Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczki

Dystans całkowity:11070.99 km (w terenie 613.63 km; 5.54%)
Czas w ruchu:538:57
Średnia prędkość:20.36 km/h
Maksymalna prędkość:64.70 km/h
Suma podjazdów:41295 m
Maks. tętno maksymalne:215 (116 %)
Maks. tętno średnie:152 (82 %)
Suma kalorii:270534 kcal
Liczba aktywności:176
Średnio na aktywność:62.90 km i 3h 05m
Więcej statystyk

Działdowo

Niedziela, 29 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Mój przyjazd na Zjazd rowerem wywołał pewnego rodzaju zainteresowanie, żeby nie powiedzieć poruszenie wśród braci skautowej. Mam nadzieję, że również i inspirację i kolejnym razem nie będę jedynym rowerzystą.
Wypadało więc wrócić tym samym sposobem, a także - niestety - drogą. Piszę niestety, gdyż pogoda przez cały weekend była, jak to mówią, "dynamiczna". Nadchodzące opady deszczu nie skłaniały do niczego innego niż powrót "po śladzie" do Działdowa. No prawie po śladzie, gdyż tym razem "ściąłem" drogę niezłą szutrówką do Jabłonki. Raj dla graveli!
Warmia. Droga Dąb - Jabłonka © skaut
W okolicach Napiwody zaintrygował mnie ładny, jak to w Prusach, budynek stacji kolejowej Napiwoda.
Pierwsza za Nidzicą stacja (przystanek) kolejowy na linii 225 Nidzica-Wielbark. Linia niestety nieczynna. Ruch pasażerski zawieszono 30.09.1999 r. Sieciowy rozkład jazdy z 1988 r. podawał jeszcze trzy pary pociągów na tej linii. Do Wielbarka o: 6:24, 13:48 i 18:47 i do Nidzicy o: 5:34, 9:36 i 17:28.
Napiwoda. Stacja kolejowa © skaut
Z nastroju rozmyślań nad przeszłością kolei wytrąciła mnie pogoda. Przez dłuższą drogę było nieźle. Nie za ciepło, ale dało radę jechać w krótkich spodenkach i podwójnej koszulce. Burza przyszła znienacka. Dopadła mnie na ok. 6 km przed Działdowem i to w takim miejscu, że nie bardzo było jak się schronić. Nawet w celu założenia kurtki i spodni deszczowych. Droga akurat biegła w wycięciu skarpy, której strome ściany nie pozwalały schronić się do lasu. Na stację dojechałem kompletnie mokry. Całe szczęście, że pociąg był ogrzewany, a ja w sakach miałem suche ubranie. Do Warszawy, a później Józefowa docieram już po ciemku.
Mapka

Ząbie

Czwartek, 26 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Jako skaut mam też skautowe obowiązki. Pod koniec sierpnia trąbka zagrała na XVII Zjazd Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Zwołano go na ostatni weekend sierpnia i wyjątkowo bo poza dużym ośrodkiem miejskim, a w lesie. Dokładnie w ośrodku szkoleniowo-wypoczynkowo-wychowawczym ZHR w Ząbiu na Warmii.
Jakoś od razu odrzuciłem filisterski pomysł dojazdu samochodem. Skoro impreza skautowa, to dotrzeć trzeba też jakoś po skautowemu. W moim przypadku nie ulegało wątpliwości, że środkiem transportu pierwszego wyboru będzie rower. Pozostawało tylko ustalić, czy jadę bezpośrednio (200 km) z Warszawy, czy też będzie jakaś kombinacja? Ambitne imperialne plany dojazdu bezpośrednio z Warszawy legły w gruzach wskutek fatalnej pogody, która załamała się akurat w tygodniu poprzedzającym Zjazd. Pozostało kombinować. Wyszedł wyjazd "hybrydowy", tzn. do Działdowa dojechałem Kolejami Mazowieckimi, a dalej to już rowerem. Jeszcze w drodze na stację w Warszawie (ZOO) złapała mnie taka ulewa, że połowę drogi stałem pośrodku wagonu i ociekałem, tworząc wokół siebie i roweru rosnącą kałużę wody. Stałem, gdyż pasażerowie - ci bez rowerów - mają jakąś dziwną sympatię do miejsc w przedziale teoretycznie dla rowerów i wózków. Takim ze składanymi krzesełkami. A próba zwrócenia im uwagi, że przecież są wolne miejsca i innej części wagonu (a są!) kończy się awanturą i pyskówkami. Rozluźniło się w Ciechanowie.
W Działdowie wysiadłem na suchy (!) peron i suchymi (!) ulicami wymknąłem się szybko w kierunku północno-wschodnim. Na Nidzicę.
Z tyłu, od zachodu gromadziły się malownicze czarne chmury, więc w obawie przed kolejną ulewą żwawo kręciłem, aby dalej na wschód.

Droga Działdowo - Nidzica (DW 545) © skaut
Droga wojewódzka nr 545, którą podążałem jest elegancka. Tzn. nowy równy asfalt, "wysepki bezpieczeństwa" itp. Tylko brak szerokiego albo żadnego pobocza.
Przez Nidzicę przemknąłem nie zatrzymując się. Miasto uzbrojone w liczne drogi dla rowerów w trochę lepszym standardzie, tzn. widać jakiś sens, jakąś sieć tych DDR-ów, nie kończą się i nie zaczynają ni z tego ni z owego.
Droga Działdowo - Nidzica (DW 545) © skaut
W Napiwodzie zjeżdżam z "wojewódzkiej". Zaczynają się lasy. Praktycznie zanika ruch samochodowy. Z rzadka wyprzedza mnie lub wymija jakiś samochód i to najczęściej na obcych tablicach rejestracyjnych.
Jakimś fenomenem jest dla mnie wieś Jabłonka, przez którą przejeżdżam już po ciemku. Ładne, zadbane domy. Nowe, bądź odnowione stare. Opisy ważniejszych budynków i miejsc na stosownych tablicach z przedwojennymi zdjęciami. Rewelacja!
Wiem, że z Jabłonki do Dębu prowadzi skrót drogą polną (leśną), ale nie chcę po ciemku ryzykować zwłaszcza, że po ulewach może być cokolwiek grząsko. Robię takiego "zawijasa", tzn. dojeżdżam do DK 58 w Zgniłym Piecu, gdzie zawracam na zachód i jadę "krajówką" aż do wsi Kurki. A z Kurek to już lasem. Najpierw po płytach Jomba, a potem typowy szuter. dobrze ubity, nieźle niesie. Las coraz ciemniejszy więc dodatkowo uzbrajam się w czołówkę na kasku, aby mieć nieco szersze pole widzenia, niż zapewnia lampka rowerowa. Jedzie się świetnie. O trafności wyboru drogi i obranego kierunku świadczy stosowna tablica:
Puszcza Napiwocko - Ramucka © skaut
Do Ząbia docieram około 22:00. Dostaję jako kwaterę domek campingowy nr 36 pamiętający głęboki PRL. Ale jest wygodne łóżko, prąd (!), nowa pościel. Tylko wszechogarniająca wilgoć nie pozwala zapomnieć, że jesteśmy w lesie. Zagłębiam się w śpiwór i zasypiam do następnego dnia.

Gmina: Purda (1308)

Skierniewice - Radom

Niedziela, 25 lipca 2021 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Wybrałem się na wycieczkę rowerową w kierunku południowego skraju Województwa Mazowieckiego. Celem były gminy, których jeszcze nie maiłem na liście zbieracza. Wycieczka, jak na pana w moim wieku, kombinowana. Do Skierniewic dojeżdżam koleją. Najpierw SKM do Pruszkowa, a następnie KM do Skierniewic. Ranek rześki, aczkolwiek błękitne niebo zwiastuje niezłą pogodę. W Skierniewicach śniadanie i w drogę! Długa prosta trasa DW 707. Przez większą cześć droga rowerowa. Jechałem nią chyba już dwa razy. Na pewno w czasie MPP'17 razem z Wąskim i Anitą, ale wtedy strasznie lało i chyba w 2018 r. na BBT. Za Wołuczą zjeżdżam z głównej drogi i jak się za moment okazało także z asfaltu. Za mostem na rz. Rawce zaczyna się szuter. Na razie daję radę przejechać. Znajdujące się opodal stawy są chyba wylęgarnią komarów, gdy tylko przystaję natychmiast mnie osiadają. Także przy zdjęciu, które robię kapliczce przydrożnej na rozdrożu przed Julianowem Raduckim.
n
Julianów Raducki © skaut
Bita nawierzchnia pojawia się dopiero za Przewodowicami. Droga wiedzie wśród licznych w tej okolicy sadów. Z ciekawością przystaję na omen-nomen przystanku Kolejki Rogowskiej: Pągów Wąskotorowy. Kolejka chyba jeździ "turystycznie". W dawnych latach był to ostatni przystanek przed Białą Rawską. Według rozkładu z 1987 r. z Pągowa odjeżdżały 3 pociągi do Białej i cztery do Rawy Mazowieckiej. Z Rogowem była tylko jedna para połączeń na dobę.
Pągów Wąskotorowy © skaut
Dalej, znanymi z BBT'18 bocznymi drogami wśród sadów do Nowego Miasta nad Pilicą. Szybki zjazd z górki nad rzekę, a następnie DW 728 do Odrzywołu. Nazwa kojarzy mi się z jakaś powieścią E. Niziurskiego. Mijam majestatyczny kościół i wjeżdżam na podupadły ryneczek. Wygląda nieciekawie. Duży kwadratowy plac, ale obudowany rzadką niską, co najwyżej jednopiętrową zabudową. Jakieś tymczasowe pawiloniki stojące już chyba kilka dziesięcioleci. Wygląda, że po utracie praw miejskich za cara. Miasteczko się już nie podniosło.
Odrzywół. Kościół św. Jadwigi i św. Stanisława © skaut
Już za Ostałowem padam ofiarą zbytniego zaufania do planowania "automatycznego" w Garmin Connect. Droga, którą miałem jechać okazała się być leśną, a potem całkiem zanikła nad rzeczką o uroczej i znamiennej nazwie: Szabasówka. Jakieś relikty zabudowań, ale drogi dalej nie było. Wycofuje się do Krawary, a następnie możliwie najkrótszą trasą zjeżdżam do Radomia.

Krawara. Nad rz. Korzeniówką © skaut
Z Radomia powrót KM przez Dęblin do Józefowa.
Mapka:
Gminy: Odrzywół (1300), Rusinów (1301), Przysucha (1302), Wieniawa (1303), Szydłowiec (1304), Chlewiska-(1305), Jastrząb (1306), Kowala (1307)

Powiat Zwoleński

Wtorek, 27 kwietnia 2021 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
W wyjątkowo zimnym i deszczowym kwietniu trafiło się okienko pogodowe. Wykorzystałem je, a jakże, na wycieczkę rowerową. Tym razem celem były gminy położone na południu Województwa Mazowieckiego. Skupione w powiecie zwoleńskim i powiecie lipskim. Historycznie to już Małopolska, ale związki z Polonia Minor zatarły się już dawno.
Zaczynam w Zwoleniu, na placu, którego centralnym punktem jest pomnik Jana Kochanowskiego. Szybko wyjeżdżam z miasta w kierunku zachodnim. Pogoda słoneczna, ale jest wyjątkowo zimno. Bocznymi drogami, o całkiem przyzwoitej nawierzchni docieram do Tczowa. Góruje nad nim majestatyczna sylweta neogotyckiego kościoła pw. św. Jana Chrzciciela. Jeżeli neogotyk, to można obstawiać prawie w ciemno, że projektował go Józef Pius Dziekoński. Mój "krajan" z Józefowa. Współtwórca stylu "wiślano-bałtyckiego".
Tczów. Widoczny kościół św. Jana Chrzciciela © skaut
Za Tczowem lekka dezorientacja. Zaplanowana trasa prowadzi mnie szutrową drogą w głąb lasu, gdzie tenże ubity szuter staje się kopnym piachem, w który coraz głębiej zanurzają się koła szosówki. Daleko nie ujechałem. Jeszcze mi się nie zdarzyło, abym przy planowanej w garmin connect wycieczce nie trafił na jakąś leśną lub polna drogę. zawsze obiecuję sobie uważnej przejrzeć, "przeklikać"  zaplanowaną trasę i nigdy tego nie robię. Czasami wychodzą z tego niezłe przygodowe kawałki, które bez trudu da radę przejechać na cienkich kołach, a czasami trzeba zrobić korektę. Tak jest i tym razem. Korekta, wracam na szosę i jadę do Kazanowa. Wieś gminna bardziej przypominająca miasteczko, co jest śladem dawnej - chyba lepszej - świetności. Nieoceniony Atlas Baziewicza, podpowiada, że to osada o XVI-wiecznym rodowodzie, założona za przywilejem Zygmunta Augusta przez Marcina Kazanowskiego.
Za Kazanowem zasadniczo cały czas w kierunku południowym. Wioski przez które przejeżdżam lichutkie. Zabudowa w dużej części drewniana. Klimat jak na Kresach, a to środek Polski! Wiatr mam lekko pod prawy łokieć, to znaczy zachodni. Zaczyna pomagać, gdy w Pawliczce wjeżdżam na DW 747 i jadę już w kierunku Lipska i Solca.
Teraz już lepiej. W Jaworze Soleckim zatrzymuję się na moment pod pomnikiem Dionizego Czachowskiego. Nieopodal jest miejsce śmierci nieustraszonego pułkownika, powstańca styczniowego.

© skaut
Powoli otoczenie drogi robi się bardziej nowoczesne. Znak, że zbliżam się do większego miasta. Oto i one. Lipsko. Z drogi wiodącej na wschód, znad zalewu prezentuje się całkiem ładnie. Natomiast jeżeli idzie o szczegóły, to niestety jest to kolejne miasto mające w pogardzie rowerzystów. Symbolem tego znak zakazu B-9 na drodze, na której wyprzedziły i wyminęły mnie może 4 samochody. Oczywiście to wszystko tylko w granicach miasta, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości. Poza terenem zabudowanym pseudo-droga dla rowerów się kończy, bo przecież ograniczenie do 90 km/h jest mniej ryzykowne dla wyprzedzanych i wymijanych przez samochody rowerzystów.
Lipsko. Panorama miasta © skaut
Dojeżdżam do Solca. Solca nad Wisłą. Pojawiają się nawet podjazdy. Prawie jak w górach. Podobno był tu zamek, w którym bywali i Bolesław Śmiały i Władysław Łokietek i Kazimierz Wielki. W Solcu, podobno, odbył się słynny proces wytoczony bp. Stanisławowi ze Szczepanowa o prawo własności wsi Piotrawin, leżącej vis a vis na prawym brzegu Wisły. Sądził biskupa, jakże by inaczej - król Bolesław.
Za Solcem jadę już na północ, krawędzią doliny Wisły. Bardzo cicho, bardzo pusto i bardzo ładnie. Niestety przenikliwe zimno nie pozwala ani na moment na dłuższy postój i kontemplację krajobrazu. Chotcza. Dziwna wieś. Cześć położona niżej, nad Wisłą nosi nazwę Dolnej, druga - położona już na krawędzi doliny, jest oczywiście Chotczą Górną. W Chotczy Dolnej kościół, wyglądający jak ofiara wojny i rzeczywiście nią będący. I to niejednej wojny.
Chotcza Dolna. Kościół św. Trójcy © skaut
W Borowcu chyba najładniejszy widok - młyn nad Zwoleńką. Naprawdę urocze miejsce. Zwoleńka meandruje tutaj przez rezerwat, aby niedaleko ujść do Wisły.

Borowiec. Młyn na Zwoleńce © skaut
Jadąc na północ orientuję się po tyczkach do chmielu, że ni stąd ni zowąd wjechałem na teren województwa lubelskiego. W oddali rysuje się biała sylweta zamku w Janowcu. Skądinąd to ciekawe, że ten chmiel to na Lubelszczyźnie. Wydaje się, że warunki glebowe i pogodowe takie same, ale tyczki chmielowe stoją tylko na polach tego jęzora Lubelszczyzny jakim powiat puławski sięga na lewy brzeg Wisły. Gdy po paru kilometrach z powrotem wjeżdżam do Mazowieckiego, znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Od Janowic już jadę na zachód. Niestety na zachód, co oznacza, że pod wiatr. Kierunek zmieniam przy Zalewie na rzece Plewce. Droga do Zwolenia mniej więcej wiedzie w górę tej rzeczki, co oznacza, że leciutko pnie się też w górę. Zauważalnie daje się to odczuć. Domy i zabudowania tu już inne. Murowane, jakby bardziej zamożne. Wreszcie Zwoleń. Zamykam pętlę pod pomnikiem Jana Kochanowskiego. Mistrz z Czarnolasu, pan na pobliskiej Sycynie spoczywa ponoć w tutejszym kościele.

Zwoleń. Pomnik Jana Kochanowskiego © skaut
Wycieczka, rzekłbym - zacna. Objechałem w komplecie wszystkie gminy powiatów zwoleńskiego i lipskiego. Trochę pamiątek historii też nie uszło mej uwadze. Zawsze też pozostaje niedosyt, że można by jeszcze zobaczyć to, czy tamto. Np. Czarnolas, czy Sycynę. Ale czasu zawsze za mało. Może innym razem?
Gminy:  Zwoleń (1239), Tczów (1240), Kazanów (1241), Ciepielów (1242), Rzeczniów (1243), Sienno (1244), Lipsko (1245), Solec nad Wisłą (1246), Chotcza (1247), Janowiec (1248) i Przyłęk (1249)

Radzanów i Wyśmierzyce

Niedziela, 14 marca 2021 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Pierwsza wycieczka na kolarzówce po zimowej przerwie. Nawet więcej, niż zimowej. Licznik - niewyzerowany wskazywał jeszcze dane z Bałtyk-Bieszczady Tour 2020. Tak daleko to ja dziś nie pojadę ... . Wystarczy jakieś 100 km na początek. Wypadło na kierunek południowo-zachodni. W powiecie białobrzeskim zostały mi jeszcze dwie "niezaliczone" gminy: Radzanów i Wyśmierzyce.
Jakoś tak położone na uboczu dotychczasowych szlaków, że nie wjechałem do nich ani w czasie poprzednich BBT, ani podczas pamiętnego i nieukończonego MPP'17.
Kierunek jazdy nie wypadł najszczęśliwiej. Akurat stamtąd wiało. Dopóki jechałem na południe było jeszcze dobrze, ale każde odchylenie w kierunku zachodnim powodowało konieczność zmagania się z całkiem silnym wiatrem. Najgorzej było na DW 731 Warka-Białobrzegi. Droga prosta jak strzelił i centralnie w wiatr. Ale do Warki najpierw trzeba było dojechać. Trasa "standard", tzn. przez Otwock, Karczew, Otwock Wielki, Glinę do Góry Kalwarii. Pierwszy raz widzę nową obwodnicę Góry. Tak, czy siak jadąc "starą" DK 50, a następnie DK 79 dojechałem do Warki. W Warce zaskoczenie - nie ma przejazdu kolejowego - budują wiadukt. Pojechałem "na pamięć", co mnie kosztowało skakanie przez tory i wspinaczkę na wysoką skarpę z rowerem na plecach. Dalej to już normalnie.
Bardzo lokalnymi drogami dojeżdżam do Radzanowa. W perspektywie drogi wiodącej na zachód ukazuje się zgrabna sylwetka kościoła. 

Radzanów (pow. białobrzeski). Kościół św. Marcina © skaut
Powinienem szukać już drogi do Radomia, ale pozostały jeszcze Wyśmierzyce. Z przyjemnym wiatrem w plecy jadę na północ do Zacharzowa, a stamtąd boczną drogą w kierunku Romanowa. Asfalt się kończy, zaczyna dobrze ubity - na szczęście - szuter. Ku mojemu zdziwieniu po kilkuset metrach pojawia się bruk. Wygląda na stary. Jestem w gminie Wyśmierzyce. 
Droga Zacharzów - Romanów (gm. Wyśmierzyce) © skaut
Teraz jeszcze powrót. Zaplanowałem powrót koleją z Radomia. Do Radomia trzeba jeszcze dojechać. Niestety pod wiatr. Przynajmniej do Kaszewskiej Woli. Od niej, gdy kierunek jazdy zdecydowanie przybiera orientację "na wschód" jest już lepiej. Miejscami nawet przyjemnie. Czuję lekkie zmęczenie. Z akcentem na "lekkie", niż zmęczenie. Z satysfakcją dobrze rozpoczętej niedzieli wjeżdżam do Radomia. Jeszcze przejazd przez miasto na dworzec. Trochę czekam na pociąg. Jadę z przesiadką w Dęblinie, starym poczciwym EN 57. 
Gminy: Radzanów (1237) i Wyśmierzyce (1238)



Różan

Niedziela, 27 grudnia 2020 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Trasa: Ostrołęka - Nożewo - Żerań Duży - Żerań Mały - Kołaki - Sadykierz - Młynarze - Dyszobaba - Różan - Kaszewiec - Ponikiew Duża - Pasieki
Na północno-wschodnim Mazowszu pozostały mi trzy gminy, w których jeszcze nie byłem rowerem. długo się wzdragałem przed tą wycieczką, a to z uwagi na takie skomunikowanie tych gmin, że w zasadzie trzeba do nich wjechać i po nich się poruszać "krajówkami", tzn. DK 61 i DK 60. Chodzi głównie o Różan i Młynarze, leżące w Dolinie Dolnej Narwi, którą to doliną pociągnięto DK 61 z Ostrołęki.
Pomyślałem sobie, że niedziela zaraz po Bożym Narodzeniu może sprawi, iż ruch na drogach nie będzie taki duży i uciążliwy.
Nie pomyliłem się, jak się później okazało. Na wszelki wypadek założyłem na kurtkę fluoroscencyjną kamizelkę i rankiem wyruszyłem z Ostrołeki (dokąd dotarłem pociągiem).
Droga prosta jak strzelił. Same pola. Lasów jak na lekarstwo. I wiatr. Nie ma jak dobre planowanie. Wystarczyło odwrócić kierunek i wyruszyć z Pasiek, a przez większość drogi miałbym wiatr w plecy. Stało się inaczej i trochę pocierpiałem. Na szczęście ruch niewielki.
Już zapomniałem, że ostrołęcka infrastruktura drogowa "nie lubi" rowerzystów. Jakieś zakazy B-9, nibydrogi dla rowerów z polbruku, który pamięta chyba początek transformacji ustrojowej z l. 90-ych. Jakoś się udało przejechać. Most nad Narwią, ten w ciągu ul. Obozowej oblodzony. Ma zima swoje prawa.

Ostrołęka. Dworzec kolejowy © skaut
Droga do Różana, jak już wspomniałem nudna. W Młynarzach, po 25 km jazdy zrobiłem sobie przerwę na ciasto ze świąt i herbatę z termosu. Dopiero przed samym Różanem pojawiły się fałdki, nieco przypominające okolice Sandomierza. Do Miasta Różan (tak to jest miasto!) wjeżdża się mocno w dół w głęboko wciętą dolinę rzeczki Różanicy, a potem trzeba się z tej doliny wydrapać znowu "na górę".
Droga na Różan © skaut
Ładny ten Różan. Ma rosyjskie forty:
Różan. Fort © skaut
I taki ładnie położony, wysoko nad Narwią. Gdy spojrzeć z mostu to takie trochę włoskie miasteczko, trochę jak Bystrzyca Kłodzka. Tylko te bloki. Jak pisał poeta:

Różan, zwykły Różan
Rzeka jest nieduża,
Miasteczko na wzgórzach
stary bruk dobry bruk

Różan by uciszył
Wielkomiejski ból
Tam zostać księgowym
Pragnął Sławek Król

Nie wiem, Sławku, czy wiesz,
Że w domu na rynku krzywym
nie znajdziesz już starej gospody
i beczek pachnących piwem.

Nowa, jasna, przeszklona
knajpa na tysiąclecie
szklane domy nad rzeką
bloki jak w całym powiecie

Fiaty, Fiaty, Fiaty,
las anten z rynku na pola
na raty, na raty, na raty,
ryczy nowa radiola

I tylko nie wiedzieć czemu 
tak jak w czterdziestym szóstym
ludzie niosą swój smutek
jak martwe główki kapusty

I tylko nie wiedzieć czemu
szesnaste miejsce na świecie
w konkursie na samotność
zdobył księgowy w GS-ie

Narwią - płyną łodzie
w górę - potem w dół
wciąż te same wzgórza
ten cholerny Różan
tyle lat
szkoda słów

Tak pragnął odpłynąć
od Różanu rzeką
z tą rudą dziewczyną
co machała ręką.

Różan, zwykły Różan
czyjeś łzy, jakiś ból,
rzeczywiście na wzgórzach
Różan nad Narwią, Różan
ani twój ani mój.

(J. K. Kelus, Różan)

Mapka:
Gminy: Młynarze (1234); Różan (1235) i Rzewnie (1236)

Andrzejewo - Czyżew

Niedziela, 20 grudnia 2020 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Trasa: Małkinia Górna (PKP) - Kańkowo - Daniłowo -  Nowa Złotoria - Niemiry - Kosuty - Zaręby Kościelne - Nienałty Brewki - Nienałty Szymany - Budziszewo - Kuleszki Nienałty -  Andrzejewo - Paproć Duża - Czyżew - Helenowo - Szulborze Wielkie - Janczewo Sukmanki - Zakrzewo Zalesie - Zakrzewo Kopijki - Podgórze Gazdy - Rostki Piotrowice - Rostki Wielkie - Zawisty Dzikie - Małkinia.
Ubiegłoroczna wycieczka w okolice Małkini pozostawiła pewien niedosyt. Okolica wydała mi się niezbyt spenetrowana. Także pod względem gminnym pozostał widoczny brak gmin: Andrzejewo i Szulborze Wielkie. Dobry pretekst, aby wybrać się w tamte okolice jeszcze raz. Ten raz jednak o innej porze roku, co może i ma jakieś tam zalety, ale też i wady w postaci uśpionej przyrody. Do Małkini docieram sprawnie koleją. Zawsze sobie chwalę dobre skomunikowanie Warszawy i rozległą sieć połączeń Kolei Mazowieckich. Teraz - docieram linią d. kolei petersburskiej z dworca Warszawa Wileńska. Jest wilgotny, zamglony poranek gdy wymykam się z Małkini w kierunku północno wschodnim i wschodnim. Ten kierunek będzie przeważał w drodze "tam", czyli w praktyce do Czyżewa.
Jadę głównie przez pola. Lasów jest niewiele, a jeżeli już to liche raczej i porośnięte sośniną.
Nasycenie powietrza wilgocią jest tak duże, że po kilku kilometrach mam mokrą kurtkę i spodnie.
W takiej mgle oczom moim nagle ukazuje się widok jak z wiersza/piosenki Jacka Kaczmarskiego:
Nad targiem wyrasta przejasny monastyr
Zaręby Kościelne. © skaut
Wjeżdżam do Zaręb Kościelnych. Założonych przez jednego z tych Zarębów pieczętujących się Zarembą czyli Czarnym Półlwem za murem. Taki Zaremba jest też w herbie tej miejscowości, z tym że Półlew trzyma w łapach kościół. Z tym targiem niewiele się pomyliłem, bo jak czytam później u Bazewicza (Atlas Geograficzny Ilustrowany Królestwa Polskiego), "leży w centrum zamieszkanem przez drobną szlachtę okolicy, dosyć daleko od miast, stały się więc targowiskiem skupiającym interesy i handel okoliczny". Opis już nieco archaiczny, aczkolwiek układ miejscowości taki miasteczkowy z dużym placem pośrodku. Monastyru też już dawno nie ma. Ojców franciszkanów wypędziły do Pińczowa władze rosyjskie po Powstaniu Styczniowym. Zostały tylko dwa kościoły: okazały poklasztorny i drugi d. parafialny, teraz filialny pw. św. Stanisława.
Zaręby Kościelne. Kościół św. Stanisława © skaut
Jadąc dalej historia nie daje o sobie zapomnieć, gdyż jadę po "granicy" sowiecko-niemieckiej wyznaczonej Paktem Ribbentrop - Mołotow. Ten drugi bandyta zostawił tu po sobie "pamiątkę" w postaci umocnień składających się na tzw. linię Mołotowa. W Budziszewie napotykam Долговременную Огневую Точку:
Budziszewo (woj. mazowieckie). Bunkier © skaut
Dojeżdżam do Andrzejewa. U Bazewicza jest to "Andrzejów", a nie Andrzejewo, który "posiada kościół parafialny murowany w stylu ostrołukowym". Nazwę osada ma po Andrzeju Krzyckim, biskupie płockim który ja założył za przywilejem Zygmunta Starego.
Andrzejewo (Woj. Mazowieckie) © skaut
Robię jeszcze krótki wypad na północ do województwa podlaskiego, a potem wracam pod coraz mocniej wiejący południowy wiatr. Kończy się Mazowsze, zaczyna Podlasie. Drogi gorsze. Przemykam tylko przez Czyżew ładnie położony nad rzeką Brok i kieruję się na zachód. Jak to przy moim planowaniu trasy przy pomocy komputera i teraz wychodzą w terenie niespodzianki w postaci odcinków szutrowych oraz mocno piaszczystej drogi leśnej, którą wydostaję się na "wojewódzką" [694]. Tą dojeżdżam do Małkini. 
Pociąg, którym miałem wracać odjechał 5 minut przed moim wjazdem na stację. Mam trochę czasu dla siebie. Piję kawę na Orlenie, a w zasadzie przed Orlenem z uwagi na ograniczenia covidowe. Trochę to dziwne, że w środku zdezynfekowanej stacji benzynowej nie mogę wypić kawy i zjeść hot-doga, ale na trawniku przed stacją - i owszem.
Nawet nie wiedziałem, że po wojnie z bolszewikami był w XX-leciu w Małkini wojskowy szpital gruźliczy. Później budynki przeznaczono na ośrodek kolonijny, a dzieci wystawiły Bohaterowi tej wojny pomnik:
Małkinia Górna. Pomnik Józefa Piłsudskiego © skaut




Gminy: Andrzejewo (1230), Szumowo (1231), Czyżew (1232) i Szulborze Wielkie (1233).

11 Listopada

Środa, 11 listopada 2020 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Święto Niepodległości uczciliśmy z synem wycieczką rowerową.
Nie zabrakło oczywiście elementów świątecznych, do których zaliczyliśmy odwiedzenie stosownej ulicy w naszym mieście:
Michalin. 11 Listopada © skaut
Była też wizyta na budowie Południowej Obwodnicy Warszawy. Mieliśmy nawet chęć przejechać się mostem, ale jezdnia jeszcze jest przegrodzona płotem i u góry trwają intensywne prace, podobnie jak na dole. Pomimo święta.
Zaciekawiła nas technologia prac prowadzonych pod filarami. W olbrzymich dołach, na ich  na dnie układa się faszynę, w postaci kratownic - paneli, a następnie zasypuje gruzem skalnym. Być może to sposób na ochronę filarów przed podmyciem w czasie przyboru wody?
Południowa Obwodnica Warszawy (w budowie). Most Południowy © skaut
Mapka:

Na budowie S2

Niedziela, 30 sierpnia 2020 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
W sierpniowe popołudnie pojechaliśmy z synem obejrzeć postęp robót na budowie Południowej Obwodnicy Warszawy. Trzeba przyznać, że postęp jest bardzo duży.
Poza fragmentem węzła Patriotów, droga jest prawie gotowa.
Warszawa Miedzeszyn. Budowa S2. Węzeł Wał Miedzeszyński © skaut
Mapka:

Józefów - Pilawa - Józefów (S 17)*

Czwartek, 11 czerwca 2020 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
*Wpis zaległy.
Przejażdżka po okolicy. Z Józefowa w kierunku Wiązowny, a dalej serwisówkami przy S17 (w budowie) lub samą ekspresówką - na odcinkach jeszcze nie dopuszczonych do ruchu.
Droga serwisowa przy ekspresówce S17 (Zakręt-Kołbiel) © skaut
Otwierają się nowe perspektywy. Tuż pod domem, dziesiątki kilometrów nowiuśkich asfaltów. Można pojeździć.
Droga powrotna - tradycyjnym szlakiem - przez Osieck, Warszówkę, Całowanie, Karczew.