Zawiercie
Wtorek, 9 czerwca 2015
· Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Dwa dni po ukończeniu brevetu na dystansie 600 km trafiła się okazja, aby "dotknąć" kołem roweru kilka gmin na terenie województwa śląskiego. W odróżnieniu od wyjazdu w lutym do Pucka, tym razem bez problemu udało się kupić bilety na IC z Warszawy do Zawiercia i z powrotem. Zabieram więc w podróż Operatora obciążonego dwiema sakwami: jedna to torba z dokumentami niezbędnymi do załatwienia sprawy służbowej-jadę wszak w delegację, druga to mały Ortlieb z niezbędnymi akcesoriami turystycznymi.
Podróż "tam" minęła szybko i przyjemnie w pociągu relacji Warszawa -Praga. Ładne, nowe wagony. Wygodne miejsca dla rowerów.
Jedziemy w delegację. Pociąg rel. Warszawa - Praga © skaut
Krótki przejazd z Dworca PKP obok wyniosłego neogotyckiego kościoła, zeszpeconego współczesnymi bannerami, bardziej pasującymi do baru piwnego, a nie do świątyni.
Pierwsze wrażenie? Ładnie wyremontowany dworzec wyraźnie odstaje urodą od pozostałej zabudowy Zawiercia. Nie na tyle, aby napisać o niej, że jest brzydkia, chociaż i takiej nie brakuje, ale widać, że to miasto czasy świetności ma już za sobą. Przyadły one na lata 70-e XX w.
Gwoli uczciwości dodam, że pomimo widocznej biedy, wszystko robi wrażenie schludności, porządku i "ogarnięcia". Pod tym względem bardziej przypomina nieodległy Śląsk, niż Kongresówkę. Ten galimatias powiększa jeszcze wiadomość, że historycznie zalicza się Zawiercie do Małopolski.
Przed załatwieniem sprawy służbowej robię tylko krótką rundkę po mieście. Podziwiam stadion sportowy, na którym kiedyś finiszowali kolarze z Wyścigu Pokoju. Rzut oka na odlewnię żeliwa.
Zawiercie. Odlewnia żeliwa © skaut
Zaskoczeniem jest widok Warty, jednej z głównych rzek Polski, która tu, niedaleko swego źródła, wygląda jak rów o szerokości ok 1 metra.
Warta w początkowym biegu (Zawiercie) © skaut
Po wypełnieniu celu wyjazdu służbowego miałem kilka godzin do odjazdu pociągu. Czas na krótką wycieczkę. Najpierw ruchliwą DK 78 w kierunku zachodnim, a po kilku kilometrach od centrum miasta odbijam na północ w kierunku Częstochowy. Miasto pod Jasną Górą nie jest dzisiaj celem. W miarę spokojną DW 791 przejeżdżam przez Mrzygłód. Kiedyś było to samodzielne miasto, dziś "dzielnica" Myszkowa. W centrum na rynku pomnik ku czci powstańców styczniowych, którzy w tutejszych okolicach stoczyli bitwę z Rosjanami ( mamy wyjaśnienie utraty praw miejskich w XIX w.). Dalej Myszków właściwy. Za szpitalem porzucam główną drogę i jadę na zachód. Najpierw mijam "willowe" dzielnice, później już tylko lasy i pola. W Pustkowiu Lgockim skręcam na wschód do drogi DW 793. Jadę trekkingiem, więc bez większych oporów godzę się na jazdę po DDPiR. Oczywiście Bauma/Polbruk. Przejeżdżam Leśniaki i w Hubach Leśniackich obieram zdecydowanie bardziej wschodni kierunek. Po latach intensywnej eksploatacji górniczej i przemysłowej wyraźnie widać, że przyroda bierze te tereny w ponowne władanie. Przy drodze spokojnie pasie się sarna.
Zagłębie Dąbrowskie. Dzikie życie © skaut
Po kilku kilometrach włączam się do ruchu na, omen-nomen, niezwykle ruchliwej DK 78. Intensywny ruch ciężarówek z węglem wypycha mnie w Porębie na boczne uliczki tego miasteczka. Blokowiska, zniszczone ulice, ogródki działkowe, biurowiec-widmo i puste hale dawnej fabryki maszyn "Poręba". Za osiedlem nowych domów jednorodzinnych przejeżdżam Czarną Przemszę i szlakiem rowerowym zmierzam do Zawiercia. Szeroka początkowo szutrówka przechodzi w wąską ścieżynkę.
Zawiercie. "Czerwony" szlak rowerowy © skaut
A za lasem już miasto. Ogródki działkowe sąsiadują z blokami, a te z zabudowaniami dawnej huty kryształu. Jeszcze tylko zapiekanka na stacji BP jako namiastka obiadu i jadę na dworzec. Wygodnym i pustym TLK wracam do Warszawy.
Zawiercie. Dworzec kolejowy © skaut
Przy tej okazji zaliczyłem gminy: Zawiercie, Myszków, Kozegłowy, Siewierz i Poręba.