechać za jednym razem.

Mapka:
Zdjęcia

Józefów (DP)

Czwartek, 28 grudnia 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto

Warszawa (PD)

Środa, 27 grudnia 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dziś wsiadłem na rower po 35 dniach przerwy. Rano - euforia. Po południu już nie. Jakieś te nogi się ciężkie zrobiły. Pokręciłem się trochę po Warszawie. Gdyby nie dekoracje bożonarodzeniowe, pomyślałbym - marzec.
Warszawa, ul. Świętkorzyska

Południowa Obwodnica Warszawy (w budowie)

Niedziela, 19 listopada 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Niedaleko ode mnie, za miedzą prawie ruszyła jesienią budowa Południowej Obwodnicy Warszawy (odcinek 2 i 3). W miejscu, gdzie jeszcze niedawno był las rozciąga się ugór. W Miedzeszynie budują "bypass" kolejowy na czas wybierania ziemi z wykopu którym S2 przejedzie pod linią kolejową Warszawa-Lublin.
A tak wygląda dom stojący na planowanej trasie i przeznaczony do rozbiórki:

Warszawa, ul. Wał Miedzeszyński.
Na odcinku "tureckim", tzn. przy budowie mostu przez Wisłę roboty nieco bardziej zaawansowane. Tym nie mniej wszystko tonie w błocie i ogólnym rozgardiaszu.
Mapka wycieczki: