Suwalszczyzna. Kruszki

Wtorek, 20 stycznia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
"Lżejszy" niż wczoraj spacer rowerowy po Suwalszczyźnie. Zaliczenie zaległych Sejn wymaga więcej czasu, więc dziś wybieram się na drugą stronę Jeleniewa, na teren gminy Przerośl. Zwyczajowo budzę się, gdy reszta rodziny jeszcze smacznie śpi. Szybka kawka, drożdżówka i na rower. Otaczający świat dziś bardziej biały niż wczoraj. Po pierwsze przymroziło w nocy, po drugie – prószy drobniusieńki śnieżek. Droga w barwach czarno – szaro – białych. Oblodzona nawierzchnia pryska szronem, gdy wbijają się w nią kolce opon mojego roweru. Po pagórkach Wołowni zjeżdżam do Jeleniewa. Po prawej drewniany kościół w nowej brązowej szacie. Gdy przejeżdżałem koło niego w 2009 r. był szary, ale w międzyczasie zmienili szalowanie (wnętrza też), pozostawiając bez zmian tylko wieżyczki. Ciekawe jak tam liczna kolonia nietoperzy mieszkająca na strychu tej świątyni. Czy nie ucierpiała w czasie remontu?
W Jeleniewie wydaje mi się, że powinienem jechać na wprost i tak też czynię. Za skrzyżowaniem mijam po lewej stronie długi jednopiętrowy „biurowiec”, zajęty na parterze przez kilka sklepów, w pozostałej części opustoszały. Przypuszczam, że mogła się w nim mieścić dyrekcja kopalni rud żelaza „w budowie”. Architektura budynku wskazuje wyraźnie na PRL-owską proweniencję i koniec lat 70-ych, jako datę budowy. Zapatrzony w relikty niedoszłej, górniczej świetności tych ziem spostrzegam po chwili, że asfalt mi się skończył. Wprawdzie na Suwalszczyźnie szutrowa nawierzchnia dróg publicznych to nic nadzwyczajnego, podobnie jak na pobliskiej Litwie i Białorusi, ale tu mi się coś nie zgadza. Sprawdzam na mapie i robię korektę marszruty, kilkaset metrów z powrotem, skrót inną „żwirówką” teraz nieźle zmrożoną i jestem na właściwym trakcie. Przejeżdżam przez przysiółek Kazimierówka, a następnie wieś Szurpiły. Czeka mnie spory podjazd, a następnie przyjemny zjazd do doliny Czarnej Hańczy. Zatrzymuję się na mostku i robię zdjęcie wąskiej w tym miejscu rzeczce, tak popularnej wśród kajakarzy. Też nią spływałem razem z córką w 2009 r., ale znacznie poniżej Jez. Wigry. Dzisiejsza mroźna pogoda nie zachęca do kajakowania, za to rower dobrze trzyma się drogi. Co chwilę jakieś drogowskazy turystyczne. A to punkt widokowy, a to jezioro, a to głazowisko. Ponadto Izba Pamięci Jaćwingów, Dyrekcja Parku Krajobrazowego, głazowisko. Dojeżdżam do wsi Kruszki, już na terenie gminy Przerośl (kolejna zdobycz) a z domu na rozstaju wybiega w moją stronę agresywnie wyglądająca
Bura Suka
Za nią ujadające trzy podrosłe pieski. Całość akcji wygląda na lekcję: „patrzcie szczeniaki i się uczcie, co należy zrobić z rowerzystą”. Chwilę się zastanawiam, czy przypuścić szarżę i przebijać się przez rozszczekaną sforę, czy okazać pokojowe zamiary. Wybieram to drugie. Zsiadam z roweru i ludzkim głosem przemawiam do psiny, która w międzyczasie zaczęła zabiegać mnie od tyłu. Po kilku cmoknięciach i słowach „dobra sunia, dobra psina”, bura suka łagodnieje w oczach, pochyla głowę, zaczyna merdać ogonem i przybiega do pogłaskania. Tym razem się udało. Szczeniaki, lekko ogłupiałe i chyba lekko zawiedzione (przecież w programie miało być gonienie i gryzienie) na wszelki wypadek trzymają się z daleka. Na dalekim planie widzę jeszcze jednego, czarnego psa uwiązanego przy budzie. Jak podejrzewam ojciec szczeniąt, bo i on czarny i dwa szczeniaki też czarne, a jeden bury tak jak matka. Po tych psich pieszczotach postanawiam wracać do Leszczewa. Czas na zegarku wskazuje, że pora na śniadanie i nasze, ludzkie szczenięta, jak by powiedziała Akela, czekają na swoją lekcję. Dziś drugi dzień szkółki narciarskiej. Córka idzie już na „normalną” trasę, jako, że pierwsze lekcje pobierane w tym miejscu dwa lata temu nie poszły w las.


Moja droga

Bura suka

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!