Niedzielny spacerek
Niedziela, 14 grudnia 2014
· Komentarze(0)
Kategoria Wycieczki
Miało być 100 km, a wyszło 30. Ładna pogoda. Ciepło. Zamierzałem przejechać pętelkę przez Kałuszyn i Mińsk Mazowiecki. Do sakwy spakowałem kanapki, termos, banana i cieplejszą kurtkę. Nawet nieźle mi szło. Najpierw objeżdżone wielokrotnie 7 km do Wiązowny, potem "17-ką" w stronę Kołbieli. Pusta droga, mgliście. Przed Wolą Ducką jakiś dziwny szum, coś jakby szum opon. To była moja opona. Złapałem kapcia. Po roku. Co było robić. Do Orlenu po drugiej stronie drogi, łyżki, wymiana dętki, pompowanie. Macanie opony znalazło przyczynę przebicia: małą zszywkę biurową. Czego to ludzie nie wyrzucają na pobocza? Zeszło trochę czasu i odechciało mi się dalszej jazdy. Nie mam kolejnej dętki ani łatek. Wracam i może odkuję się za tydzień (o ile nie będzie ślisko).
W drodze powrotnej strzeliłem sobie "selfie":
i złapałem na chwilę widok słoneczka:
Dzięki szybszemu powrotowi miałem czas na umycie roweru i jeszcze załapałem się na śniadanie z rodziną.
O 10:30 rozpadało się na całego. Może tak miało być?
W drodze powrotnej strzeliłem sobie "selfie":
i złapałem na chwilę widok słoneczka:
Dzięki szybszemu powrotowi miałem czas na umycie roweru i jeszcze załapałem się na śniadanie z rodziną.
O 10:30 rozpadało się na całego. Może tak miało być?