Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2019

Dystans całkowity:501.25 km (w terenie 13.98 km; 2.79%)
Czas w ruchu:26:32
Średnia prędkość:18.89 km/h
Maksymalna prędkość:63.60 km/h
Suma podjazdów:3423 m
Suma kalorii:13731 kcal
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:41.77 km i 2h 12m
Więcej statystyk

Puszcza Borecka czyli Zdrada i Chwała

Poniedziałek, 5 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Trasa: Ublik - Wyszowate - Miłki - Szczepanki - Wydminy - Mazuchówka - Gawliki Wielkie - Rogojny - Leśny Zakątek - Rogojny - Orłowo - Szczybały Orłowskie - Mazuchówka - Wydminy - Szczepanki - Miłki - Wyszowate - Ublik
Po krótkim wczorajszym rekonesansie, dziś czas na dłuższą wycieczkę. Wstaję przed wszystkimi. Kawa z ekspresu, kanapka i w drogę. Szutrówka ma strukturę tarki. Całe szczęście, że wziąłem trekkinga, a nie szosówkę. Na asfalcie jest całkiem dzielny, a na szutrach i leśnych drogach - nie do pobicia. Na morenie, którą poprowadzona jest droga do Wyszowatego w pewnym momencie pojawia się znakomity asfalt i całkiem gładko jedzie się aż do drogi za Miłkami. Odcinek do Wydmin trochę gorszy, ale dla roweru z szerszymi oponami różnice są pomijalne. O ile do Wydmin jechałem tak jakby przez bezludne tereny (gdzie są ludzie?), o tyle w Wydminach większe ożywienie. Wioska o zabudowie miasteczka, z "ryneczkiem" i ładnym kościołem. Wydminy odwiedzam rowerowo po raz trzeci w ciągu roku. Zwyczajowo tutaj Robert Janik umieszcza punkt kontrolny swojego ultramaratonu "Pierścień Tysiąca Jezior". Tym razem omijam zajazd, służący ultramaratończykom i jadę dalej, w kierunku mniej więcej północno-wschodnim.
Wydminy. Kościół pw. Chrystusa Zbawiciela © skaut
Droga robi się bardziej ruchliwa, ale tylko do czasu, gdy robię skok w bok, tzn. zjeżdżam na lokalne wiejskie drogi w kierunku Puszczy Boreckiej. Przedstawiony poniżej brukowany podjazd to i tak bardziej elegancki odcinek. Częściej są szutry albo wręcz piachy, przez które trzeba przepychać rower. Pachnie dojrzewającym zbożem. Jest ciepło, ale nie za gorąco.
Mazury. Gawliki Wielkie. Droga. © skaut
Odmiana następuje, gdy za Lipowem wjeżdżam do prawdziwego lasu, a właściwie do Puszczy. Prosta leśna droga, zarośnięta wysoką trawą. Z głębi lasu dobiegają odgłosy pil spalinowych. To tutaj też tną? Las jest stary i ciemny. Można by rzec,  wręcz czarny. Rozjaśnia się, gdy wyjeżdżam na dobrze utrzymaną szutrówkę w okolicach Rogajn. Jakieś stawy rybne, pierwsze zabudowania. Potem nawet asfalt lub raczej jego resztki. wreszcie dojeżdżam do pierwszego celu mojej wycieczki - rozstaj dróg zwany Leśnym Zakątkiem. A na rozstaju "UB-elisk". To znaczy kamień, ogrodzony metalowym płotkiem, ze śladem po tablicy. Pomnik, chyba całkiem niedawno zdekomunizowany.
Leśny Zakątek. Pomnik Sowieckich Dywersantów © skaut
Według zachowanych fotografii, na tablicy był napis:

GRUPIE BOHATERSKICH
ZWIADOWCÓW RADZIECKICH
DZIAŁAJĄCYCH JESIENIĄ
1944 R. W TEJ OKOLICY
I JEJ DOWÓDCY
POR. HENRYKOWI
MERECKIEMU
mieszkańcy
powiatu oleckiego
Olecko 21.VI.1962 r.
U podnóża UB-elisku sąsiadowały z sobą: godło PRL i czerwona gwiazda. W latach 90-ych ktoś nieudolnie domalował Orłu złotą koronę, co czyniło pomnik wręcz absurdalnym. Kuriozalne zestawienie, biorąc pod uwagę kim był Henryk Merecki. Z napisu wiemy, że porucznikiem, ale to tylko tłumaczenie nazwy stopnia. Właściwiej byłoby napisać - lejtnantem, a dokładnie lejtnantem NKWD. Żaden tam Rusek. Polak jak się patrzy. Z Niemcowizny na Suwalszczyźnie pochodził. Był szeregowym żołnierzem AK, który - ciężko ranny - dostał się w ręce Niemców. Został w 1944 r. odbity przez kolegów ze szpitala w Suwałkach, po czym zdezerterował, aby niezadługo pojawić się jako dowódca - w stopniu lejtnanta - sowieckiej grupy dywersyjnej działającej właśnie w Puszczy Boreckiej. Oddział nie certolił się - ubrani w mundury Wehrmachtu - polowali na niemieckich oficerów, podpalali gospodarstwa rolne, siali popłoch w obliczu zbliżającego się frontu. Sam Merecki w mundurze oficera Abwehry jeździł do Lötzen (Giżycka) i Angerburg (Węgorzewa), a zdekonspirowany potrafił się ostrzeliwać i skutecznie uciekać. Jego "przygody" stały się kanwą "Stawki większej niż życie", a on sam pierwowzorem Hansa Klossa. Mało kto dziś już pamięta ten serial, ale odcinek "Wiem, kim jesteś ...", w którym Kloss otoczony przez obławę wysadza się granatem, a tak naprawdę przebiera w swój mundur innego zabitego, a sam się chowa pomiędzy deskami strychu i powałą - to historia Mereckiego i obławy, w której zginęli radiotelegrafistka (Tatiana Łanowicka) i żołnierz osłony (Georgij Bagrowski), a sam "bohater" uszedł cało. Nie na wiele to się zdało. Nie zakończył tak jak serialowy Janek, tropiący ss-manów w alianckich obozach jenieckich. Piszą, że zadenuncjował Sowietom dużą część Polskiego Podziemia Niepodległościowego na Ziemi Augustowskiej. 
Polska jednak nie wybacza zdrady. Z wyroku sądu WiN Merecki został zastrzelony w 1945 r. w swoim domu w Niemcowiźnie. To tyle, co udało mi się ustalić m. in. u W. M. Darskiego (Mazury od środka). Zagadek trochę jednak zostaje. Merecki był odznaczony przez Sowietów Orderem Czerwonego Sztandaru, a pochowano go jako majora NKWD (!). Coś za bardzo zawrotna ta kariera, jak na jeden rok wojny, a spotykane tłumaczenie, że będąc AK-owskim łącznikiem z sowieckimi spadochroniarzami uległ ich propagandzie i przystał do nich wydaje się mocno naiwna. Czyżby "śpioch", którego Sowieci w odpowiednim czasie wzbudzili? 
Do upowszechnienia, a może i wykreowania "legendy" Henia Mereckiego przyczynił się inny patentowany UB-ek, Oleś (Aleksander) Omiljanowicz w latach 40-ych kierownik sekcji III bezpieki w Suwałkach (PUBP), a następnie Szef PUBP w Iławie i Nidzicy później zaś prl-owski literat. W wolnej Polsce skazany (dopiero) w 2005 r. za zbrodnie na (tylko) 4 i pół roku pozbawienia wolności, dokonał żywota w więzieniu w Barczewie.

Po chwili pobytu w Leśnym Zakątku udaję się w drogę powrotną. Trochę modyfikuję trasę. Nie zawsze udaje się jechać drogą istniejąca na mapie, bo w terenie może to wyglądać tak jak na zdjęciu poniżej. W miejscu drogi jest rozlewisko. Czyżby bobry?
Puszcza Borecka © skaut
O-puszczam Puszczę i przez pola dojeżdżam do Orłowa. Duża, aczkolwiek niezamożna z wyglądu wieś. U końca wsi cmentarz, a przy nim monument. Miejsce upamiętnienia poległych żołnierzy podziemia niepodległościowego - III Brygady Wileńskiej NZW kpt. Romualda Rajsa "Burego". W tym miejscy polegli 16 lutego 1946 r. w obławie urządzonej przez KBW i NKWD. W walce padło 24 żołnierzy, wziętych do niewoli zakatowano na miejscu - pozostawiając zwłoki wszystkich "na żer ptactwu". Miejscowi pochowali ich w bezimiennej zbiorowej mogile, na której dopiero w 1990 r. postawiono krzyż ufundowany przez kombatantów NSZ. Teraz jest pomnik jak się patrzy. Bohaterom Cześć i Chwała!
Orłowo. Monument III Brygady Wileńskiej © skaut
Odjeżdżam z wierszem Artura Oppmana wyrytym na pomniku w Orłowie i tkwiącym w pamięci:

Na tę mogiłę, gdy składasz kwiat,
To tak, mój chłopcze, jakbyś go kładł
Na wszystkie groby, dawne i świeże,
Gdzie śpią za wolność legli żołnierze.

Stań tutaj, chłopcze, i uczyń ślub
Że będziesz zawsze kochał ten grób
I nie zapomnisz wspomnieć w modlitwach
Tych, co zginęli w najświętszych bitwach.


Gmina: Kowale Oleckie (1099).

Ublik

Niedziela, 4 sierpnia 2019 · Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Przyszło nam spędzić kilka wakacyjnych dni na Mazurach. Bazę "założyliśmy" nad Jeziorem Buwełno nieopodal Cierzpięt, aczkolwiek formalnie (administracyjnie) zamieszkaliśmy w Ubliku. Nasza wynajęta miejscówka wygląda tak:
Ublik. Domek nad Jez. Buwełno © skaut
Tradycyjnym skautowym obyczajem po przybyciu na miejsce i rozlokowaniu się w domku, udaliśmy się na tzw. zwiad terenowy aby poznać najbliższą okolicę. Popularność roweru wśród najbliższych wzrosła, więc na przejażdżce towarzyszyli mi K. i J. na swoich rowerach. Okolica urocza - ale nie tak, jak na poniższej mapie. W naturze jeszcze ładniej.
Ublik. Mapa naiwna © skaut
Podstawowym celem zwiadu był dawny pałac rodu von Kullack-Ublick. Teraz pensjonat, mocno przebudowany po latach używania jako peerelowski ośrodek wczasowy. Kiedyś było inaczej ... 
Za Prusów rósł tu święty las Winse. Później przybyli Krzyżacy. Potem - jak podaje Orłowicz - dobra należały do Bęglewskich, a następnie Konarskich. Od 1680 aż do 1945 władali nimi von Kullak (Kułak?), którzy dodali do nazwiska drugi człon: Ublik. Fryderyk Wilhelm von Kullack-Ublick na przełomie XIX i XX w. był nawet posłem do Reichstagu, a w pałacu kwitło życie towarzyskie. Podobno - jak pisze Darski - gościł tu na polowaniach carski gubernator z nieodległej Łomży. Miejsce mocno chwalił wspomniany przez mnie i nieoceniony Orłowicz, wskazując że okolica to dla miejscowych był Aryser Schweiz (Orzyska Szwajcaria), ulubione miejsce mieszkańców Giżycka i Orzysza. Po 1939 r. nie było już tak kolorowo ... 
Ublik. Pałac © skaut
Pałac przejęło na swój pensjonat SS, a zła sława pensjonariuszy przeszła na to miejsce. Stało się ono Kaltenbornem upiornym esesmańskim zamczyskiem z "Króla olch" Michela Tourniera, więzionego jako jeniec w Prusach Wschodnich.
Czasy wilkołaków, miejmy nadzieję, minęły a my zatrzymujemy się na cmentarzyku dawnych właścicieli. Miejsce odnowione, łącznie z neogotycką bramą i figurami Jezusa, św. św. Piotra i Pawła. Podobno sowieccy sołdaci strzelali do nich gdy się tylko tu pojawili.
Ublik. Brama cmentarza © skaut
Groby na cmentarzu proste, ziemne. Krzyże "z epoki" - żeliwne, obecnie mocno przerdzewiałe. Kto pod nimi spoczywa można jednak bez trudu odczytać - żeliwny odlew daje możliwość wyczucia palcami kształtu liter. Nie ma tu jednak grobów tych Kullak-Ublicków, którym poświęcono tablicę na bramie:
in Memoriam / Kullak-Ublick / Friedrich Anton Robert 1883-1948/ Emma geb. von Below/1889-1931/Margarethe geb. Tiedtke/ 1898-1972/Fritz 1918-1939/ Gerd 1920-1941.
Można zgadywać, a może domyśleć się, że Fryderyk Antoni był ostatnim właścicielem. Pierwsza żona - Emma odumarła go w 1931 r., a następna - Małgorzata przeżyła o 24 lata. Jeszcze synowie (?) Fryderyka i Emmy: Fritz i Gerd. Gdzie i w jakich okolicznościach mógł umrzeć (zginąć) młody Niemiec w wieku poborowym w 1939 r., a zwłaszcza w 1941 r.? Po tej refleksji, zadumie, wędrówce po wspomnieniach, czas wrócić do żywych i "do bazy". Żwirówką wracamy na południe. Wiejska mazurska droga – raj dla graweli. Nasze zwykłe, też dawały radę.

Ublik. Droga do Cierzpięt © skaut