Wznowiłem dojazdy rowerem do pracy. Raz - pogoda stała się bardziej przyjazna, dwa - na niedzielnych zawodach zauważyłem u siebie pewną, hmm. ospałość?, trzy - remont linii otwockiej i utrudnienia w ruchu kolejowym oraz samochodowym wymuszają wręcz użycie roweru. Ale - cała przyjemność po mojej stronie. Poranna jazda wręcz euforyczna. Puste ddr-ki, wyraźnie cieplej niż w niedzielę. Chce się żyć!
Niedzielne dojazdy na zawody "Northtec MTB Zimą" w Karczewie. To był ten dzień, kiedy można wyjść z domu i dojechać na kreskę startu - nie korzystając z samochodu. Rano rześko (lekki mróz), po południu chłodno - rozgrzany organizm źle znosił jazdę wolniejszym tempem.
Dziś pierwszy raz w 2018 r. na kolarzówce. Pogoda sprzyjała. Mimo zimna (tylko 1 st. powyżej zera) sucho i przyjemnie. Zaraz po starcie natknąłem się na ekipę filmową, kręcącą coś w naszej pizzerii. Pewnie serial jakiś.
Dalszy ciąg jazdy "na szosie". Średnia wyszła słaba, bo po drodze były zakupy. Najpierw w Horyzoncie na Mariensztacie (zjeżdżałem Karową - brrr), potem u Gianta na Fabrycznej. Jednakowoż jazda szosówką po mieści to jest to!
Powrót z pracy do domu z załatwianiem kilku spraw na mieście. Najpierw szybki kurs na bliską Wolę, potem powrót do Śródmieścia. Wracając postanowiłem zjechać z Agrykoli.
Agrykola (jeszcze w świątecznej szacie)
Niestety nie wyglądało to tak różowo, jak na zdjęciu. Najpierw pod koła wbiegła mi nomen-omen: biegaczka. Cała na czarno! W słuchawkach na uszach i zapatrzona w smartfona! Nie wiem dlaczego, mając do dyspozycji całą szerokość ulicy zamkniętej dla ruchu i chodniki po obu stronach jezdni postanowiła wbiegać pod górę akurat po wąskim pasie dla rowerów. No nie wiem.
Dalej było jeszcze gorzej ... . Dwie starsze panie. Szarobure kurtki i takież berety na głowach. Dostrzeżone w ostatniej chwili. Szły wymalowanym pasem dla rowerów. Nawet się zatrzymałem, ostro hamując i spytałem wprost: dlaczego panie idą po pasie dla rowerów? Odpowiedź - bo lubimy.
Nie wiem, czy lubią życie, bo w większej ciemności, mgle lub przy gorszych hamulcach ktoś kiedyś nie wyhamuje.
Takie już bowiem mam dziwactwo, że zamiast szukać dalekich cudów przyrody, zamiast gonić za zgiełkiem po targowicach świata, doznaję największych rozkoszy, gdy wpatruję się w dno cichych strumieni i rzek, gdy przykładam ucho do starych mogił, których szeptu mrocznych dziejów nikt nie słucha (Z. Gloger, Dolinami rzek)