Na dziś plan "krajoznawczy" jadę do Mysłakowic zobaczyć słynne tyrolskie domy i przy okazji zaliczyć Mysłakowice jako gminę. Trasa już rozpoznana. Podjazd pod Rozdroże Kowarskie. Zjazd do Kowar. Kostrzyca (byłem tam na koloniach w 1984 r.; nic nie pamiętam z topografii tej wioski) i same Mysłakowice. Mapka:
Po miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją kolana i jego rehabilitacją wsiadam "na poważnie" na rower, aby odzyskać choć trochę sprawności i kondycji przed BBT. W cudownych okolicach Lubawki pierwsza przejażdżka.
* wpis "zaległy". Od Nowego Roku postaram się tylko na "bieżąco". To była dłuższa wycieczka w ramach przygotowań do tegorocznych większych wyzwań w postaci "Włocławka" i BBT. Pobudka wcześnie rano. Przejazd rowerem do stacji kolejowej Cisie, potem pociągiem do Siedlec, przesiadka "na styk" na pociąg do Czeremchy. Stuk-stuk spdami o peron z rowerem na ramieniu. Czeremcha (jak tu spokojnie i ładnie !) Dalej już tylko na rowerku do domu. Drogę od Kleszczeli do Siemiatycz pokonywałem już w 2012 r. kończąc objazd dookoła Polski. Pogoda jak brzytwa. Na drodze bezruch. Dopiero w Stanisławowie k. Mińska Mazowieckiego gwałtowna wiosenna ulewa. Czekam na słońce pod daszkiem stacji benzynowej ucinając sobie pogawędkę z motocyklistą, który podobnie jak ja schował się przed deszczem. Końcówka na trochę sztywnych nogach, ale się udało.
Ponieważ "System" poddał w wątpliwość przejechany dystans, w załączeniu mapka. Ta prosta linia to skrót jaki sobie Garmin wymyślił pomiędzy stacjami PKP Cisie i Czeremcha.
Pierwsza dłuższa wycieczka w ramach przygotowań do BBTouru. Wczesna pobudka. Zimno, mgła. Za Karczewem wymijam się z cyklistą jadącym w stronę Otwocka. Podjazd do Góry Kalwarii z duszą na ramieniu, bo mgła taka, że nic nie widać. Czy jakiś TIR nie rozsmaruje mnie po drodze? Dopiero przed Kozienicami rozbłysło słońce, które szybko osusza wilgotność poranka. Do Dęblina pustymi drogami. W Dęblinie przerwa na Orlenie. Uzupełniam wodę w bidonach, jem hot-doga, popijam kawką. Powrotna droga po fatalnych asfaltach. Podobno ciekawsza, ale chyba nie dla rowerzysty na kolarzówce. W Wildze wyskakują mi zza pleców jacyś kolarze, krzyczą abym trzymał koło, ale właśnie mam jakąś chwilową niemoc, więc znikają błyskawicznie z mojego pola widzenia. Po przeszło 8 godzinach doczłapałem się jakoś do domu. Nie wiem, czy zapisanie się na BBTour było dobrym pomysłem?
Skrót Wiślanej Trasy Rowerowej, jakiego dokonałem w lipcu kierując się prosto z Krakowa do Hebdowa, spowodował, że pojawiła się luka w postaci Niepołomic. W październiku trafiła się okazja w postaci podróży służbowej do Krakowa, aby tę lukę uzupełnić. Razem z rowerem przejechałem koleją do Grodu Kraka, skąd po załatwieniu sprawy służbowej mogłem wyruszyć na "wycieczkę uzupełniającą". Początek taki sam jak 24.07.2013 r., tzn. ul. Mogilską, a następnie Jana Pawła II do Nowej Huty, a dalej ul. Klasztorną pod klasztor Cystersów. Niestety pan w sklepiku z dewocjonaliami nie miał pieczątki dla podbicia w książeczce KOT. Zamiast niej dostałem obrazek z wizerunkiem cudownego Krzyża z tutejszego kościoła. Dalej przez most na Wiśle i przez Rybitwy i Przewóz (os. Krakowa) i dalej przez wsie Brzegi i Grabie (jakaż krakowiacka nazwa!) do samych Niepołomic. W samym mieście nie zabawiłem długo. Wizyta na zamku, który szykował się na przyjęcie jakiejś delegacji zagranicznej, zakup pamiątek, pieczątka, parę zdjęć i powrót tą samą trasą. Na Mogilskiej miałem już zupełnie ciemno. Obiadokolacja w McD i zjazd na dworzec do pociągu.
W trakcie lipcowego przejazdu Wiślaną Trasą Rowerową, piątego dnia w sobotę 27 lipca 2013 r. w Górze Kalwarii "zjechałem" przez Karczew, Otwock na nocleg w Józefowie. Po niedzielnym leniuchowaniu w domowych pieleszach w poniedziałek ruszyłem w dalszą drogę już z Warszawy w kierunku Płocka. Gwoli uczciwości i satysfakcji przejechania całej WTR kiedyś należało nadrobić odcinek Góra Kalwaria - Warszawa pokonany lewym brzegiem Wisły. Okazja trafiła się we wrześniową niedzielę, kiedy rankiem, przed ósmą ruszyłem na pętelkę przez Konstancin i Warszawę właśnie. Mapka: Zaliczona gmina: Konstancin-Jeziorna (388)
Takie już bowiem mam dziwactwo, że zamiast szukać dalekich cudów przyrody, zamiast gonić za zgiełkiem po targowicach świata, doznaję największych rozkoszy, gdy wpatruję się w dno cichych strumieni i rzek, gdy przykładam ucho do starych mogił, których szeptu mrocznych dziejów nikt nie słucha (Z. Gloger, Dolinami rzek)