Pogorzel

Niedziela, 1 stycznia 2017 · Komentarze(0)
Druga wycieczka Warszawską Obwodnicą Turystyczną. Zaczynam w tym miejscu, w którym zjechałem z trasy w połowie listopada ub. r., czyli nad Mienią. Znaki szlaku (czerwone) jakby zanikają. Intuicyjnie czuję, że szlak powinien biec w tym miejscu prostopadle do Mieni i nieodległej szosy. Tak jest w rzeczywistości - przecinką pod słupami energetycznymi wydostaję się na szosę (DW721) i odwracając się dostrzegam mocno zatarty znak na jednym z drzew. Jadąc w "moją" stronę - nie widziałem żadnego. Przepuszczam mknących jezdnią dwóch szosowców (!), życząc im głośno szczęśliwego Nowego Roku. Odwzajemniają życzenia, a ja przetaczam się na druga stronę i zmierzam w stronę Mlądza.
Za "jednostką wojskową", choć teraz to miejsce pewnie należy do innej formacji, przykuwa moją uwagę turystyczny drogowskaz w stronę mogiły powstańców styczniowych. Boczną drogą, za niebieskim znakami, dojeżdżam do lekkiego wyniesienia nad Świdrem, na którym, wśród drzew stoi metalowy krzyż osadzony w kamiennym bloku. Tabliczka informuje, że to bratnia mogiła powstańców.
Wracam na asfalt. Mlądz: most nad Świdrem, szkoła, przystań kajakowa. Na skrzyżowaniu w prawo w stronę Świdra, a po chwili w lewo, w ulice Żabią. Asfalt zamienia się w nawierzchnię gruntową. Ładne wierzby na zakręcie tworzą jakby bramę do lasu. Dalej już lasem. Podłoże twarde, zamarznięte. Droga i odsłonięte polany bieleją szronem (szadzią?). Na kałużach całkiem gruby lód.
Czerwony szlak prowadzi raz drogami leśnymi, innym zaś razem ścieżkami. Czasami mam wrażenie, że te ścieżki wybrano trochę "na siłę", gdyż obok istnieje całkiem gęsta sieć dróg i duktów leśnych. Przez to, można powiedzieć, pozbawiony jest pewnej logiki. W paru miejscach widzę na gps-ie, że jadę (drogą) zaledwie kilka metrów od właściwego szlaku, pociągniętego zasypaną i porytą przez dziki ścieżką. Ale to zaledwie w paru miejscach. Generalnie jest sympatycznie: temperatura nie za niska, cisza i spokój, a okolice całkiem malownicze.
W pewnym momencie zrobiło się naprawdę górsko. To okolice góry (wydmy) noszącej nazwę "Meran". Przed wojna była tu podobno nawet skocznia narciarska (!). Po skoczni nie ma śladu, jest za to całkiem przyjemny stok.
Po górach przyszły moczary, a ściślej - Pogorzelski Mszar. Całkiem spore jeziorko i mnóstwo drobnych cieków w których szemrze woda. W jednym miejscu musiałem nawet przenosić rower.
Dojeżdżam do Pogorzeli. Najpierw drogą przez wieś, później schodkami na peron kolejowy i dalej na druga stronę torów. Nie mam pojęcia dlaczego czcigodni Autorzy postanowili poprowadzić szlak nasypem kolejowym po zachodniej stronie torów wąziuteńką ścieżynką, gdy pod nasypem od wschodniej strony biegnie droga prowadząca do tego samego przejazdu kolejowego?
Za przejazdem na wprost pomnik żołnierzy "ruchu oporu", choć wiadomo, że to Armia Krajowa nań zasłużyła w tym miejscu.
Za pomnikiem znowu do lasu, na zachód "ceglanką", czyli Czerwoną Drogą do Dąbrowieckiej Góry. Bunkry dziś puste. Za Dąbrowiecką Górą postanawiam przerwać dalszą jazdę po czerwonym szlaku i zjeżdżam ceglanką do skrzyżowania z Traktem Osieckim i dalej na północ do Otwocka.

Pogorzelski Mszar (Otwock/Pogorzel) © skaut
Więcej zdjęć:



Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!