Droga na Ostrołekę

Piątek, 10 listopada 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Dzień wolny w pracy, piątek 10 listopada 2017 r. postanowiłem, po części, spędzić na rowerze,  zwiedzając północno-wschodni skraj województwa mazowieckiego. Nie ukrywam inspiracji obserwacją inż. Mamonia, który widział drogę na Ostrołękę, postanawiam zobaczyć ją teraz - w listopadzie. 
Po śniadaniu pakuję rower do samochodu i po dwóch godzinach zatrzymuję się w Ostrołęce. Bazę zakładam w McDonald's, gdzie przebieram się w strój rowerowy, wypijam espresso zagryzione croissant'em czekoladowym i skąd ruszam na krótką wycieczkę.
Najpierw przez most na Narwi, później wąskimi uliczkami ostrołęckiej starówki (!), a następnie fatalnymi DDR-ami wydostaję się z miasta. Drogi dla rowerów, a raczej ciągi pieszo-rowerowe  zostały  w swym nakazowym charakterze wynikającym z kombinacji znaków C-13 i C-16 ,"wzmocnione" zakazami jazdy rowerem oznaczonymi znakiem B-9. Taka organizacja ruchu oznacza tylko podniesienie komfortu kierujących pojazdami silnikowymi i drastyczne ograniczenie dla kierujących rowerami. Muszą bowiem ustępować miejsca pieszym (C-16), zsiadać przed każdym przejściem dla pieszych (C-13 jest odwoływany przed każdym skrzyżowaniem) i telepać się po zwietrzałej kostce betonowej. Coś ty Ostrołęce uczynił rowerzysto, że cię skazuje na takie szykany?
Za miastem na szczęście można skorzystać z asfaltu, niestety DW 627 jest nad wyraz ruchliwa. Nie wiem, czy to przeddzień święta, cz też wygoda połączenia z Ostrowią Mazowiecka sprawiają, że wyprzedza mnie i wymija duża liczba samochodów, w tym sporo ciężarowych. Po drodze trafiają się też takie nakazy:
Droga dla rowerów przy DW 627 (gm. Troszyn)
Droga dla rowerów przy DW 627 (gm. Troszyn) © skaut

Widoczny szuterek nie był pierwszym tego dnia. W Jelonkach z ulgą zjeżdżam z drogi wojewódzkiej i boczną drogą jadę do Sulęcina Włościańskiego. Krajobraz klasycznie mazowiecki: płasko, zielono i wierzby.

Sulęcin Włościański
Sulęcin Włościański © skaut
Po przecięciu DW 677 wjeżdżam do Sulęcina Szlacheckiego, skąd przez lasek i po szutrówce (a jakże!) wracam na wspomnianą wojewódzką nr 677. Na niej to dopiero ruch! Samochodów jest tyle, że na wjeździe do Ostrowii, przed przejazdem kolejowym robi się spory korek. Poboczem mijam stojące TIR-y i już jestem w Ostrowii. Można by rzec półmetek wycieczki. Cały czas przeszkadzał mi silny południowy wiatr. Jest nadzieja, że po odwróceniu kierunku jazdy - będzie pomagał.
Sulęcin Szlachecki
Sulęcin Szlachecki © skaut
Wracam znowu na DW 627, ale w Jelonkach skręcam na zachód i znowu mam szutrówkę:
Szutrówka do Wąsewa
Szutrówka do Wąsewa © skaut
Trzeba przyznać, że jest nawet wygodna, ubita i wygładzona, tak więc kolarzówka daje radę. Przez Trynosy, gdzie znowu mam asfalt dojeżdżam do Wąsewa. Jest już ciemniej niż na poniższym zdjęciu. Za Wąsewem jeszcze kawałek na zachód i w Goworowie obieram kierunek na północ. Niestety zaczyna padać deszcz. Robię krótką przerwę na Orlenie. Na tyle krótką, aby wypić kubek kawy i zjeść swoją kanapkę.
Wąsewo. Kościół pw. Narodzenia NMP
Wąsewo. Kościół pw. Narodzenia NMP © skaut
Po przerwie już w całkowitych ciemnościach, w deszczu i z wiatrem jadę do Ostrołęki. ruch samochodowy znowu spory, na szczęście droga wzdłuż linii kolejowej ma szerokie, asfaltowe pobocze z którego korzystam. W Ostrołęce kawałek spaceru przez kompletnie rozkopaną ulicę obok galerii handlowej i szybki powrót do bazy. Zmieniam ubranie, uzupełniam kalorie, pakuję rower do samochodu i wracam do domu.

Zaliczone gminy: Rzekuń (906), Troszyn (907), Czerwin (908), Stary Lubotyń (909), Ostrów Mazowiecka (910), miasto Ostrów Mazowiecka (911), Wąsewo (912) i Goworowo (913).

Warszawa (PD)

Środa, 8 listopada 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Powrót do domu normalną trasą urozmaicony chwilą (miłej) pogawędki na DDR wzdłuż Czerniakowskiej z podobnym mi commuterem. Rozstaliśmy się koło ZUS. On jechał  do Piaseczna, ja - do siebie.

Józefów (DP)

Środa, 8 listopada 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Krótsza, niż zwykle trasa do Warszawy. Mniej wygodna jednak. DDPiR od Mostu Siekierkowskiego do Łazienkowskiego tak naprawdę nie nadaje się do jazdy. Stary polbruk, a gdzieniegdzie nawet płyty chodnikowe. Przejście pod Wisłostradą obok Pomnika Chwała Saperom wymaga znoszenia roweru. Wnosić trzeba z kolei na końcu Górnośląskiej, gdzie wyrastają schody. Nie będę tędy jeździł!

Budują obwodnicę Warszawy

Czwartek, 19 października 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Zaczęło się ... .
Wycinają drzewa pod południową obwodnicę Warszawy (samochodową). Przeoczyłem czas na zrobienie zdjęcia, gdy ul. Mozaikowa w Miedzeszynie była po obu stronach obrośnięta lasem. W ciągu doby harvestery zrobiły to:
Warszawa. Ul. Mozaikowa. Wycinka drzew pod obwodnicę
Warszawa. Ul. Mozaikowa. Wycinka drzew pod obwodnicę © skaut

Dodam tylko, że obwodnica będzie biegła prostopadle do widocznej ulicy. Las po lewej też wytną.

Mgła

Wtorek, 17 października 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dojazdy do pracy jesienią mają swoje uroki. Zniknęli letni szpanerzy na wyścigowych maszynach, rozpychający się na całą szerokość drogi. I niunie na holenderkach uzbrojone w smartfony kierujące ich życiem. Zostali tylko znani z widzenia od lat, wierni i wytrwali commuterzy, których można policzyć na palcach jednej ręki. Pogoda to sprawiła. Dziś było mgliście. Jazda we mgle może być intrygująca. Takie przeniesienie się w świat dwuwymiarowy. I te kropelki wilgoci na rękawach polara, trochę przypominające letnią rosę ...
Warszawa. Widok z Mostu Siekierkowskiego na południe
Warszawa. Widok z Mostu Siekierkowskiego na południe © skaut

Warszawa (PD)

Poniedziałek, 16 października 2017 · Komentarze(2)
Kategoria Miasto
Pisałem już wcześniej, że super-hiper-nowoczesna podwieszona pod Mostem Łazienkowskim przeprawa rowerowa, wiele traci na braku połączenia z zachodnią częścią Warszawy. Z południową zresztą też. Gdy chce się na nią wjechać od strony Mokotowa, trzeba się zagłębić w ciemną uliczkę pomiędzy jęzorem Portu Czerniakowskiego a Wisłą. Takie widoki:
Warszawa. Na tyłach Portu Czerniakowskiego © skaut

Chwała Saperom - płyta

Piątek, 13 października 2017 · Komentarze(0)
Kategoria Miasto
Dojazd do pracy różniący się tym od wielu do niego podobnych, że Wisłę przejechałem nie Mostem Siekierkowskim, a Łazienkowskim. Po kilku dniach, które minęły od "wycieczki" zastanawiam się dlaczego tak pojechałem? Przypomniało mi się, że w ten poniedziałek mocno wiało. Na tyle mocno, że zrezygnowałem z jazdy po koronie Wału Miedzeszyńskiego i schroniłem się za ekrany dzwiękoszczelne. Dla uniknięcia podmuchów w odsłoniętym terenie "Niecki Siekierkowskiej" pojechałem wzdłuż Wisły. Kładka rowerowa po Mostem Łazienkowskim zachęca do takich korekt rutynowej trasy do Warszawy. Niestety brak przejazdu przez Wisłostradę - zniechęca. Mają to zmienić. Podobno. Teraz wybrałem przejście podziemne, wchodzące w skład kompleksu (tryptyku?) Pomnika "Chwała Saperom" (aut. St. Kulona), odsłoniętego w apogeum "epoki Gierka" tzn. w maju 1975 r. Dlaczego przejście jest częścią pomnika? A dlatego, że umieszczono w nim płytę ilustrującą desant 3 DP w czasie Powstania, a może juz same walki na Czerniakowie z udziałem berlingowców. Płyta wygląda tak:
Warszawa. Pomnik chwała Saperom - Płyta © skaut

Mława (Mazovia MTB)

Niedziela, 1 października 2017 · Komentarze(1)
Kategoria Maratony MTB
Mój tegoroczny, a zarazem życiowy późny debiut w maratonach MTB tłumaczę tym, że nie było wpisowego dla mieszkańców Józefowa. Za to "zakończenie sezonu" 2017 wynikało z chęci zabicia chandry po nieudanym MPP. Do Mławy dojechałem samochodem - droga prosta jak drut, wystarczy cały czas jechać "siódemką". Przed samą Mławą włączyłem się w sznur samochodów z rowerami na dachach, ewentualnie na bagażnikach mocowanych na haku. Bez problemu dotarłem do małego lasku z reliktami jakiegoś lokalnego ośrodka wypoczynkowego. Mimo wczesnej pory - jakieś 3 h przed startem mało było miejsca do parkowania. Najpierw steward w odblaskowej kamizelce nakazał mi parkowanie wzdłuż asfaltowej drogi, ale chwile potem pilotował mnie na parking właściwy. Najpierw zmontowałem rower, który jechał w bagażniku z odkręconymi kołami i skręconą kierownicą, później odziałem się lajkrę, zrobiłem coś, co miało przypominać rozgrzewkę i byłem gotowy! Jeden ukończony maraton w cyklu, na samym początku sezonu sprawił, że z 11., ostatniego sektora awansowałem, aż o "trzy oczka" i teraz był to sektor 8. W sektorze jak to przed startem, najpierw nikogo nie znasz, a po chwili z połową jesteś na "ty". Dało się zauważyć, że 8. sektor to już zawodnicy bardziej "pro". Jeszcze nie tak, jak w pierwszym, ale już nie pospolite ruszenie jak w "jedenastce". Start poszedł jakoś sprawniej, niż w Józefowie. Może przez to, że mniej było startujących. W każdym bądź razie chwile po sygnale startera grzeję rowerem ile fabryka dała po asfaltowej drodze, którą przed kilkoma godzinami przyjechałem na zawody. Pamiętałem o tym, że to ważne, aby przed wjazdem na wąską leśną ścieżkę zając w miarę dobrą pozycję. Poszło jako tako, tzn. po wjeździe "w teren" nie miałem poczucia, aby ktoś przede mną mnie spowalniał, ani też abym ja komuś blokował drogę do sukcesu. Sama trasa wyglądała dokładnie tak, jak ja opisał Cezary Zamana w informacjach przedstartowych: 
Na początek asfaltowy podjazd, który wznosi się od parkingu przy drodze dojazdowej do kąpieliska. Na jego szczycie skręcamy w las, pokonując jeszcze jeden łagodny podjazd, a następnie wjeżdżamy na rundę Hobby, gdzie jest do pokonania 3 km wzniesienie.
Dalej peleton podąża po szybkich i szerokich odcinkach. Kierujemy się w stronę rezerwatu Dębowych Gór, gdzie czeka nas mocne wyzwanie – wjazd na Dębowa Górę. Po rychłym zjedzie powtórka i kolejna "dębowa", z której zjazd jest szybki i pagórkowaty.
Po dębowych złapiecie odrobinę wytchnienia przed najciekawszymi odcinkami. Będą to krótkie szerokie podjazdy oraz zjazdy, które doprowadza nas do Góry Zamany. To wyzwanie da Wam w kość, gdyż ostanie 100m osiągnie blisko 15% nachylenia! Po tym granicznym przeżyciu wracamy na dystans Hobby i kierujemy się w dół – 3 km do mety.
Dla dystansów Mega i Giga przygotowaliśmy wisienkę na torcie, dla której warto zachować zapas sił. A to dlatego, że do pokonania będzie jeszcze bonusowe 5 km trasy ze sztywnymi podjazdami i krętymi singlami. Ta próba da Wam mnóstwo frajdy oraz zweryfikuje Wasze trialowe umiejętności. Ten ostatni fragment na rundach Mega i Giga, to najlepsze odcinki przygotowane przez lokalnych zawodników, więc jeśli ktoś chce poczuć prawdziwe MTB, to obowiązkowo pokusić się musi o drugą rundę, a nawet i trzecią:)
Źródło: http://www.mazovia.zamanagroup.pl

Mazovia MTB - Mława. Przed startem © skaut
Jechało się bardzo dobrze. Pierwszy podjazd na Dębową Górę wkręciłem bez problemu, za to "Górę Zamany" wziąłem z buta. Na spokojnie pewnie dałbym radę. Marin ma takie przełożenia, że 15 % nachylenia nie robi na nim wrażenia. Niestety na podjeździe zrobił się zator, ścieżka była dość wąska, a podobni mi "napieracze" zaczęli przede mną zeskakiwać z rowerków, więc wybity z rytmu zrobiłem tak i ja. Pętlę na dystansie Mega jechało się dwa razy. Miałem chwilę zawahania na linii startu-mety czy kończyć to jako "fit", czy próbować drugie okrążenie. Spróbowałem - było warto. Przede wszystkim dlatego, że na drugim kółeczku jest mniej ludzi, więc robi się luźniej i można już naprawdę jechać swoim tempem. Po drugie - po porannym szronie dawno już nie było śladu, a temperatura powietrza wyraźnie się podniosła. W jesiennym słoneczku żal po prostu kończyć taką przejażdżkę. Zaraz po rozjeździe na dystans mega, jadący przede mną zawodnik zalicza efektowną glebę w głębokim piachu na krótkim podjeździe. Pytam czy wszystko w porządku? Macha tylko ręką że tak, że mam jechać dalej i gramoli się spod roweru leżącego na nim (!). 
Dalszą część trasy jadę praktycznie w samotności. Kilkunastu zawodników doganiam przed ponownym podjazdem na Górę Zamany. A końcówka - tak jak w opisie. Wąziutkie ścieżynki na brzegu jeziora, niektóre z takim bocznym nachyleniem, że zaprzestanie kręcenia pedałami groziło zsunięciem się do wody. Wreszcie ścieżki się kończą, jeszcze tylko szeroka szutrówka i drogą nad jeziorem docieram do mety. Wyniki: Open (MMO): 174/209, a w kategorii wiekowej (MM4): 29/34. Jak na absolutnego amatora i weekendowy styl jazdy może być. Chandra minęła. rowerowy humor na jesień i zimę poprawiony.
Mapka:

Międzylesie-Brwinów (czerwonym szlakiem)

Sobota, 19 sierpnia 2017 · Komentarze(0)
Warszawską Obwodnicę Turystyczną inaczej zwaną Podwarszawskim Szlakiem Okrężnym a w wersji hardcore "Krwawą Pętlą" próbowałem już w kawałkach kilka razy. W sierpniową sobotę apetyt przyszedł na coś więcej. Ile tego "więcej" wyszło - to się dopiero miało okazać. Porannym pociągiem z Michalina docieram do Międzylesia. W Michalinie już świtało. Po kilkunastu minutach w Międzylesiu jest już prawie jasno. Docieram Aleją Dzieci Polskich do węzła szlaków i wbijam się w las. Już tędy jechałem. Przebieg szlaku wcale nie oczywisty. Wiedzie jedną z kilkudziesięciu licznie się tu krzyżujących ścieżek. Droga uspokaja się dopiero od zbiegu szlaku zielonego obok żołnierskiej mogiły. Sierpniowy ranek to już niestety cisza w lesie. Ptaki nie śpiewają. Ludzi też nie widać i nie słychać. To akurat dobrze. 
Mijam mogiłę z Powstania 1863 r. i okrążam torfowisko wysokie pn. "Biały Ług". Cały czas czerwonym szlakiem, który wyprowadza mnie na skraj lasu i lotniska w Góraszce. Z dala widać wznoszące się ku gorze ślimaki węzła drogowego, wybudowanego już (!) przez Auchan na potrzeby nowego centrum handlowego, które ma tu powstać. Przecinam asfalt jednopasmowej (jeszcze) drogi krajowej nr 17 i wjeżdżam do Wiązowny. Kopiec - mogiła z krzyżem, krótki przejazd przez wieś i za chwilę szlak znowuż przecina krajową "siedemnastkę". Zjazd w kierunku Mieni przez łąkę oznaczoną tablicą "Teren prywatny. Zakaz wjazdu". Nikt mnie nie goni. Przebijam się przez krzaki, aby na moment znowu wjechać na DK 17 (mostek) i zjechać na drugi, wysoki brzeg Mieni. Ścieżka dobrze mi znana z wielu wycieczek. Ciągle urokliwa. Tylko wiekowy dąb - Bartek Mazowiecki w Emowie jakby coraz mniej zielony.
Przecinam DW 721 i wjeżdżam do Mlądza. Most na Świdrze zwężony do szerokości jednego pojazdu. Technika drogowa jak w Bieszczadach, gdzie podobne "udogodnienia" porobiono na Obwodnicy. Mosty chyba nawet z tego samego okresu, daje im mniej więcej 50 lat. W Mlądzu zjazd z "głównej" przelotowej ulicy na dawną "polną" teraz już wyasfaltowaną drogę w kierunku Teklina.
Odcinek otwocki czerwonego szlaku - chyba najgorzej wyznakowany. Aż mi wstyd. Nie dość, że przebieg szlaku wcale nie oczywisty wobec mnogości i plątaniny ścieżek i dróżek, to jeszcze  znakowanie zanika. U podnóża Meranu, legendarnej "góry" Otwocka wyciągam kanapkę i pożywiając się w czasie jazdy zmierzam dalej. Po raz pierwszy widzę na szlaku człowieka. Biegacz, którego jeszcze parę razy spotkam w tym lesie. Tymczasem rezerwat "Pogorzelski Mszar" i śmieszna ścieżka "po grani", wytyczona ni to po wydmie ni to po grobli pomiędzy mokradłami. Pogorzel i kawałek asfaltu. Podążając szlakiem trzeba podejść na nasyp kolejowy i po zachodniej stronie torów pojechać po nasypie. Lekko bez sensu, ale skoro znakarz tak chciał, to ma.
Przecinam asfaltówkę z Otwocka do Celestynowa i zaraz za pomnikiem żołnierzy AK wjeżdżam na "ceglankę" albo "czerwoną drogę". Nazwa wiele wyjaśnia - droga jest utwardzona tłuczoną cegłą. Podobno ze zniszczonej Warszawy... . Stabilne podłoże pod kołami pozwala na zwiększenie prędkości, którą wytracam na piachach w okolicy Dąbrowieckiej Góry. Poniemiecki bunkier dziś nie pilnowany ale i zamknięty. Zjeżdżam do Kamienia Leśników i dalej przez Bagno Całowanie do ogrodniczego zaplecza Warszawy czyli Janowa i Brzezinki. Tu już się gubię naprawdę. Szukam szlaku, przejeżdżam przez czyjeś podwórko, kluczę pomiędzy szklarniami. Daję za wygraną i jadę do widocznej z dala drogi krajowej 801. Kawałek szosą i przed Otwockiem Małym skręcam na zachód. Tu kolejny problematyczny przebieg szlaku, ale ponieważ po zimowym rekonesansie wiem, że trzeba się trzymać ogrodzenia nieruchomości zamykającej drogę - unikam problemów nawigacyjnych. Wreszcie wbijam się na drogę do Otwocka Wielkiego - lipową aleję wiodącą wprost do bramy Pałacu Bielińskich. Brama ta nigdy nie jest otwarta. Chcąc się dostać do pałacu trzeba na skrzyżowaniu odbić w lewo. Ja tymczasem w praw, w kierunku Nadbrzeży. Nazwa morska, a to tylko nadwiślańska wioska. Szlak odbija na południe i w Kępie Nadbrzeskiej wprowadza na koronę wału przeciwpowodziowego. Jest już bardzo ciepło. Robię krótką przerwę w cieniu mostu kolejowego w Kępie Glinieckiej. Jeszcze trzeba pokonać kilkadziesiąt stopni schodów na przyczółek mostu drogowego i przejeżdżam przez Wisłę w kierunku widocznej już Góry Kalwarii. Za mostem znany mi już "myk" nawigacyjny, gdzie trzeba skręcić w lewo (pd-wsch.), aby zaraz skręcić w prawo i znaleźć "tunelik" pod DK50. Nie wiem jak to dalej będzie bo w tym miejscu będą wpinali budowaną właśnie obwodnicę Góry Kalwarii. Szerokie opony marina pozwalają mi sprawnie przejechać plac budowy i dojechać do mostka na Cedronie zatarasowanego pryzmą piachu. Tak drogowcy blokują nieczynne dla ruchu samochodowego drogi. Rower to nie samochód, więc znajdują miejsce z boczku i bez dotknięcia stopą pokonuję brukowany podjazd ulicy św. Antoniego. O ten na zdjęciu poniżej:
Góra Kalwaria. Ul. Św. Antoniego
Góra Kalwaria. Ul. Św. Antoniego © skaut

Zziajany mijam kościół i jatki i wreszcie udaje mi się znaleźć otwartym punkt informacji turystycznej w Górze, co owocuje nie tylko piecząteczką w książeczce wycieczek kolarskich ale i miłym gratisem od obsługi - grubiutkim przewodnikiem rowerowym po okolicach Warszawy. Przez Górę Kalwarię tylko przelatuję aby w Zakalwarii wjechać do suchego sosnowego lasu. Mam szczęście po na przejeździe kolejowym widzę pociąg jadący tak jak i ja obwodnicą Warszawy, tyle że ja turystyczną, a on kolejową, czyli lina nr 12 (Skierniewice - Łuków). Robi się na tyle ciepło, że w okolicach Ługówki rozbieram się już "na krótko". Przez mało ciekawe, a nawet odcinki szlaku docieram do większego kompleksu Lasów Chojnowskich. Robi się przyjemnie chłodno. Drogi to zaś "autostrady", szerokie i mocno ubite. Przed Zalesiem Górnym przeprawa po chybotliwej kładce nad rz. Zieloną i wreszcie jest samo Zalesie. W sklepiku w budynku stacji kolejowej robię zakupy. Jakaś bułka, rogalik, picie - dużo picia i lody. Konsumpcja na położonym opodal skwerku i jadę dalej. Trzeba przebić się przez miejscowość na zachód. Za Łbiskami przy DW 722 dobrze zachowany cmentarz z I wojny światowej. Polegli - Niemcy i Rosjanie. Rezerwat Biele Chojnowskie, rzeka Jeziorka i na pewien czas rozstaję się z lasem. Pola, łąki i chaszcze. Duża polana w Runowie, gdzie uczestnicy przejażdżki wąskotorówką piaseczyńską mają popas. Dziś o tej porze już nie. Polana jest pusta.
W Wólce Prackiej "mazowieckie klimaty", krzyż na rozstaju i dorodna wierzba. Pewnym zaskoczeniem jest dla mnie widok Cmentarza Południowego. Jak tu pusto! I ciiiiiiiiiiichooo. Z niepokojem patrzę na nadciągające z zachodu coraz ciemniejsze chmury. Widok nieodległego masztu radiowego w Raszynie na ich tle niesie ze sobą zapowiedź nieodległej zmiany pogody
Raszyn. Maszt radiostacji
Raszyn. Maszt radiostacji © skaut
Zdążyłem tylko wjechać do Magdalenki, gdy lunęło jak z cebra. A tu jak na złość same wille, żadnego miejsca, gdzie można się schronić. Były wcześniej nawet jakieś wiaty, ale wtedy nie padało. W deszczu docieram do krajówki, tzn. DK7, i na parkingu motelu w Sękocinie znajduję schronienie pod wiatą. Postanawiam przeczekać największy deszcz i w tym czasie na kocherku gotuję sobie obiad.
Deszcz zelżał gdy ruszyłem dalej. W Sękocinie szlak zanika. Radzę sobie w ten sposób, że jadę (niestety) kawałek krajówką i po kilkuset metrach odbijam w las w pierwszą możliwą leśną drogę. Znaki szlaku odnajduję wkrótce. Deszcz, który nie ustaje a tylko lżeje albo przybiera na sile nie pomaga.
Kolejna nawigacyjna przeszkoda przytrafia się przed Nadarzynem. Nowa DK 8 w standardzie drogi ekspresowej wygrodzona jest siatką. Trzeba przebijać się przez las wzdłuż drogi, potem wdrapać się na nasyp, okraczyć barierkę i wiaduktem przejechać nad krajówką.
W Kaniach urocza wybrukowana aleja lipowa i wjeżdżam do Podkowy Leśnej. Przejeżdżam obok kościoła znanego z działalności ks. Kantorskiego i zalanymi ulicami wjeżdżam do Brwinowa. Na ten raz chyba starczy. Pogoda zniechęca skutecznie do dalszej jazdy, a Brwinów zapewnia wygodne, kolejowe połączenie z Józefowem. Kolejna sensowna stacja dopiero w Modlinie, do którego w zamyśle chciałem dojechać. Ale w deszczu i zimnie nie użyłbym sobie Puszczy Kampinoskiej. Będzie okazja następnym razem.
Północny odcinek Warszawskiej Obwodnicy Turystycznej zostawiam sobie na później.
Galeria


Strachówka

Środa, 16 sierpnia 2017 · Komentarze(1)
Kategoria Wycieczki
Brakowało mi tej gminy. Podczas wycieczki do Chrzęsnego w listopadzie ubiegłego roku nieopatrznie, skracając sobie wcześniej wyznaczona trasę pominąłem ją w marszrucie. Bielała taka sierotka w otoczeniu zieleni gmin już odwiedzonych i stan ten trzeba było zmienić. Dobrze, że Warszawa jest przyzwoicie skomunikowana kolejowo z innymi miejscowościami Mazowsza. Pociągiem Kolei Mazowieckich docieram do Tłuszcza, gdzie wita mnie widok nowych peronów i starego, tzn. pochodzącego zapewne z l. 70-ych XX w. pudła dworca kolejowego. Być może miłośnicy modernizmu w architekturze dopatrzą się i w tym budynku czegoś interesującego. Dla mnie to pudło właśnie i nic więcej. Przed dworcem pomnik - lokomotywka wąskotorowa, na ktorą rzucam okiem i staram się jak najszybciej wyjechać z miasta.
Tłuszcz. Stacja kolejowa
Tłuszcz. Stacja kolejowa © skaut

Droga wiedzie przez Postoliska, a później przez wspomniane Chrzęsne prosto na Wschód. Płasko, jak to na Mazowszu. Pola, jak okiem sięgnąć i czasami okrawki lasów.
Mazowieckie krajobrazy (powiat wołomiński)
Mazowieckie krajobrazy (powiat wołomiński) © skaut
W Sulejowie murowany, neogotycki kościół. Za Piaskami przecinam bardzo ruchliwą DK 50 i wjeżdżam do Strachówki. Jej historia sięga podobno czasów Konrada Mazowieckiego (1220-1240). Powstała przy trakcie handlowym do Ciechanowca. Szczyci się związkami z C. K. Norwidem - we wsi znajduje się dworek jego babci, Hilarii Sobieskiej. W pobliskim kościele w Dabrówce mały Cyprian był ochrzczony  - wpis w księdze chrztów (!).

Strachówka. Moja gmina nr 869
Strachówka. Moja gmina nr 869 © skaut

Dalsza droga spokojna, aż do Pniewnika, gdzie wjeżdżając na DW 637 obieram kierunek południowo-zachodni. Sama droga wojewódzka nadzwyczaj ruchliwa mimo zapadającego wieczoru i sierpnia. Kawałek krajówką (DK 50) i znowu DW 637 do Pustelnika. Stamtąd już po ciągle słabym asfalcie, przez lasy, omijając krajową "dwójkę" (DK2) do Wiązowny i dalej do Józefowa.