Długosiodło - Northec MTB Zimą
Niedziela, 18 marca 2018
· Komentarze(0)
Kategoria Maratony MTB
Jak zimno może być na maratonie rowerowym? Bardzo! Długosiodło pomimo połowy marca i kilku naprawdę ciepłych dni w tym miesiącu powitało mnie lodowatym smagnięciem w twarz, gdy tylko wysiadłem z samochodu. Skulony przeszedłem do bazy maratonu w pobliskiej szkole, aby się przebrać za kolarza. Tydzień wcześniej jeździłem na krótko i na lekko kolarzówką, a teraz musiałem przeprosić się z wełnianymi skarpetami, takimże buffem, trzema warstwami na tułowiu i grubymi rękawicami na niskie temperatury. I buty oczywiście - zimowe kloce. W imprezach C. Zamany bierze udział masa ludzi (i dobrze!), co przekłada się na dość długie oczekiwanie w sektorze na swój czas startu. zwłaszcza, gdy się jest bardziej "stonowanym" zawodnikiem jak ja. Podskakując w miejscu i zabijając dłonie w końcu się doczekałem. Trzy, dwa, jeden i poszło. Najpierw żwawo po asfaltach Długosiodła, potem wjazd na ceglankę-brukówkę. Zawodnicy trzymają się na gruntowym poboczu, ja przez chwilę, ale od czego Marin ma 3-calowe baloony? Wypadam na środek drogi i ku zazdrości licznych startujących sunę do przodu jak zetorem na mistrzostwach pgr-ów. Dzięki temu na "wlotówce" na leśną drogę nie jestem na końcu stawki moich sektorowiczów, ale gdzieś tak bliżej czuba. Później to już drogami ścieżkami Puszczy Białej. Są długie proste po leśnych, trawiastych drogach, są ścieżki i kręte singielki, jest też trochę szutru i piaszczystych dróg.
O dziwo przy wjeździe na drugą pętlę (dystans mega) nie mam jak poprzednio poczucia osamotnienienia. W zasięgu wzroku mam kilkaset metrów przed sobą, czuję też instynktownie, że za mną też ktoś jeszcze jedzie.
Korzystam z bufetu za pierwszym i drugim okrążeniem. Zależy mi głównie na piciu, które na bufecie jest ciepłe, w przeciwieństwie tego, co grzechocze lodem w moim bidonie. Końcówkę, tzn. ostatnie 10 km jadę z innymi zawodnikami. Najpierw wyprzedzają mnie dwa charty, później ja wyprzedzam ze dwie osoby. Na koniec zostaje nas troje. Jakaś dziewczyna, facet, którego dogoniliśmy na jakiejś porębie i ja. Dziewczyna jedzie świetnie technicznie. Fantastycznie pracuje ciałem, trzyma równą kadencję - niestety zdycha na podjazdach. U mnie akurat odwrotnie. Dziarski Marin łyka podjazdy jakby się urodził na Podhalu, natomiast dużo traci na technicznych odcinkach. W końcu to sztywniak, więc każdą nierówność czuje się w rękach i kolanach, którymi trzeba mocno pracować.
Finisz z mojej strony już na pełnym gazie. Jeszcze tylko kościół, który trzeba objechać i już meta. Czas 2 h 14 sek. Dało mi to 81 (na 86) miejsce w open i 14 (na 15 :-( )miejsce w kategorii MM4.
Po wszystkim w sali gimnastycznej długosiodlańskiej szkoły odbyła się ceremonia zakończenia całego cyklu. Mnóstwo kategorii, więc mnóstwo dekoracji było. Doczekałem się i ja. Dostałem z rąk Cezarego Zamany medal ze śnieżynką. Stoję na zdjęciu poniżej czwarty od lewej za dziewczynkami w kurpiowskich strojach.
O dziwo przy wjeździe na drugą pętlę (dystans mega) nie mam jak poprzednio poczucia osamotnienienia. W zasięgu wzroku mam kilkaset metrów przed sobą, czuję też instynktownie, że za mną też ktoś jeszcze jedzie.
Korzystam z bufetu za pierwszym i drugim okrążeniem. Zależy mi głównie na piciu, które na bufecie jest ciepłe, w przeciwieństwie tego, co grzechocze lodem w moim bidonie. Końcówkę, tzn. ostatnie 10 km jadę z innymi zawodnikami. Najpierw wyprzedzają mnie dwa charty, później ja wyprzedzam ze dwie osoby. Na koniec zostaje nas troje. Jakaś dziewczyna, facet, którego dogoniliśmy na jakiejś porębie i ja. Dziewczyna jedzie świetnie technicznie. Fantastycznie pracuje ciałem, trzyma równą kadencję - niestety zdycha na podjazdach. U mnie akurat odwrotnie. Dziarski Marin łyka podjazdy jakby się urodził na Podhalu, natomiast dużo traci na technicznych odcinkach. W końcu to sztywniak, więc każdą nierówność czuje się w rękach i kolanach, którymi trzeba mocno pracować.
Finisz z mojej strony już na pełnym gazie. Jeszcze tylko kościół, który trzeba objechać i już meta. Czas 2 h 14 sek. Dało mi to 81 (na 86) miejsce w open i 14 (na 15 :-( )miejsce w kategorii MM4.
Po wszystkim w sali gimnastycznej długosiodlańskiej szkoły odbyła się ceremonia zakończenia całego cyklu. Mnóstwo kategorii, więc mnóstwo dekoracji było. Doczekałem się i ja. Dostałem z rąk Cezarego Zamany medal ze śnieżynką. Stoję na zdjęciu poniżej czwarty od lewej za dziewczynkami w kurpiowskich strojach.
źródło:http://www.zima.zamanagroup.pl (aut: Zbyszek Kowalski)
Parę słów podsumowania. Świetna impreza! Cały cykl mam na myśli. Kto by pomyślał, że zimą kilkuset startujących będzie się ścigać w maratonach mtb? A jednak!
Ja swój udział potraktowałem ulgowo, jako swojego rodzaju "trening" przed letnimi ultra i urozmaicenie zimowych wycieczek na moim "grubciu". Opłaciło się też startować w pełnym cyklu po punkty uciułane na każdym ze startów dały mi w sumie 16 miejsce w mojej kategorii wiekowej (na 34 startujących). Które w open - nie wiem, bo coś namieszali w tych kategoriach od nowego, letniego sezonu.
Ja swój udział potraktowałem ulgowo, jako swojego rodzaju "trening" przed letnimi ultra i urozmaicenie zimowych wycieczek na moim "grubciu". Opłaciło się też startować w pełnym cyklu po punkty uciułane na każdym ze startów dały mi w sumie 16 miejsce w mojej kategorii wiekowej (na 34 startujących). Które w open - nie wiem, bo coś namieszali w tych kategoriach od nowego, letniego sezonu.