Do pracy na rowerze. Rano jak zwykle Wałem Miedzeszyńskim i Czerniakowską, po południu powrót przez Most Świętokrzyski i Wałem Miedzeszyńskim, a na koniec trochę kręcenia się po Józefowie. Wyszło ponad 50 km i to jest pożądany dzienny dystans ... . Ciepło jak na początek marca. Opony mam już "letnie", ale w butach pojechałem zimowych. W drodze powrotnej na Wale wyprzedził mnie cyklista na niebieskiej szosówce. Tempo mu jednak siadło, bo na Przewodowej go dogoniłem i już kola nie odpuściłem. Nie jest ze mną tak źle (chyba), skoro na trekkingu z sakwą gonię kolarzy po ulicach. Jak to wiosną, a także jesienią bywa mamy ładne wschody i zachody słońca. To chyba zasługa odpowiedniego kąta padania promieni słonecznych. Latem nie są takie ładne te zachody. Mapka:
Wszystko sprzyja temu, aby wznowić dojazdy do pracy: dzień coraz dłuższy, coraz cieplej, kontuzja zaleczona, poranne i popołudniowe korki tylko irytują, w SKM-ce tłok taki, że jedzie się w ścisku. Dziś "debiut" wiosenny w tych dojazdach. Rano zimno i bardzo mgliście. Po południu cieplej. Rowerzystów na moim szlaku na razie mało. Rano jeden przy Bartyckiej. Po południu drugi, który mnie wyprzedził na Wale Miedzeszyńskim. Jeszcze nie zmieniłem opon na "letnie", ale poranny przymrozek i zamarznięte kałuże nie zachęcały do zdjęcia kolczastych winterów.
Dziś wycieczka do Mińska Mazowieckiego. Po raz pierwszy na kolarzówce od 10 listopada ub. r. trochę obawiałem się, czy noga po kontuzji sprzed miesiąca wytrzyma ten przejazd. O dziwo - wytrzymała. W planach miało być 25 km więcej i zahaczenie o Cegłów, Mrozy i Kałuszyn. Ale wyszło, jak na obrazku (mapce). Przy okazji wpadły 3 nowe gminy: Siennica, Gmina Mińsk Mazowiecki i Miasto Mińsk Mazowiecki. Dystans "skrócił się" z powodu mojego porannego powolnego rozruchu. Jako niskociśnieniowiec nie lubię porannych zrywów. Tak więc zanim zrobiłem sobie kanapki i herbatę na drogę, przekąsiłem coś w domu, zamiast szóstej z minutami zrobiło się wpół do ósmej. Giant dawno nie ujeżdżany wyrywa się do przodu, a ja w porannej mgle docieram do Kołbieli i na rondzie słynnym z Radia Kierowców, gdzie krzyżują się DK 17 i DK 50 odbijam w stronę Mińska Mazowieckiego. Za Kołbielą odbijam w stronę Siennicy i szosą z niewielkim ruchem, przez lasy dojeżdżam do tej miejscowości.
Nie zatrzymuje się, choć z pewnym zainteresowaniem oglądam z wysokości siodełka miejscowy kościół połączony z budynkiem wyglądającym na dawny klasztor. Przy wyjeździe mijam jeszcze dwór położony w rozległym parku, a w zasadzie czymś co kiedyś było parkiem. Robi się przyjemnie.
Przed Mińskiem Maz. wymija mnie dwóch kolarzy na szosówkach. Pozdrawiamy się w przelocie. Mińsk Mazowiecki z początku mnie nawet przyjemnie rozczarowuje. Spostrzegam imponujący biały kościół z dwiema wieżami, którego się w tym mieście nie spodziewałem.
W maleńkiej cukierni kupuje pięć pączków serowych, którymi po drodze wyrównuje bilans kaloryczny. Zaskakują mnie pasy dla rowerów wymalowane w ciągu jezdni, niestety kończą się po kilkuset metrach. Dalej, aż do wyjazdu z miasta droga dla rowerów to baumociąg. Za Mińskiem jadę przez moment główną jezdnią, a później aż do Nowej Dęby równoległa drogą techniczną z całkiem niezłym asfaltem. Dalej, aż do zjazdu na drogę [721] DDR. Od Brzezin przez Duchnów do Wiązowny. Znowu wymijam się z kolarzami, pozdrawiam się z 4 chłopakami na szosówkach jadących w przeciwną stronę. Wygląda na to, że mamy renesans kolarstwa szosowego. W Wiązownej wielkie tłumy ludzi. Droga obstawiona sznurami samochodów, najpierw myślę, że może do kościoła, może jakiś odpust, dopiero, gdy widzę truchtających biegaczy z numerami startowymi i radiowozy zamykające ruch kojarzę, że także w Wiązownej organizowany jest bieg Tropem Wilczym z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Uznanie dla organizatorów, a przede wszystkim: BOHATEROM - CZEŚĆ I CHWAŁA!
Takie już bowiem mam dziwactwo, że zamiast szukać dalekich cudów przyrody, zamiast gonić za zgiełkiem po targowicach świata, doznaję największych rozkoszy, gdy wpatruję się w dno cichych strumieni i rzek, gdy przykładam ucho do starych mogił, których szeptu mrocznych dziejów nikt nie słucha (Z. Gloger, Dolinami rzek)