Jabłonowo Pomorskie
Niedziela, 13 marca 2022
· Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Poranek w Toruniu
Świtało. Pod ścianami średniowiecznych kamieniczek przemykali ostatni imprezowicze. Niektórzy odziani nad wyraz lekko, bo tylko w samych koszulach. Ja czułem się "rześko", ubrany w cztery warstwy, kominiarkę i najcieplejsze zimowe rękawice. Ostre światło nisko zawieszonego słońca czyniło widoki porannego Torunia mocno kontrastowymi. W zależności od tego, czy patrzyło się ze słońcem, czy pod słońce. Gen. Haller na pomniku był jakby cieniem, gdy tymczasem kościół garnizonowy pysznił się czerwienią dachówek i cegieł.
Dworzec Toruń Wschodni jest cieniem swojej dawnej świetności. Budynek pozostał, ale wnętrze strasznie zapuszczone. Perony także. Chcąc nie chcąc przysłuchuję się rozmowom kolejarzy wracających z nocki. Odwykłem już dawno od tego toruńskiego "jo" wtrącanego do prawie każdego zdania.
Na peron 1 wtoczył się poczciwy EN57 w barwach Polregio. Wciągnąłem rower do przedziału dla "podróżnych z większym bagażem ręcznym". Modernizacja nie zrujnowała klasycznego podziału i wyposażenia tego zestawu. Były więc tradycyjne alumniowe ramki okien, tradycyjnie zacinające się w pozycji zamknięte albo otwarte (Z/O). Bez żadnych opcji pośrednich. Tak samo z ogrzewaniem. W środku buchało jak z piekarnika. Regulacja ogrzewania jest w tradycyjnym EN57 także w dwóch pozycjach Z/O. Było "O". Tak bardzo "O", że podłoga zdawała się być plastyczna, a wieloletni brud osiadły na ściankach sublimował tym niepowatarzalnym i niepodrabialnym aromatem dawnych czasów. W kącie przedziału drzemał młody chłopak w czarnym ubraniu pracownika ochrony. Zapewne też wracał "z nocki".
Wąbrzeźno
Lata całe nie jechałem tą linią. Z ciekawością chłonąłem widoki lasów, pół i zapuszczonych stacyjek. Nostalgiczną podróż pociągiem zakończyłem w Wąbrzeźnie. . Stacja wygląda jak stacja, która nie załapała się na program "Dworzec Polski" czy inny "Dworzec +". Popadająca w ruinę wieża ciśnień, zaniedbany budynek stacyjny, rozpadające się perony. Garmin zapiszczał, że jest w pobliżu początku kursu, więc ruszyłem. Wielkie silosy zbożowe na skrzyżowaniu i droga dla rowerów pociągnięta aż do samego miasta. Wąbrzeźno było na trasie mojego pierwszego ultra, to jest maratonu Włocławek - Stegna - Włocławek w 2014 r. Do miasta wtedy nie wjeżdżaliśmy. A ja dzisiaj, i owszem.
Wąbrzeźno. Ulica 1 Maja© skaut
Ciekawe. Takie solidne, powiatowe miasteczko średniowiecznej lokacji, z widocznymi śladami "poniemieckiego" rozwoju na przełomie XIX/XX w. Niektóre kamieniczki z pretensjami do secesyjnych pałacyków łódzkich czy zagłebiowskich przemysłowców. Takie mam skojarzenia. Rynek. Na ścianie jednej z kamienic odkrywka przedwojennej reklamy sklepu meblowego. Miasteczko ledwo się zaczęło, a już skończyło. Na rogatkach zatrzymuję się na orlenowską kawkę i kokosankę. Dalsza droga do Lisewa w trakcie modernizacji. Budują równolegle drogę dla rowerów. Zapowiada się solidnie. Asfalt. Dobra szerokość. Gdy tylko mogę korzystam, bo jest prawie na ukończeniu, choć jeszcze nie wyznakowana. Ruch samochodowy znikomy. Przed Lisewem przejeżdżam na autostradą A1. Mam wrażenie, że te współczesne budowle są jakby przeskalowane. Takie ponad ludzką miarę. Autostrada. Węzły drogowe, ekrany akustyczne i bardzo liczne wiatraki. Czuję się jak Guliwer w krainie olbrzymów.
LisewoLisewo. Gmina, po którą przyjechałem. Ulicówka z zakrętem. Na zakręcie, na lekkim wzniesieniu kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Ładny. Gotycki z renesansowymi dodatkami (wieża). Za zakrętem urząd gminy. I tyle. Skręcam na północ i północny wschód. Teraz w tym kierunku będę jechał aż do Łasina. Wschodni wiatr przestał pomagać, teraz mam go pod prawy łokieć, jakby powiedzieli kolarze. Ja dzisiaj zupełnie nie kolarsko. Za to bardzo sakwiarsko. Dwa małe ortlieby na bagażniku, spodnie bojówki, ogólnoturystyczny polar i takaż kurtka. A buty mam bez bloków. Nawet mi się podoba. Nigdzie się nie spieszę. Zadzieram głowę i patrzę na liczne klucze dzikiego ptactwa ciągnące, tak jak i ja, na północny wschód. Ptaki są szybsze. Drogi bardzo boczne. Asfalty różnej jakości. Bardzo dobre, dobre i słabe. Na szczęście tych słabych jest mało. Zdarzają się odcinki szutrowe, ale takie klasy premium, tzn. utwardzone i wałowane, którymi nawet jeżdżą pekaesy. Przynajmniej są przystanki. Na jednym z nich, w obskurnej budce z blachy trapezowej robię przerwę śniadaniową. Podpinka kurtki wędruje na bagażnik. Zostanie na nim już do końca wycieczki.
Do Łasina
W Działowie szlak mojej dzisiejszej wędrówki odbija na północny wschód. Drogą wojewódzką 543 docieram do Błędowa, a dalej do Zielnowa. Za Zakrzewem wjeżdżam w krainę jezior Pojezierza Chełmińskiego. Nad jednym z nich - Jeziorem Kitnowskim w Kitnowie, a jakże, drewniany dwór wzniesiony na fundamencie starszego, murowanego.
Niedługo potem Boguszewo i stacja kolejowa. Tylko jeden tor na linii Działdowo - Chojnice. Budynek stacji nieczynny. Obok pokolejowy budynek mieszkalny. Dalej droga prowadzi wschodnim brzegiem Jeziora Mełno. Miejscowi chlubią się do dziś, że jezioro "grało" w serialu "Pan Samochodzik i Templariusze". Podobnie zresztą jak zamek krzyżacki w nieodległym Radzyniu Chełmińskim. Za miejscowością Słup fantastyczny zjazd w głęboko wcięta w tym miejscu dolinę rzeki Osy. Następnie mozolna wspinaczka na przeciwległy stok. Dojeżdżam do Łasina. Nazwa tego miasta kojarzy mi się z dżemem. Pewnie dlatego, że w dzieciństwie półki toruńskich sklepów zapełnione były przetworami owocowymi z wyeksponowaną nazwą Łasin na etykiecie. Chwila odpoczynku pod kościołem o potężnej, monumentalnej wręcz ścianie frontowej. Z Łasina jadę na południe. Widowiskowy przejazd mostem prowadzącym przez zwężające się w tym miejscu jezioro Łasińskie. Teren mocno faluje.
Świecie nad Osą
Wjeżdżam od północy i od razu widać wyraźny kształt wczesnośredniowiecznego grodziska. Jest piękne.
Świecie nad Osą
Wjeżdżam od północy i od razu widać wyraźny kształt wczesnośredniowiecznego grodziska. Jest piękne.
Od strony południowozachodniej prezentuje się mniej więcej tak, jak na zdjęciu powyżej.
Lokalnymi drogami dojeżdżam do znanej mi już DW 543. O tej porze, a jest wczesne popołudnie ruch całkiem spory. W drodze do Jabłonowa wyprzedza mnie i wymija sporo samochodów.
Jabłonowo Pomorskie
Zanim wjadę do miasta zbaczam w stronę dworskiego parku i kieruję się "na zamek". Zamek, a w zasadzie pałac w stylu angielskiego neogotyku wybudowano dla Narzymskich został zdewastowany i ograbiony przez Niemców w czasie I wojny światowej, a w Dwudziestoleciu sprzedany przez właścicieli Bankowi Rolnemu w Grudziądzu. Od banku pałac wraz z parkiem i majątkiem rolnym kupiła Matka Maria Karłowska, założycielka Zgromadzenia Sióstr Pasterek od Opatrzności Bożej. Od 1933 jest siedzibą tego Zgromadzenia. Niestety z przerwą na lata okupacji, gdy pałac zajęli Niemcy urządzając z nim obóz "zniemczenia" dla Polaków z Ziemi Chełmińskiej. Siostry wróciły do niego 1 marca 1945 r.
Lokalnymi drogami dojeżdżam do znanej mi już DW 543. O tej porze, a jest wczesne popołudnie ruch całkiem spory. W drodze do Jabłonowa wyprzedza mnie i wymija sporo samochodów.
Jabłonowo Pomorskie
Zanim wjadę do miasta zbaczam w stronę dworskiego parku i kieruję się "na zamek". Zamek, a w zasadzie pałac w stylu angielskiego neogotyku wybudowano dla Narzymskich został zdewastowany i ograbiony przez Niemców w czasie I wojny światowej, a w Dwudziestoleciu sprzedany przez właścicieli Bankowi Rolnemu w Grudziądzu. Od banku pałac wraz z parkiem i majątkiem rolnym kupiła Matka Maria Karłowska, założycielka Zgromadzenia Sióstr Pasterek od Opatrzności Bożej. Od 1933 jest siedzibą tego Zgromadzenia. Niestety z przerwą na lata okupacji, gdy pałac zajęli Niemcy urządzając z nim obóz "zniemczenia" dla Polaków z Ziemi Chełmińskiej. Siostry wróciły do niego 1 marca 1945 r.
Jabłonowo. Zamek© skaut
Wjeżdżam do sennego Jabłonowa. Korzystam z tego, że do pociągu mam sporo czasu. Posilam się na Orlenie, robię zakupy na drogę i jadę na stację. Stacja, a ściślej budynek dworca w stanie zaniedbania graniczącego z dewastacją. Czekam na peronie w promieniach zachodzącego przedwiosennego słońca. Jeszcze mała przygoda z wejściem do pociągu. Drzwi do mojego wagonu akurat były popsute. Wsiadam do sąsiedniego i wąskim korytarzykiem w EZT Flirt przeciskam się na "swoje" miejsce".
Wycieczkę uważam, za całkiem udaną. Długi, prawie 100-kilometrowy przejazd z sakwami wczesną wiosną, czy raczej przedwiośniem zawsze cieszy. W dodatku udało się poprawić bilans gminny w "moim" województwie kujawsko-pomorskim.
Mapka:
Gminy: Płużnica (1351), Lisewo (1352), Łasin (1353), Świecie nad Osą (1354), Książki (1355) i Jabłonowo Pomorskie (1356)