Odkąd jeżdżę przez Most Siekierkowski do pracy zawsze mnie ta ścieżka intrygowała. Odbija w prawo, po minięciu Sanktuarium i wiedzie po nasypie pomiędzy ogródkami działkowymi. Zresztą po przejechaniu kilkuset metrów przez krzaki, można zejść na równoległa uliczkę łączącą się z Aleją Polski Walczącej. Ten rejon wkrótce zresztą ulegnie dużym przeobrażeniom, a to ze względu na budowę "skrótu" z Trasy Siekierkowskiej do ul. Gagarina. Korzystając z tego, że wybrałem się do roboty na "grubciu", czyli marinie skręciłem w tę drogę:
Dziś próbowałem odnaleźć wjazd na drogę dla rowerów pod Mostem Łazienkowskim od strony Pragi Południe. Nie udało się, choć kładka nad dwupasmówką jest, ale po północnej stronie mostu. O tych bolączkach i innych mankamentach w dalszym ciągu "grzeje temat" red. Śmietana w GW. Zapowiedzi są wręcz imperialne: mostek nad Portem Czerniakowskim, przejazd pod Wisłostradą przy Pomniku Sapera i DDR wzdłuż ul. Łazienkowskiej aż do Alej Ujazdowskich.
Dziś ważne wydarzenie dla poruszających się po Warszawie na rowerze. Otwarto drogę dla rowerów pod Mostem Łazienkowskim. Wydarzenie na tyle istotne, że niezawodna w takich tematach "GazWyb" wywaliła na pierwszej stronie dodatku stołecznego, artykuł K. Śmietany Rowerzyści wjeżdżają na Most Łazienkowski. Zgodnie z dialektyką tejże gazety jest dobrze, ale nie do końca. Dobrze bo przeprawa wreszcie powstała. Można by wręcz napisać, jak w starym szmoncesie, że Łazienkowski się "korzystnie spalił" ;-). A źle - gdyż ta nowoczesna przeprawa nie jest dobrze "wpięta" w drogę dla rowerów biegnąca z Wilanowa na Bielany wzdłuż warszawskiego brzegu Wisły. Aby dostać się na most, nie wnosząc roweru po schodach, trzeba - jadąc z Dolnego Mokotowa - skręcić w uliczkę Mariusza Zaruskiego i odnaleźć na jej końcu imponujący wjazd:
Takie już bowiem mam dziwactwo, że zamiast szukać dalekich cudów przyrody, zamiast gonić za zgiełkiem po targowicach świata, doznaję największych rozkoszy, gdy wpatruję się w dno cichych strumieni i rzek, gdy przykładam ucho do starych mogił, których szeptu mrocznych dziejów nikt nie słucha (Z. Gloger, Dolinami rzek)